Cassie...
Kilka minut później siedziałam w aucie, na kolanach Harry`ego [ nie było miejsca, pozostawało mi to, albo bagażnik ] gryząc wargę, by powstrzymać się od łez. Liam, jako, ze był z nas wszystkich najbardziej spokojny prowadził. Zayn siedział obok niego na miejscu pasażera. Nam - mi, Harry`emu, Lou i Niallowi - zostały tylne siedzenia.
W jednej ręce ściskałam komórkę ojca Mi, a w drugiej mapę. To właśnie dzięki temu telefonowi pojechałam razem z nimi - gdyby nie on nie wzięliby mnie. Ale, że tylko ja wiedziałam gdzie przebywa dziewczyna, musieli. Zayn niemal wyrwał mi ją siłą, przy okazji niszcząc bandaż, ale ostatecznie Lou i Liam go przytrzymali, a Harry ponownie opatrzył ranę. Od tego czasu chłopak nie odzywa się do mnie, a jeśli już to... niezbyt miło.
Harry zdawał się nie pamiętać naszej rozmowy sprzed dwóch dni. Cały czas mnie do siebie ściskał, a mi to ani trochę nie przeszkadzało. Brakowało mi tego. Sama wręcz do niego lgnęłam. Może wreszcie zrozumiał, ze to George mnie pocałował, a nie na odwrót.
- Skręć w prawo - poleciłam Liamowi, drżącym z emocji głosem. - Dojeżdżamy.
Według mapy, trzeba było skręcić w prawo, gdzie następnie wyjeżdżało się na jakaś wiejską drogę, która ostatecznie prowadziła do opuszczonej posiadłości - z dala od jakiejkolwiek cywilizacji.
- Jak już ich znajdziemy... - zaczął Zayn. - Mi zostawcie Arona.
- Ja biorę Georga - powiedział Harry, przytulając mnie do siebie jeszcze silniej. Wręcz pozbawiał mnie tchu. - Liam i Lou jakby co mogą wynieść Mię...
- Sugerujesz, ze ona nie będzie już mogła chodzić?! - warknął Zayn.
- Nie pewnie, że nie! Może być po prostu... zmęczona - wyjaśnił Harry. - Niall będziesz ubezpieczał tyły, razem z Lou w takim razie. A ty Cassie, zostajesz w samochodzie.
Moim ciałem wstrząsnął dreszcz wściekłości i wrzasnęłam:
- Mowy nie ma!
Harry westchnął.
- To może być niebezpieczne.
- To zostań tu. Ja idę! - broniłam się.
- Ostatnio o ile pamiętam wykręcił ci rękę - zauważył Zayn. Zmrużyłam oczy, czując, ze zaraz wybuchnę.
- Ty się martw o swoje przeżycie. Jeśli ci się uda, nie będzie miał mnie kiedy załatwić - odgryzłam się. Zayn natychmiast odwrócił się do mnie przodem i warknął wściekły. Pewnie gdyby nie to, że jesteśmy w samochodzie znów rzucił by się na mnie. Lou na wszelki wypadek położył mu rękę na ramieniu, lecz Zayn strzepnął ja od razu.
- Słuchaj no ty... - Wypowiedź przerwał mu dźwięk nadchodzącego smsu. Zacisnął zęby i sięgnął po telefon w kieszeni, nie odwracając ode mnie wzroku. Był cały czerwony z wściekłości. W miare jednak jak czytał sms, zbladł, a po chwili wyszeptał:
- Od Mi...
- Co ona pisze?!- wykrzyknęłam i sięgnęłam po telefon, niestety Harry mnie powstrzymał. Pewnie bał się, ze gdy wyrwę Zayn telefon, ten mnie pobije.
- Żebyś my przejeżdżali, jest na obrzeżach miasta...
W tym samym momencie, samochód zatrzymał się, a chłopcy wysiedli. Harry natychmiast ściągnął mnie ze swoich kolan, a przynajmniej próbował, bo uczepiłam się go jaki miś koala.
- Ze mną lub beze mnie! Wybieraj! - warknęłam.
Chłopak westchnął i wymienił z chłopakami spojrzenia.
- Zostajemy. - powiedział wreszcie, a ja wytrzeszczyłam oczy.
- Kpisz sobie?! - wykrzyknęłam, lecz Harry zaraz zakrył mi dłonią usta, a w mroku rozległ się zdenerwowany szept Zayna:
- Chcesz, by nas nakryli?!
Westchnęłam, puściłam Harry`ego, lecz za nim ten zdążył mnie złapać, uczepiłam się Liama.
- Mowy nie ma bym siedziała w samochodzie!
Chłopak chyba się poddał, bo nie otrzymałam odpowiedzi. Puściłam więc bruneta, trzymając się jednak blisko na wypadek, gdyby Harry`emu przyszedł pomysł wepchnięcia mnie do auta.
Przez chwilę wszyscy stali cicho, Zayn i chyba Lou podeszli pod drzwiami. Wstrzymałam oddech, gdy Lou zaczął odliczać w ciemności " Raz, dwa. trzy!" Gdy nastąpiło "trzy" któryś kopniakiem otworzył drzwi i wszyscy znaleźli się błyskawicznie w środku. Kiedy przekroczyłam próg, Harry od razu złapał mnie za zdrowe ramię i przysunął do siebie, a raczej za siebie. Gdzieś ze środka wydobył się pomruk, a Zayn, który miał najlepszy widok na mieszkanie, zacisnął pięści i gestem pokazał, że wchodzi dalej. Za nim polazł Lou, a do drugiego pokoju wsunął się Liam i Niall. Harry przygniótł mnie do kąta, nie dając mi możliwości ruchu.
- Och, Harry, błagam cię! - jęknęłam.
- Nie zamierzam ryzykować! - odpowiedział szeptem chłopak a w tej samej chwili z wnętrza domu wydobył się krzyk Mi i pomruk Arona. Następnie coś ciężkiego uderzyło o ziemię, a Mia znów pisnęła. Korzystając z nieuwagi Harry`ego popchnęłam go na drugą ścianę, a sama wpełzłam do pokoju w którym znikł Zayn i Louis. Oni zajmą się Aronem, a ja zabiorę Mię. Nie trzyma jej przecież po pachą! - pomyślałam, chowając się za szafą. Gdzieś mignęła mi sylwetka Arona. Wydawało mi się, że trzymał w niej nóż, ale równie dobrze mogła to być łyżka. Po chwili podszedł do mnie Harry, ciężko wzdychając.
- Cassie, nie mieszaj się!
- Tam gdzieś jest Mia i zamierzam ja stamtąd zabrać! - odparłam, po czym przeczołgałam się za biurko. Miałam idealny wgląd na bójkę Zayna i Arona. Rzeczywiście Aron trzymał w ręku nóż, a z ramienia Zayna płynęła krew. On się bronił pięściami. Sapał ciężko i chyba przegrywał. Skupiłam się jednak na poszukiwaniu Mi, a widząc jak Harry doczołguje się do mnie, wsunęłam się niepostrzeżenie w stronę innego pomieszczenia.
Pisnęłam wystraszona, gdy tuż obok mnie, w ścianę uderzył Lou. Zaraz usłyszałam głos Georga:
- No popatrz, popatrz, kto do nas zawitał...
Podniosłam głowę i natrafiłam na wzrok George. Uśmiechnęłam się lekko i pomachałam mu.
- Siemka - odparłam cichutko, podnosząc się z klęczek.
- Tęskniłaś - powiedział chłopka, cmokając cichutko. Przełknęłam ślinę, lecz dumnie podniosłam głowę i ostro odpowiedziałam:
- Gadaj, gdzie Mia!
George przez chwilę przypatrywał się mi przez zmrużone powieki.
- Myślę, ze by się do niej dostać, musisz najpierw przejść przeze mnie - rzekł w końcu.
Nie odpowiedziałam. Gdzieś w sąsiednim pokoju rozległ się krzyk Zayna i jeszcze głośniejszy wrzask Mi. Po chwili coś ciężkiego, bardzo ciężkiego uderzyło w ścianę.
Lou leżał nieprzytomny na ziemi, a z jego głowy sączyła się krew. Nie wiedziałam gdzie przepadł Niall i Liam, ale nie zastanawiałam się nad tym. Stałam, mierząc się spojrzeniem z George. Nie zareagowałam na jęki Zayna czy wrzask Mi. Drgnęłam lekko słysząc pomruk Harry`ego. Nie odwróciłam się jednak w stronę skąd on dobiegł. To mógłby być wtedy mój koniec.
Przez chwilę panowała grobowa cisza, rozrywana tylko odgłosami walki w sąsiednim pokoju. Wreszcie George się odezwał:
- Zawsze byłaś Cass, strasznie porywcza. Sądziłaś, że dasz radę wszystkiemu. I nawet podziwiałem to w tobie - te niezłomną chęć walki. Byłaś odważna, może nawet za bardzo. Bardzo pewna siebie. Zadziwiałaś mnie tą swoją pewnością. Czasem jednak pakowałaś się przez nią w niepotrzebnie nikomu kłopoty. Zawsze wychodziłaś zwycięsko. Ale jednak zawsze jest ten pierwszy raz, prawda? - George przechylił głowę, lustrując mnie wzrokiem. - Nawet nie wiesz jak żal będzie mi ciebie zabić.
Nie zareagowałam. Pozwoliłam Georgowi do siebie podejść - zresztą zrobiłby to czy bym chciała czy nie - i pogładzić po policzku. Niepostrzeżenie w tym czasie sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam z niego jakąś tubkę.
- Naprawdę szkoda - szepnął mi do ucha chłopak. - Bo chyba rzeczywiście cię kocham... A może kochałam? Jakiż żal, ze wybrałaś tego Loczka... Gdzież on jesteś teraz, gdy jesteś w niebezpieczeństwie?
- Tutaj - usłyszałam głos. George podniósł głowę, a ja wtedy psiknęłam mu czymś w oczy. Mężczyzna wrzasnął zakrywając twarz rękoma. Nie patrząc na tubkę rzuciłam ją za siebie, Georga kopiąc w krocze. Chłopak cofnął się i natrafił na ciało Lou - przewrócił się o nie, prosto na doniczkę. Nie uderzył niestety o nią głową, lecz plecami, co nie sprawiło mu większej krzywdy.
Zdenerwowany zabrał ręce od twarzy i sapnął. Oczy spuchły mu i poczerwieniały, a ja sobie pogratulował. Miał utrudnione widzenie.... Chyba.
George wstał chwiejąc się na wszytskie strony,a wtedy Harry mu przywalił. George cofnął się do tyłu, i zacisnął dłonie w pięść, uderzając Loczka w żołądek. Ten zgiął się wpół, co blondyn wykorzystał i jeszcze raz przywalił mu w żołądek. Krzyknęłam w zdenerwowaniu i złapałam pierwszą lepszą rzecz ciskając ją w stronę Georga. Książka. Może być. Trafiło go w głowę, co nie zadało mu większego bólu, lecz odwróciło uwagę. Harry wyrwał się mu, dając jeszcze raz z liścia. Następnie ściął Georga, który spadł... prosto na mnie. Jęknęłam pod wpływem ciężaru i spróbowałam zwalić go z siebie. Ważył chyba z tonę, co bardzo utrudniało mi zadanie. Gregor, korzystając, że mnie "ma", złapał szybko za chore ramię, co wywołało u mnie krzyk bólu. Mężczyzna podniósł mnie z ziemi, zasłaniając się mną. Dopiero teraz zauważyłam, ze Harry zdobył skądś pistolet.
- No, strzelaj - zachęcił Grogor. Zaciskałam zęby by nie krzyknąć z bólu, gdy ściskał moją ranę. Widziałam wahanie Harry`ego. Nie miał jak strzelić. Trafiłoby wtedy we mnie.
A jednak nacisnął spust. Rozległ się okropny huk, a ja straciłam przytomność.
__________________________
Od Boddie: Wybaczcie, że taki długi :D O ile przedtem nie miałam weny, teraz przyszła ze zdwojoną siłą :D A pisałam oba rozdziały tego samego dnia :P Mam nadzieje, że się wam podoba :)
ZAJEBISTE ! DAJESZ NASTĘPNY , WIESZ JAKIE EMOCJE JAK SIĘ TO CZYTA ? JA TU SIĘ CAŁA TRZĄSŁAM XD JESTEŚ ZAJEBISTA , CHCĘ NASTĘPNY , SZYBKO *_____________________*
OdpowiedzUsuńDobry !
OdpowiedzUsuńPodoba mi się :)
Dużo akcji :)
Mam nadzieję ,że wszystko skończy się dobrze ;)