piątek, 7 września 2012

[25] - Widzisz jest coś, czego ci nie powiedziałem Cassie... Bo widzisz moja mama...

Cassie...
  Siedzieliśmy z Mia w kompletnej ciszy przypatrując się Zaynowi. Nie próbowałam jej nawet namówić by wróciła do domu, przespała się, a tymczasem któryś z chłopaków będzie trzymał "wartę". Ale wiedziałam, że odmówi, nie zgodzi się. Chłopcy nie raz próbowali ją przekonać i chyba tylko siłą mogło się ją zaciągnąć do domu.
  Spojrzałam na zegarek na nadgarstku. Dochodziła druga. Za kilka minut miał przyjść po mnie Harry - chłopcy musieli pojechać na próbę. Simon, ich mentor,  co prawda bardzo im współczuł z powodu Zayna, lecz nie oszczędzał. Trenowali codziennie co kilka godzin. Nie spodziewali się, że Zayn zaśpiewa - występ miał się odbyć za 4 dni, nie było szans, by Zayn wszystko opanował. Zwłaszcza przy jego stanie.
  Westchnęłam ciężko i wstałam z łóżka. Mia nawet nie zareagowała. Wiedziałam, jak było jej ciężko i znowu nie wiedziałam jak ją pocieszyć. Potrzebowała teraz otuchy, a ja po prostu nie potrafiłam... Nie umiałam jej pocieszyć. W tym byłam słaba.
  Sięgnęłam po swoja torbę i przewiesiłam ją przez ramię.
  - Mia... - zaczęłam. Dziewczyna nie odwróciła się, wiedziałam jednak, że mnie słucha. - Mia, muszę iść... Chłopcy mają próbę i...
  Nie dokończyłam. Do pomieszczenia wpadł zdyszany Harry. Włosy miał w nieładzie, a broda cały czas mu się trzęsła. W jego oczach dostrzegłam łzy. Dopiero teraz Mia zareagowała i podniosła się z miejsca.
  - C-cassie... - powiedział łamliwym głosem Harry.
  Przełknęłam ślinę w strachu i podeszłam do niego, chwytając za dłoń.
  - Co jest? - spytałam. Loczek spojrzał na Mię, a potem na mnie dając mi znać, że chce to załatwić na osobności. Kiwnęłam głową, pożegnałam się z przyjaciółką krótkim "pa" i wyciągnęłam trzęsącego się Harry`ego na korytarz.
  - Mów - ponagliłam. Chłopak zamiast odpowiedzieć pociągnął mnie w stronę windy, gdzie nacisnął guzik na 3 piętro. Wsiadając do pustej  windy mówił zbolałym i zrozpaczonym głosem:
  - Widzisz jest coś, czego ci nie powiedziałem Cassie... Bo widzisz moja mama... Ona tu, znaczy nie tu, ale ona ma... miała dziecko...
  - Miała? - zapytałam ostro, zaraz jednak poprawiłam się na łagodniejszy ton: - Jak to: miała?
  Ale Harry już ciągnął mnie między oddziałami. Zatrzymał się dopiero po kilku minutach przy jakiś drzwiach. Tam rozpłakał się an dobre. Nie wiedząc co zrobić [ wspominałam, że w pocieszaniu jestem kiepska? ] przytuliłam go po prostu. Ten odwzajemnił uścisk dwa razy mocniej, po czym, patrząc mi w oczy, wyznał:
  - Poroniła...
  Otworzyłam usta zszokowana. Zaraz jednak zamknęłam i znów otworzyłam. Poczułam jak i mi broda się trzęsie, ale nie chcąc się rozpłakać...
... Pocałowałam go.
  Super. Bomba. Nasz pierwszy pocałunek w szpitalu. Pod sala w której poroniła jego matka. Oboje plączący. Prawdziwy, niezapomniany pocałunek. Jak i moment.
  Harry na początku zdziwiony nie odwzajemnił pocałunki, ale gdy zaczęłam się odsuwać, natychmiast oddał pocałunek, pogłębiając go trochę. Tę, jakże romantyczna chwilę przerwał lekarz, chrząkając tuż obok naszych uszu. Wystraszona odskoczyłam momentalnie, Harry jednak przysunął mnie od razu do siebie.
  - Z pańską matką... - Lekarz zamilkł, rozmyślając nad czymś. - Pańska matka jest w rozsypce.Prosiłaby w przyszedł pan do niej. Ale.. - Tu spojrzał na mnie niepewnie. - Nie wiem czy mogą przyjść do niej dwie osoby.
  Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem i delikatnie rozplątałam uścisk Harry`ego. Chłopak od razu skierował się w stronę sali, gdzie przebywała jego matka.
  Podczas nieobecności Loczka, pod salą nagromadziło się trochę ludzi. Najpierw przybył Louis, następnie Niall [ o Boże, nic nie jadł! ] z Liamem, jeszcze potem Simon. Chwilę później pojawiła się Mia [ skąd wiedziała? ]. Dziewczyna była rozemocjonowana, widać, ze chciała mi o czymś powiedzieć, jednak się powstrzymywała. Pociągnęłam ją w stronę kąta, gdzie Mia zaczęła paplać jak najęta:
  - Zayn.. On... I widzisz... Bo ja... Go wtedy, ale nie chciałam... Myślałam, że umarł bo...
  - Chwila! - przerwałam jej ostro. - Zayn umarł?!
  Mia przypatrywała się mi chwilę w zdziwieniu, po czym zaśmiała się. Umilkła jednak przypominając sobie o Harrym.
  - Nie, oczywiście, że nie! Obudził się! - powiedziała.
 Otworzyłam usta w zdziwieniu, a następnie przytuliłam mocno przyjaciółkę. Może ten dzień nie zapamiętam wcale tak najgorzej? Uśmiechnęłam się radośnie do Mi.
  - Gratuluje! To świetnie! Przynajmniej tyle dobrego.. - Nagle drzwi się otworzyły i wyszedł Harry. Płakał jak dziecko, twarz miał cała czerwoną, a oczy spuchnięte. Nie patrząc na mię, podeszłam do niego i mocno przytuliłam. Był w całkowitej rozsypce.
  Harry odwzajemnił uścisk, niemal podnosząc mnie z ziemi [ dlaczego ja jestem taka mała?! ] i całując.
__________________________
Od Boddie: Rozdział... Nawet mi się podoba :). Najpierw myślałam by to matka Cass poroniła, ale potem zdałam sobie sprawę, że niby kiedy miała ona zajść w ciążę.. I z kim?  Więc dałam Harry`ego :D Jak się Wam podoba? :)


2 komentarze:

  1. "Super. Bomba. Nasz pierwszy pocałunek w szpitalu. Pod sala w której poroniła jego matka. Oboje plączący. " - najlepszy fragment tego rozdziału <3
    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste ! *______________* też mi się w chu* podoba ! Xxx dajesz nexta :))

    OdpowiedzUsuń