niedziela, 29 lipca 2012

[14]- Wyjedziesz ze mną do Włoch tak jak mieliśmy w planach. Pamiętasz? Będziemy studiować razem... Bawić się. Będzie świetnie!

Mia...
                     Zatrzepotałam powiekami chcąc przyzwyczaić się do światła, które było okropnie jasne. Uchyliłam lekko oczy, a widząc przed sobą twarz Arona krzyknęłam. Nie wiem czemu. Było to dla mnie odruchowe.Chłopak nachylił się nade mną , ale nim zdążyłam obrócić głowę ten wrócił do pionu i złapał się za swoje klejnoty.
        -Jeszcze jeden taki numer to będziesz leczona na tym oddziale.-powiedział jak to miał w zwyczaju. Uwielbiał się kłócić i przekomarzać z kim popadnie, ale chyba pierwszy raz w jego głosie udało mi się słyszeć powagę. Oparłam się na łokciach i spojrzałam na Cassie. 
        -Cassie?!- przez chwilę pomyślałam, że zrobili mi operację strun głosowych, które wydawały o wiele głośniejsze dźwięki.  Odkaszlnęłam i ścisnęłam mocniej jej dłoń.- Jak ty się tu znalazłaś?-spytałam zaskoczona. To, że byłam w szpitalu to żadna nowość. Szpital był moim drugim, a właściwie trzecim domem. Zaraz po lesie i tym w którym nocowałam. Spędzałam w nim mnóstwo czasu, a to dlatego, że już od małego byłam strasznie niezdarna.
      -Chyba raczej co TY tutaj robisz. Kto cię tak urządził?-spytała nie zwracając w ogóle uwagi na Arona. Tak bardzo starałam się nie spojrzeć w jego stronę, ale mój wzrok sam tam powędrował.-Ty?! Ty sukinsynie! Ty... Pierwszy raz w życiu brak mi słów!-krzyczała na całe pomieszczenie opadłam na łóżko ukrywając twarz w dłoniach. Cass była coraz bliżej Arona i nie wątpiłam, że jeśli mu coś zrobi odda jej dwa razy mocniej. Jednak nim jej dłoń zdążyła uderzyć chłopaka ten ją uprzedził i zacisnął swoją na jej nadgarstku.
     -Nie przemęczaj się.-powiedział z uśmiechem i wykręcił jej rękę tak, że dziewczyna zwiła się z bólu.
     -Aron?!-wrzasnęłam próbując się podnieść.-Zostaw ją! Zayn!-wrzasnęłam, ale zaraz ugryzłam się w język i poprawiłam.- Harry!- do pomieszczenia od razu wbiegł Harry pierw się do mnie uśmiechając a potem odciągając Cass od Arona.
    -Pogięło cię orangutanie?! Mogłeś jej zrobić krzywdę!-krzyknął Hazza i posadził Cass na krześle. Aron tylko wykręcił oczyma i podszedł do łóżka. Po chwili zobaczyłam jak Cass biegnie gdzieś, a za nią wystraszony Harry. Chciało mi się strasznie śmiać, ale obecność Arona nieco mnie krępowała.
    -Jak się czujesz?-spytał chłopak łapiąc moją dłoń. Wiedziałam, że nie opłaca się wyrywać. Blondyn był atakującym w drużynie futbolowej i jednocześnie jej kapitanem. Trenował chyba wszystkie możliwe sporty toteż był silny. Mimo to wyślizgnęłam swoją dłoń.
    -Bywało lepiej.-powiedziałam blado się uśmiechając , gdy do pomieszczenia wpadła Cass za nią Harry, a na końcu Zayn. Momentalnie podniosłam się co przyprawiło mnie o ból nogi. Skrzywiłam się co chyba wszyscy zauważyli bo Cass od razu do mnie podbiegła i pomogła się położyć.- Czego tu chcesz?-spytałam oschle Zayna. Te oczy dalej mnie hipnotyzowały. Miał je podkrążone i czerwone, ale to im nie ubliżało. 
    -To on?-spytał Cass nie zwracając na mnie większej uwagi. Dziewczyna tylko przytaknęła i złapała mnie za rękę. Tylko na chwilę na nią spojrzałam, gdy usłyszałam huk. Odruchowo spojrzałam w stronę chłopaków i zobaczyłam leżącego na ziemi Arona.
    -Zayn?! Co ty... Pogięło cię doszczętnie?!-krzyknęła próbując wstać. Aron szybko się podniósł i zacisnął dłonie w pięści. Podszedł bliżej chłopaka i zmierzył go wzrokiem. Z jego wargi kapała krew, którą szybko wytarł. Byli podobnego wzrostu, co pozwalało im  spojrzeć sobie bez przeszkód w oczy. Modliłam się w duchu by nie oddał, bo to by wszczynało bójkę. W szpitalu?! Kto to widział?! Ja nie!
    -Jeszcze raz mnie uderzysz, a nie ręczę za siebie skurwielu...-wymamrotał i lekko pchnął Zayna.
    - Grozić to możesz swoim kolego z dzielnicy.My tu jesteśmy dobrze wychowani.- to co mówił, a robił Zayn wykluczało się nawzajem. Aron cicho się zaśmiał i wymijając podszedł do mnie. Znowu się nachylił. Obróciłam głowę w bok co sprawiło, że pocałował mnie w czoło. Pogłaskał mnie i wyszedł klepiąc Zayna po plecach. Widziałam jak się gotuje w środku. Po chwili poprosił wszystkich by wyszli. Harry zrobił to od razu, ale Cass miała pewne opory. Coś szepnęła Zaynowi na ucho, a ten tylko się uśmiechnął.
     -Dzięki...-powiedział i biorąc krzesełko stojące w kącie podszedł z nim bliżej po czym na nim usiadł. Gdy chciał ując moją dłoń szybko ją odsunęłam i odwróciłam głowę w przeciwną stronę.- Mia... To moja wina. Ja to wiem. Gdybym na tym wywiadzie zareagował nie było by ciebie na tej ulicy tylko u nas w domu. Nie leżała byś teraz w szpitalu z złamaną nogą i zbitą ręką. Dalej byś miała do mnie zaufanie, a Sam znikła by z naszego życia, ale wszystko potoczyło się inaczej.-jego monolog wydawał się nie kończyć. Leżałam w milczeniu tyłem do niego, płacząc i cicho szlochając. Patrzałam się w ścianę biorąc głęboki wdechy by nie wybuchnąć płaczem. Nagle szatyn umilkł i dało się słyszeć ciche pobrzękiwanie strun. Po chwili słowa piosenki, którą od razu rozpoznałam. ,,Let Me Love You''. Tak brzmiał jej tytuł. Jeszcze bardziej się rozpłakałam i obróciłam głowę w stronę chłopaka. Jego kojący głos był teraz głęboki i przepiękny. Każde słowo wymawiał wyłącznie do mnie.  Gdy tylko spotkałam jego wzrok poczułam, że tonę w tych ciemnych tęczówkach. Piosenka się powoli kończyła, a ja chciałam by trwała wiecznie. Niby przyrzekłam sobie, że nigdy więcej się nie zakocham, ale przecież to stało się już dawno temu. Już wtedy kiedy pierwszy raz spotkaliśmy się na imprezie. Gdy tańczyliśmy w rytm piosenki. Już wtedy wiedziałam, że to ten jedyny. Czułam jak przez szklaną szybę patrzą się nasi wszyscy przyjaciele. Zayn skończył grać i uniósł lekko mój podbródek ku górze. Przesiadł się na łóżko i zbliżył jeszcze bardziej. Swoimi dłońmi głaskał moje policzki, a jego oczy wpatrywały się w moje. Nim się zorientowałam nasze usta złączyły się w pocałunku, a moje ręce mimo bólu wplotły się w włosy chłopaka. Jego usta były ciepłe i delikatne, a każdy ich ruch kojacy dla obolałych mięśni. Nigdy nie czułam czegoś tak pięknego. Nawet pocałunki z Aronem nie mogły się z tym równać. Może dlatego, ze to była szczeniacka miłość, a może dlatego, że Zayn był wyjątkowy? Nie mogliśmy się od siebie oderwać i sobą nacieszyć. Dopiero Lou przerwał nam wbiegając do pokoju i krzycząc. ,,Nowożeńcy!'' Wybuchłam głośnym śmiechem i łapiąc się szyi Zayn podniosłam się do pozycji siedzącej. Z jego pomocą też oparłam się o ścianę. Po chwili w pomieszczeniu byli już wszyscy, a ja zapomniałam o problemach z wczoraj.
 Kilka dni później:
                         Wszystko układało się po mojej myśli. Właśnie wychodziłam z szpitala, wszystkie z chorzenia zagoiły się, moje serce było uleczone, a Harry i Cass spędzali więcej czasu razem. Czasem nawet wydawało mi się, że nie umieją się rozstać. Dziewczyna wybaczyła mu. Nie wiem dokładnie co, ale chyba poszło o mnie. Zayn namawia mnie bym podała Arona do sądu i by poniósł karę, ale ja tak nie potrafię. On jest moim przyjacielem tak samo jak i Zayn. Tak... Dalej jest tylko przyjacielem. Może ten pocałunek miał mi coś powiedzieć, ale chyba go nie zrozumiałam. Ciemnooki nie pojawił się później w szpitalu ani razu. Najgorszą jednak wiadomością i dla mnie i dla Cass była nowina, że za dwa dni wyjeżdżają do domów jurorów. Oczywiście życzyłam im jak najlepiej, ale wiedziałam, że czekają mnie nie przespane noce z tęsknoty. Przeszłam przez szklane drzwi i uśmiechnęłam się sama do siebie. Niall objadał się ciastkami i ciągnął moją torbę. Dosłownie ciągnął, bo inaczej tego nazwać nie mogę. Cass czekała podobno na mnie w aucie co okazało się prawdą. A Zayn... Nie przyjechał. Bałam się o niego. Chłopcy starali się pomijać jego temat, a ja nie naciskałam. Wsiadłam do auta i przytuliłam Cass.
    -Nareszcie wracasz do domu co?-powiedziała opierając się o siedzenie. Przytaknęłam tylko i uśmiechnęłam się. Postanowiłam wyrzucić z siebie wszystkie troski i żyć tym co najlepsze.
    Po około dwudziestu minutach jazdy podjechaliśmy pod dom chłopaków. Niall powiedział, że rozmawiał z moim ojcem i mogę u nich nocować tak jak obiecali. Byłam trochę zaskoczona, że mój kochany tatuś się na to zgodził, ale w końcu ja go wcale nie interesowałam. Wysiadłam z auta razem z Cass i ruszyłam przed siebie gdy usłyszałam jak ktoś mnie woła. Obróciłam się i zobaczyłam stojącego za bramą Arona. Nie miałam pojęcia co on tu robił. Przyjaciółka już chciała dać mu w zęby, ale jakoś udało mi się ją powstrzymać.
   -Idźcie. Zaraz do was przyjdę.-powiedziałam i podeszłam do Arona. Chłopak mocno mnie przytulił i zakręcił w koło własnej osi.
    -Dopiero teraz widzę cię w pełnej krasie.-powiedział opuszczając mnie na ziemię. Blado się uśmiechnęłam i oparłam o płot.
    -Może mi powiesz co ty tu robisz? Nie powinieneś być we Włoszech?-spytałam odgarniając włosy z twarzy. Chłopak jeszcze szerzej się uśmiechnął, a je nie miałam pojęcia o co mu chodzi.
    - Kiedy kończysz osiemnastkę?-spytał, a ja się zastanowiłam.- Za tydzień.-powiedział cicho się śmiejąc. Przytaknęłam wertując mój wewnętrzny kalendarz.- Wyjedziesz ze mną do Włoch tak jak mieliśmy w planach. Pamiętasz? Będziemy studiować razem... Bawić się. Będzie świetnie!-krzyknął i oparł ręce koło mojej głowy.
    -Ale Aron ja...-nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć on mi przerwał. Położył mi palec na ustach i zaczął bawić się moimi włosami.
    -Wiem... Ale teraz znowu możemy być razem. Już zawsze tak jak chcieliśmy przed rokiem.-powiedział, a mi zachciało się płakać. Znowu! Ja jestem jakaś chora! Cały czas płaczę. Gdy chciał mnie pocałować rzuciłam mu się na szyję i przytuliłam. Nie miałam pojęcia co do niego czuję. Przez ten rok tak wiele się zmieniło... Wszystko było inaczej. Pożegnałam się z  nim i z łzami w oczach weszłam do domu, napotykając spojrzenie Cassie, a za nią stała Sam z swoim zadowolonym uśmieszkiem na twarzy.
____________
Od Chocolate997: Na ten rozdział miałam wiele pomysłów. Nie wiedziałam tylko w którym momencie skończyć pisać. Końcówka znowu trochę zamieszała no i oczywiście Sam znowu wkracza;)
UWAGA! Chciałam tylko powiedzieć, że razem z Chocolate997 [ Akwamaryn ] prowadzę nowego bloga - http://pod-wieza-elffla.blogspot.com/  Zapraszamy :) 

środa, 25 lipca 2012

[13] - A ty za chwilę stracisz swą męskość..

Cassie...
  Włóczyłam się bez konkretnego celu po alejkach Londynu, nie wiedząc gdzie pójść. Miałam spać na ulicy? Pieniędzy nie posiadałam, więc mowy nawet nie było bym zatrzymała się w jakimś motelu. Do chłopaków nie wrócę na pewno. Musiałabym spotkać się ponownie z Harrym. A wtedy znów dałabym mu w twarz. Już nawet ze szczęścia. 
  W ogóle nie chciałam go więcej spotkać. Nie po tym co zrobił. Nie po tym jak zdradził. Zayn wybrał Sami, Harry Valerie. Wszystko się sypało. A było tak pięknie! Wydawało i się już, że jest jak z bajki. Ale bajka była tylko iluzją, bo tak naprawdę nigdy nie wyszłam z koszmaru. Mój los pisze chyba jakiś sadysta... Straciłam wszystko, zupełnie wszystko... Zyskałam niewiele, straciłam co tylko miałam... Ba, dla chwili kłamstwa, dla momentu życia wspaniałego, zraniłam siebie okropnie głęboko. Przed 4 dniami posiadałam przynajmniej godność... Samopoczucie! Teraz...
  Teraz czuje się jakbym umierała. Tylko zamiast ran fizycznych mam psychiczne. Boleśniejsze, głębsze, trudniejsze do uleczenia...
  Nieuleczalne.
  Spostrzegłam, że płacze, gdy uderzyłam w słup. Łzy zamazywały mi widok, ledwo co widziałam. Nie, poprawka. Nic nie widziałam. Równie dobrze, mogłam iść z zamkniętymi oczami.
  Oparłam się  plecami o słup i zjechałam na ziemię. Nogi podkuliłam do siebie, i zaczęłam pocierać dłońmi o łydki, by zrobiło się mi nieco cieplej. Zapadał zmierzch. Zwiewna kurteczka nie ocieplała mnie zbytnio i po chwili drżałam z zimna. Z moich ust, przy każdym wydechu wydobywała się para.
  I naprawdę starałam się nie zasnąć.
  Samo tak wyszło.
Kilka godzin później...
 Ziewnęłam przeciągle i poprawiłam się na...
 No właśnie: na czym?
  Otworzyłam gwałtownie powieki i zamrugałam zdezorientowana. Po chwili odskoczyłam jednak gwałtownie do tyłu, lecz Harry mimo to zdążył mnie złapać. Zacisnęłam zęby z wściekłości i zamachnęłam się - Loczek okazał się, niestety, szybszy i złapał mnie za dłoń, posyłając karcące spojrzenie.
  - Spokojnie! - wykrzyknął zły.
  - Puszczaj mnie! Natychmiast! - wydarłam się i już brałam oddech by wykrzyczeć mu co o nim myślę, gdy zasłonił mi ręką usta. Na marne szamotałam się i wyrywałam. Nawet go gryzłam i kopałam. Harry jednak był za silny, ba, wydawałoby się, iż zupełnie nie odczuwa zadawanych przeze mnie ciosów. Po kilku minutach walki poddałam się, mrużąc oczy z wściekłości.
  - Minął ci już napad? - zapytał sucho Harry. Spojrzałam na niego ze wściekłością, on jednak pozostał niewzruszony i tylko ponowił pytanie. Kiwnęłam głową, a ten wtedy zabrał dłoń z mojej twarzy.
  - Puszczaj mnie natychmiast! - warknęłam.
  - Cassie... - westchnął ciężko chłopak. Zagryzł wargę, po czym przysunął mnie tylko bliżej siebie.
  - Głuchy jesteś czy nierozumny?! Powiedziałam byś mnie zo...
  Znieruchomiałam. Harry wypowiedział słowa, które jak sztylet przebiły mi serce.
  Nie... Wszystko, ale nie to, pomyślałam z rozpaczą. Błagam, nie!
  Poczułam jak trzęsie mi się broda, a zaraz jak skapuje pierwsza łza. A za nią potok następnych. Nieświadomie wtuliłam się w Harry`ego, a ten całował mnie raz po policzku raz na czubku głowy, cały czas pocieszając.
  Mia... Została...Ona...Jest... Potrącona... Auto...Miała wypadek!
  Rozkleiłam się jeszcze bardziej. Nie potrafiłam normalnie złożyć myśli, co tu mówić o zdaniu. Wiedziałam tylko jedno: znaleźć sprawcę i się z nim rozprawić.
  W pewnym sensie obwiniałam się o to co się stało, choć nie miałam tak naprawdę podstaw do tego. Nie mogłam jej uratować, zatrzymać...
  A może mogłam?
  Może gdybym wtedy z nią była, nie doszłoby do tego... Ale nie, ja wlałam się użalać nad sobą, podczas gdy Mia przeżywała prawdziwe męczarnie. Och, wszystko, dosłownie wszystko się waliło! Boże, niech ja tylko znajdę tego sprawcę to..
  Sprawcę? Sprawców!
  - Gdzie jest Zayn? - wychrypiałam w tors Harry`ego.
  - Zayn? - powtórzył w roztargnieniu Hazza, zaraz jednak docisnął mnie do siebie mocniej, domyślając się co zamierzam zrobić. - Cassie, to nie jest najlepszy pomysł...
  - Gówno mnie to obchodzi! Gdzie Zayn?! - wrzasnęłam, odpychając go od siebie jak najmocniej mogłam. Zaraz jednak dostrzegłam coś na końcu korytarza i wyrwałam się Harry`emu. Tym razem udało mi się. Niewiarygodne ile jedno uczucie może dać siły i przyćmić zdrowy rozsądek. Wściekłość, wręcz furia. Jedno uczucie, a daje tyle siły. Tak samo jak miłość może zniszczyć człowieka, niesamowicie wpłynąć na jego życie. Zmieniając je. Na lepsze, gorsze najczęściej. Tak jak w moim przypadku.
  Podeszłam do Zayna i wymierzyłam mu policzek, nim Harry zdążył mnie złapać. Szatyn powoli odwrócił sie w moją stronę, trzymając się za policzek.
  - Cassie! - wychrypiał. Miał wory pod oczami i szkliły mu się oczy. Wyglądał jakby nie spał od kilku dni.
  - Ty sk... - Tu Harry zasłonił mi dłonią usta, odwracając w swoją stronę.
  - Cassie, uspokój się do cholery! Uspokój się! Nie możesz sobie tak bić ludzi na przywitanie! Cass! - wrzasnął.
  Zabrałam głęboki wdech i spojrzałam mu w oczy.
  - Zaprowadź mnie do niej. Natychmiast.
***
  Po kilku minutach wbiegłam do sali w której leżała nieprzytomna brunetka. Zatrzymałam się natychmiast, podchodząc bliżej niej. Nie miałam sił już płakać. Chyba skończył mi się zapas łez. O ile to w ogóle było możliwe. Ten kto pisał mi życiorys mógł przewidzieć, że będzie trzeba mnie wyposażyć w podwójną dawkę.  
  Złapałam Mie za dłoń i w tej samym momencie usłyszałam ciche chrząkanie w kacie pokoju. Podskoczyłam wystraszona, po czym spojrzałam w tamtą stronę. Na metalowym krześle siedział jakiś mężczyzna, nie mogący mieć dwudziestki. Włosy odcieniu ciemnego blondu miał w nieładzie, poszczególne kosmyki opadały mu na zmarszczone czoło. Niebieskie oczy wpatrywały się we mnie niemal z zaborczością, Jakby obawiał się, że zaraz pocałuje namiętnie Mię i wyniosę ją stad nie wiadomo gdzie. Usta wykrzywione miał w grymas. Nie był zadowolony, że tu przyszłam. A ja nie byłam zadowolona, że się tu znajdował.
  - Jestem Araon. A ty? - zapytał chłopak.
  - Po gówno ci ta informacja - odparłam obojętnie.
  - Grzeczniej - usłyszałam za sobą.
  Pokazałam mu tylko środkowy palec, nie odwracając wzrok od twarzy przyjaciółki.
  - Jeszcze raz coś takiego zrobisz i za niedługo nie będziesz miała czym pokazać tego gestu - powiedział wściekły mężczyzna.
  - A ty za chwilę stracisz swą męskość.. - uśmiechnęłam się do niego przekornie. - O ile w ogóle ją masz.
  Araon już otwierał usta by mi odpowiedzieć, gdy Mia wydała jakiś jęk i zamrugała powiekami. Mężczyzna natychmiast podbiegł do niej i złapał za drugą rękę.
  Mia wydała z siebie niemal krzyk widząc twarz blondyna.
  Blondyn nachylił się nad nią, najprawdopodobniej chcąc ją pocałować.
  A ja po prostu kopnęłam go w kroczę.
___________________________
Od Boddie: Średnio mi się podoba. Pisałam pod presją xD :P. A Wy co o tym sądzicie?  

sobota, 21 lipca 2012

[12]- Sam jest moją przyjaciółką ja nie umiem wybrać. Zrozum... Znam ją ponad rok. Jest naszą menadżerką i jest dla mnie jak siostra

Mia...
                    Wszytko miało być inaczej.  Tak bardzo chciałam by komuś na mnie zależało, a tu znowu wracam do sytuacji sprzed czterech dni. Bałam się, że Cass nie wybaczy mi tego wyjazdu. Napisałam jej sms z przeprosinami i oparłam nogi o siedzenie przede mną. Nie chciałam znać Zayn. Do reszty nie miałam większych pretensji. W końcu to kamery, sława i inni ludzie. Trzeba się trzymać określonych zasad. Moje oddechy były coraz to bardziej głębokie. Znowu zaczynałam się zapowietrzać tak jak w dzieciństwie, kiedy straciłam matkę.Oparłam głowę o szybę autobusu i zamknęłam oczy. Ból jaki towarzyszył mi w tamtej chwili był nie do opisania. Zayn dokonał wyboru i tym wyborem była Samanta Broke. Może tak miało być? Może moim przeznaczeniem były próby samobójcze i pałętanie się po lesie bez większych celów? Uśmiechnęłam się gdy zobaczyłam przed moimi oczyma Cassie przytulającą się do Liama. Chyba wszyscy wiedzieli, że chce by Harry był zazdrosny. Potem obraz się zmienił i ukazał mi się Louis jak niesie mnie na rękach. Następnie Niall objadający się moim ciastem. A na koniec... Zayn... Jego ciemne oczy, które wpatrywały się we mnie z smutkiem. Miał takie smutne oczy... To właśnie je najbardziej w nim kochałam. Był taki podobny do mnie... Blady uśmiech, smutny wzrok... różowe usta i drapał się po nosie gdy był głodny. Po moim policzku spłynęła kolejna łza, a ja postanowiłam już nigdy nie zakochać się. Nigdy...
***
                     Weszłam do domu bez zbędnych oporów. Gdy zobaczyłam stojącego w korytarzu ojca wpadłam mu w ramiona. Chciałam by był ze mną każdego ranka, by pomagał mi w lekcjach tak jak wtedy kiedy żyła mama. By oglądał ze mną seriale i wyśmiewał się z nieudolnych aktorów, ale on żył w innym świecie. Pochłonęła go praca i żądza pieniędzy, a córka dla niego nie istniała. Tak bardzo chciałam odzyskać dawnego ojca. Tego który był zanim poznał Pamelę. Mężczyzna odsunął mnie lekko od siebie i łapiąc z teczkę na stoliku wyszedł z domu. Szybko wbiegłam po schodach i rzuciłam się na łóżku. Dopiero po chwili zorientowałam się, że leżą na nim rzeczy mojej mamy. Wzięłam do ręki jej ulubioną sukienkę i przyłożyłam do klatki piersiowej. Wszyscy których kochałam... odchodzą. wstałam i stanęłam przed lustrem. Szybko ubrałam się w sukienkę mamy i wyszłam na zewnątrz. Już po dziesięciu minutach byłam w lesie, a w ręce trzymałam moją ukochaną gitarę. Muzyka była w naszej rodzinie od pokoleń. To ona nas wykarmiła na początku, a teraz była moją pasją. Usiadłam pod drzewem i zaczęłam śpiewać. Nagle rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. Wyjęłam go i nie patrząc na wyświetlacz odebrałam go. Od razu tego pożałowałam.
-Mia... Przepraszam. Daj mi dokończyć!-krzyknął Zayn przypominając sobie, że mogę się rozłączyć. Siedziałam w ciszy. Wiedziałam, ze jeśli się odezwę głos mi zadrży.- Sam jest moją przyjaciółką ja nie umiem wybrać. Zrozum... Znam ją ponad rok. Jest naszą menadżerką i jest dla mnie jak siostra.-cicho prychnęłam.
-Ale ty nie jesteś dla niej jak brat! jesteś dla niej jak facet którego musi mieć! Nie zauważyłeś, że ona chce nas rozdzielić?! Myślisz, że czemu powiedziała o piosence?! Liczyła, ze tak się zachowam! A teraz daj mi spokój!-powiedziałam rozłączając się i rzucając telefonem o drzewo. Ukryłam twarz w dłoniach i nie zabierając za sobą ani gitary ani telefonu ruszyłam przed siebie.  Nie miałam pojęcia gdzie jestem. W tej części lasu nigdy nie byłam. Powoli zaczynało zmierzchać. Postanowiłam obrać jeden kierunek i iść na wprost by trafić na ulicę. Mijały godziny, a może po prostu ja tak myślałam. Nie miałam przy sobie nic. Nawet telefonu by zadzwonić po pomoc. Nagle usłyszałam szumy i odgłos zapalanego auta. Postanowiłam iść dalej w tym kierunku. Nim się obejrzałam była przy jakiejś ulicy w centrum miasta. Było zbyt ciemno by cokolwiek dostrzec toteż szłam na oślep. Byłam przekonana, że idę chodnikiem gdy nagle usłyszałam pisk opon i klakson. Coś uderzyło we mnie zadając mi okropny ból w klatce piersiowej. Wzięłam głęboki wdech po czym osunęłam się po masce auta i opadłam na ziemię. Cieszyłam się, że przynajmniej nie straciłam przytomności i kontaktowałam. Jakiś chłopak wrzeszczał ,,Ratunku! Niech ktoś zadzwoni na pogotowie!'' jasne światła auto zostały zasłonięte a nade mną pochyliła się ciemna postać. Powieki powoli zaczęły mi opadać, a mięśnie odmawiać posłuszeństwa. W ostatniej chwili mojej przytomności udało mi się rozpoznać w chłopaku Arona, ale przecież to było niemożliwe. To nie mógł być on, a jednak te jego włosy, te pełne usta i te oczy, które niegdyś spoglądały na świat przez różowe okulary utwierdzały mnie w przekonaniu, że to on. Ostatkiem sił usłyszałam syrenę i ciepły głos Arona...
-To moja wina... Czemu ty Mimi*?
_________________________
* Tak była nazywana Mia przez Arona w dzieciństwie.
Od Chocolate997: Rozdział pisany pod wpływem weny! Tak ogromnej chyba nie miałam! Co chwilę miałam inny pomysł i inny scenariusz akcji, a wyszło jak wyszło. Początek trochę inny niż zwykle. Boddie marudzi, ze jest za krótki a wy jak sądzicie? Może i za krótki, ale tylko na taki fragment miałam niestety zasób weny;P

piątek, 13 lipca 2012

[11] - Zawiodłam się na tobie. Myślałam, że jesteś inny... Lepszy!

Cassie...
 Zbierało mi się na płacz. Pierwszy raz od tak dawna zbierało mi się na płacz. Stałam jeszcze przez chwilę na holu, po tym jak Mia wyszła i nie dowierzałam własnym oczom. Nie, to się nie działo naprawdę. Zayn taki nie jest, a Mia by mnie nie zostawiła. Na pewno zaraz zawróci, wykrzyknie "żartowałam" i odstawi walizkę. 
  Czekałam. 
  Zayn wrócił się do pokoju, Sami za nim ze zwycięskim uśmiechem. Niall, Louis, Liam i Harry po chwili ruszyli za nimi. Valerine uczepiona Harry`ego wystawiała mi język. 
  A ja czekałam. Usiadłam na ziemi i czekałam. Bo to był żart. Na pewno żart. 
  Sekundy mijały, minuty wlokły się w nieskończoność, a Mii nadal nie było widać. Po 15 minutach spuściłam głowę w geście poddania. 
  Zostawiła mnie. Nie dziwię się jej wybuchu emocji, w końcu Zayn jakby nie patrzeć dokonał wyboru. I wybrał Sam. 
  A ja jej musiałam wręczyć nagrodę. Valerii zresztą też. 
  Zacisnęłam ręce w pięści i wstałam, kierując sie w stronę pokoju chłopaków. Kopniakiem otworzyłam drzwi i wbiłam wzrok w Sami. Siedziała na obrotowym krześle i uśmiechała się słodko do chłopaków - do każdego z osobna. Zmrużyłam oczy, podeszłam wolno do Sami, po czym uderzyłam w twarz. Dziewczyna spadła  z krzesła, trzymając się za policzek. Niall, Louis i Liam natychmiast się podnieśli, gotowi zabrać ode mnie Samanthę. Zayn... A nawet nie wiem gdzie on był. W kącie pokoju dostrzegłam Harry`ego, który trzymał na kolanach Valerie. Blondynka uśmiechała się słodziutko, przytulając się go siebie. Loczek nie zareagował na moje przyjście, dopiero gdy wymierzyłam cios, podniósł głowę zszokowany. 
  A ja uklękłam przy Sami, złapałam ją za włosy i przybliżyłam swoją twarz do jej. Następnie wyszeptałam: 
  - Ty suko...
  I znów uderzyłam. A potem znowu, i znowu, i znowu. Sam płakała i tarzała się po ziemi, niezdolna do samoobrony. Wołała tylko "pomocy". Słyszałam chłopców, czułam jak próbują mnie od niej od targać, ale na marne. Furia górowała. Nie myślałam o konsekwencjach. Chciałam tylko by cierpiała. 
  Sama nie wiedząc kiedy zaczęłam płakać, zadając kolejne ciosy. W pewnym momencie, jakbym opadła z sił, pozwoliłam się odepchnąć Liamowi od Sam. Wpadłam prosto w ramiona Harry`ego. Próbowałam się wyrwać, ale zbyt mocno mnie trzymał. Nie dałam rady. 
  - Cii... Cicho, spokojnie... Cassie, uspokój się... Cii... - mówił kojąco. Wreszcie przestałam się wyrywać i pozwoliłam się zabrać na ręce i wyprowadzić. 
  Harry wyprowadził mnie na dół, do ogrodu, na taras hotelu. Tam postawił na ziemię i przytulił mocno do siebie. Napierał przy tym na mnie tak bardzo, że cofnęłam się aż do barierki i  oparłam się  o nią plecami. Chłopak kołysał się ze mną, przytulając cały czas mocno - póki się nie uspokoiłam. 
 Po kilku minutach, złapał mnie za podbródek, zmuszając do tego, bym na niego spojrzała. Przestałam płakać, patrzyłam się tylko tępo w jego oczy. 
  - O matko, Cassie... Nie przesadziłaś?! - wychrypiał chłopak, opierając swoje czoło o moje. 
  - Nie - odparłam szeptem. - Nie, na pewno nie przesadziłam! Jej się należało jeszcze więcej! Ona.. Ona.. 
  - Wiem co zrobiła, Cassie... Wiem. Ale... Ona może cię za to pozwać, albo co... Cassie, nie powinnaś..
  Nie wytrzymałam. Odsunęłam go lekko od siebie, lecz i tak nasze twarze dzieliły centymetry. 
  - Powinnam! Broniłam swojej przyjaciółki! A wy?! Nie dość, że Mia pomogła wam się zakwalifikowawszy do dalszego etapu, to wy jeszcze pozwalacie ją obrażać! Jak wam nie wstyd?! A ty.. - Spojrzałam na niego z odrazą i popchnęłam jeszcze dalej. - A ty... Nie myśl, że nie wiem skąd Valeria i Sam miały klucze. Ty... Ty je wypuściłeś... Zawiodłam się na tobie. Myślałam, że jesteś inny... Lepszy! 
  - Bo jestem! - wykrzyknął Harry. - Ale ty nawet nie wiesz co czułem widząc cię razem z Liamem... Jaką zazdrość! Jak spaliście razem.. Myślałem, że... Ja... 
  Harry spojrzał mi w oczy, a następnie wychrypiał. 
  - Ty nic nie rozumiesz... 
  Zmrużyłam oczy. 
  - Oczywiście, że nie. - wyszeptałam, a następnie wymierzyłam mu cios w policzek. - Idź z takimi tekstami do Valerie, tej dziwki z rowu! 
  Następnie wyminęłam go i pobiegłam pędem do naszego wspólnego pokoju. W błyskawicznym tempie się spakowałam i po ok. 10 minutach stałam przed hotelem.Słysząc dźwięk przychodzącego sms, wyjęłam telefon i odczytałam wiadomość:
"Wybacz Cassie, że tak wyszłam... Bez wyjaśnień, bez pożegnania. Ale po prosu... Nie mogłam dłużej. Miałam tego dość, Musiałam stamtąd wyjść... uciec. Wybacz mi. Twoja Mia. "
_______________________________
  Od Boddie: Rozdział krótki, ale myślę, że akcja Wam wszystko wynagradza. Mi osobiście się podoba, a Wam? :)