Mia...
Jeszcze tego samego dnia wypuścili Zayna ze szpitala. Wiedzieliśmy, że Cass z Harrym wrócili do domu więc nie chcąc im przeszkadzać chodziliśmy uliczkami miasta. Nie wiedziałam kiedy, ale nasze dłonie w końcu splotły się w uścisku. Myślałam, że się zarumienię, ale na szczęście to nie nastąpiło. Widząc wychodzącą zza rogu dziewczynę o fioletowym odcieniu włosów przystanęłam. Zayn dopiero po chwili ją dostrzegł i puścił moją dłoń. Trochę mnie to zabolało. Sam podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję mocno ściskając. Stałam z boku bawiąc się pierścionkiem i patrząc na nich. Sami nie wypuszczała chłopaka z ramion nawet gdy ten rozluźnił uścisk. Po dłuższej chwili, która dla mnie trwała wieki, rozdzielili się. Chciałam by Zayn powiedział jej o nas, ale on stał tylko w ciszy uśmiechając się do niej. Podeszłam bliżej i postanowiłam wziąć sprawę w swoje ręce. Przytuliłam się do chłopaka uśmiechając się do Sam. Widziałam jak w oczach dziewczyny wzbierają się łzy.
-Zayn... Jesteście razem?-spytała patrząc na niego błagalnym spojrzeniem. Zayn stał w ciszy, a ja miałam tego dość. Czy on się mnie wstydził?
-Tak.-powiedział krótko, a Sam... Otworzyłam oczy zaskoczona. Zaczęła płakać! Myślałam, że udławię się własną śliną. Wiedziałam jednak, że udaje chodź nie byłam pewna czy Zayn to rozpoznał.
-Dlaczego...-powiedziałam przez łzy, a ja czując jak chłopak chce do niej podejść wzmocniłam uścisk. Nie mogłam go stracić po raz kolejny za sprawą tej oto tu... Dziwki. - Zayn ja... Ja cię kocham.-powiedziała cofając się w tył. Po chwili dziewczyna biegła w stronę domu chłopców, a mój ukochany za nią. Zostałam sama. Byłam wściekła na Zayna! Ona chciała nas rozdzielić i czułam, że po raz kolejny jej się uda, ale nie wiedziałam czy ja dam radę to dłużej znosić. Powoli ruszyłam w stronę domu kopiąc po drodze wszystkie kamienie jakie napotkałam. Droga dłużyła się i wydawała się ciągnąć w nieskończoność. Może to dlatego, że nie chciałam tam wracać? Nie czułam się z tym mieszkaniem związana. Jedynie rzeczy mamy mnie tam ciągnęły. Ojciec przez czas porwania nie zainteresował się mną w ogóle. Zapewne gdybym zginęła nie przyszedł by nawet na mój pogrzeb. Weszłam do wielkiego mieszkania zdejmując z stóp buty i siadając na kanapie. Zaczęłam skakać po kanałach w poszukiwaniu czegoś właściwego gdy mój wzrok przykuła smukła sylwetka i ciemne włosy za ramiona. Przyciągnęłam do siebie poduszkę i wbiłam w nią paznokcie. To nie mogła być prawda. Na ekranie telewizora stała Sami i całowała się... z Zaynem. On nie wydawał się być tym jakoś bardzo poruszony. Wzbierała we mnie coraz to większa złość i wściekłość, a najgorsze było to, że nie wiedziałam co mam z sobą zrobić. Potrzebowałam teraz komuś o tym powiedzieć wypłakać się w rękaw, ale nie miałam komu. Powoli po moich policzkach zaczęły kapać łzy bólu. Jeszcze nikt w życiu tak mnie nie skrzywdził. Nawet gwałt Arona nie był dla mnie tak bolesny. Podeszłam do lustra wiszącego w salonie i spojrzałam na swoje podkrążone oczy. Usta znów były pogryzione i suche, a włosy w kompletnym nieładzie. Nagle w odbiciu pojawiła się kobieta. Wysoka, szczupła, włosy miała za ramiona w kolorze rudym, a oczy niebieskie i piękne. To była ona... Moja matka, tak bardzo chciałam ją przytulić. Gdy obróciłam się by to zrobić znikła, a przede mną stanęła Cassie z zapłakaną twarzyczką. Nie musiałam nic wiedzieć. Podeszłam do niej i mocno do siebie przyciągnęłam przytulając do siebie. Dziewczyna cicho zaszlochała i pogłaskała mnie po głowie. Dopiero teraz zrozumiałam czemu tak ją kocham. Była jak moja mama... Czuła, ale groźna. Uwielbiała bawić się, ale umiała być poważna. Umiała pomóc w każdej chwili i była najpiękniejszą osobą na świecie.
-Mamo...-wychrypiałam zanosząc się płaczem. Wiedziałam, że jestem o krok od wybuchu. Zamknęłam oczy i przywołałam sobie obraz Zayna, ale szybko go wygnałam z mojej głowy. Teraz tylko mnie rozwścieczał.Zacisnęłam dłonie w pięści i wypuszczając Cass usiadłam w najdalszym kącie pokoju. Podkuliłam kolana, a zęby wbiłam w swój nadgarstek. Wszędzie było pełno szkła, a w kuchni noże. Musiałam się opanować.
-Mia... Spokojnie...-powiedziała podchodząc do mnie. Spojrzałam na nią z przerażeniem i strachem. Nie mogła tu podejść. Nie teraz!
-Zostaw mnie...-wyszlochałam zalewając się łzami.- Mamo zostaw...-powiedziałam kolejny raz widząc w niej matkę, którą tak bardzo kochałam.
________________________
Chocolate997: Mi się podoba. Jest taki jaki chciałam by był. Chciałam dodać jeszcze jeden wątek, ale to w kolejnym moim rozdziale. Na razie starczy tyle zamieszania;D
________________________
Chocolate997: Mi się podoba. Jest taki jaki chciałam by był. Chciałam dodać jeszcze jeden wątek, ale to w kolejnym moim rozdziale. Na razie starczy tyle zamieszania;D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz