środa, 31 października 2012

[37] - Żyłem umierając. Umierając żyłem

Cassie...
  Przez chwilę stałam zdezorientowana. Dopiero po kilku sekundach stanowczo odepchnęłam od siebie Loczka, sapiąc ze złości.
  Minęła chwila nim wreszcie się odezwałam:
  - Wynoś się... - wysyczałam przez zęby.
  Harry spojrzał na mnie smutnym wzrokiem i zrobił krok do przodu - od razu odskoczyłam do tyłu.
  - Cassie, proszę wysłuchaj mnie... - zaczął, lecz nie dane było mu dokończyć.
  - Nie! Nie, Harry! Zostaw mnie w spokoju! Chcę zapomnieć! Mam już dość! Zawsze jak już wszystko zaczyna się naprawiać, staje na dobrej drodze, ktoś to wali! Ja albo ty! Ja już nie chcę, nie mogę dłużej tego znieść! - wrzasnęłam. Poczułam jak moje oczy napełniają się łzami. Zamknęłam powieki, by Harry nie spostrzegł ich i cofnęłam się aż pod ścianę. - Najwyraźniej twoim przeznaczeniem jest Valerie, a ja...
  - Ja jej nie kocham do cholery! - usłyszałam wściekły głos Hazzy. Zapadła cisza, którą przerwał wreszcie Harry. - Ja kocham tylko ciebie. Zawsze kochałem. - wyszeptał tuż przy moim uchu. Wystraszona otworzyłam szeroko oczy, lecz nie miałam już gdzie uciec. Loczek oparł obie dłonie po moich bokach, umożliwiając mi tym samym jakikolwiek ruch. Ciągnął dalej: - Już od pierwszego wejrzenia, tam na tej imprezie cię pokochałem. Nie, nigdy nie byłaś mi obojętna, Cassie. To w Valerie się zauroczyłem, ale później spotkałem ciebie. A Valerie wszystko tylko utrudniała. Nie chciałem jej odrzucić, bałem się, ze to ją zrani...
  - Więc wolałeś zranić mnie? - spytałam ostro. 
  Harry przez chwilę nie odpowiadał, po czym pogłaskał mnie po policzku i pokręcił głową.
  - Nigdy nie chciałem cię zranić. Cassie, ja po prostu...Nie chciałem zawieść zespołu, a menadżer twierdził, że taki trójkąt miłosny - ja, ty i Valerie - podekscytuje ludzi. Będą chcieli więcej informacji o nas i tak dalej... A to sprawi, że będziemy na pierwszych stronach, ludzie będą głosować na nas. - znów pokręcił głową. - Sława zakręciła mi w głowie. Jakimś cudem przyćmiła mi ciebie. Ale gdy wyjechałaś... Nawet nie wiesz jak bardzo cierpiałem, nie mogąc cię oglądać każdego dnia, słyszeć twojego głosu. Próbowałem się dostać do Mi, by powiedziała mi gdzie jesteś, ale menadżer zabronił mi kontaktowania się z nią. Och, Cass, popełniłem największe głupstwo w życiu. Okłamałem cię i straciłem. Podle oszukałem, dla swoich zachcianek. Ale Cassie, przeżyłam też niemal depresje, gdy po tygodniu cię nie ujrzałem. Żadna fanka, sława czy pieniądze nie mogły się z tobą równać. Żyłem umierając. Umierając żyłem. Cass, brakuje mi ciebie, tak cholernie mi ciebie brakuje! Nie potrafię bez ciebie funkcjonować, a wszystko bez ciebie traci sens. Podczas tych kilku dni, praktycznie nie żyłem. Robiłem tylko to co mi kazali, to co musiałem zrobić. Nie chciałem zawieść i zranić przyjaciół. Ale to ty byłaś cały czas w moim sercu, nie Valerie czy jakakolwiek inna dziewczyna! Cass, do cholery przebacz mi albo zabij!
  Stałam jak wyryta, słuchając jego słów. Skończywszy Harry musnął lekko swoimi ustami moje wargi, odsuwając się dosłownie na milimetr.
  Nie wiedziałam co zrobić, powiedzieć, jak się zachować. Rozum krzyczał - wywal go przez okno, ale serce... Serce znów dało się uwieść jemu urokowi. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak okropnie mi go brakowało.  Jak strasznie brakowało mi dotyku jego rąk, bliskości ciała, pocałunków czy spojrzeń.Nie potrafiłabym znów przetrwać tych kilka tygodni z dala od niego. Potrzebowałam go jak powietrza, nie on był moim powietrzem. Tak jakby, kiedy tylko go spotkałam Harry zabrał mi wszystko - umysł, serce i wiele więcej. I nie oddał. Musiałam go mieć przy sobie, musiałam!
  Poczułam jak trzęsie mi się broda. Zaraz się rozbeczę, pomyślałam. Ale, za ni to się stanie...
  Przyciągnęłam do siebie Harry`ego, wbijając się w jego wargi. Chłopak natychmiast oddał. Po chwili chwycił mnie w pasie i nie przerywając pocałunki, obrócił mnie wokół własnej osi, przytulając jednocześnie mocno. Poczułam jak po policzkach spływają mi łzy. Ale nie łzy bólu i cierpienia. Łzy szczęścia.
***
  Całą noc spędziliśmy na balkonie, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Harry mówił mi o karierze, podróżach,  fankach i sławie. Jakie są tego dobre i złe strony. Opowiadał śmieszne epizody z życia gwiazdy. A ja o tych kilku tygodniach w "ukryciu", o problemach [ psychicznych? W końcu zobaczyła trupa ] Mi. Harry zaś o kłopotach Zayna. O tym, że Liam znalazł nową dziewczynę - Danielle, a Niall postanowił przejść na dietę, którą dzielnie pilnuje Louis. 
  Gdzieś o 8.00 zeszliśmy do kuchni [ Harry uparł się, że będzie mnie cały czas trzymał i nie puści ] w której zastaliśmy już Olivera i Zayna. Przeprosiłam szatyna, który od razu mi wybaczył. Wyjaśniłam wszystko Oliverowi, który zaczął być niewiarygodnie szczęśliwy z powodu "odnowienia" związku. 
  Pół godziny później zeszła Mia. Przez chwile gapiła się na nas - mnie i Loczka -  oniemiała, a później poczłapała do Zayna.
  Po chwili szatyn wyskoczył z propozycją imprezy, na co wszyscy [ prócz Mi ] wyrazili ogromna chęć. Zayn każdemu przydzielił obowiązek i po kilku minutach rozeszliśmy się do danego "sektora".
_________________
Od Boddie: Nie podoba mi się. Nie miałam na niego zbyt wielkiej weny... W ogóle nie miałam na niego weny! Liczę, że chociaż Wam się spodoba...

środa, 24 października 2012

[36]-Wiem, ze łatwo jest mówić, a samemu robić, ale uczucia nie są łatwe. Musisz być silna i dążyć do tego co chcesz osiągnąć.

Mia...
                        Siedziałam na łóżku kołysząc się nie boki. Nic nie było mnie w stanie uspokoić. Słyszałam jakieś rozmowy z pokoju Cassie, ale nie miałam siły by do niej iść. Oparłam się o łóżko i zamknęłam oczy. Całą noc śnił mi się Aron i wydawało mi się, że on tu był. Może rzeczywiście wariowałam? To osamotnienie nie wpływało na mnie dobrze. Nie czułam już tego samego do Zayna co wcześniej. Tak kochałam go... ale już nie tak bardzo. Może to przez to, że długo go nie wiedziałam? Że odzwyczaiłam się od jego bliskości? Coraz trudniej było mi żyć na tym świecie, a każdy dzień był dla mnie nie do zniesienia, a by go przeżyć potrzebowałam jakichś celów. Starałam się je wyznaczać, ale powoli nie miałam ich. Wstałam ostrożnie i podeszłam do okna. Osunęłam się po ścianie i usiadłam w wnęce. Jasne promienie słońca zachęcały by wyjść i oddać się zabawie. Ktoś wszedł do pokoju, ale nie obróciłam się. Po chwili Oliver usiadł na przeciwko mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. Zastanawiałam się czemu wtedy wyjechał. Przecież miał tu mnie... Tatę...
-Jak się czujesz?-spytał patrząc przez okno. Uśmiechnął się, ale mnie nie było stać na ten gest. Nie odpowiedziałam. Siedziałam w milczeniu przypatrując się wyrazowi twarzy bruneta.- Dowiedziałem się o całej tej historii z porwaniem...-powiedział cicho a ja utkwiłam wzrok w stopach.
-To było dawno...-powiedziałam obejmując się rękoma.
-Ty już go nie kochasz prawda?-powiedział, a ja się zastanowiłam.
-Nie wiem co mam czuć. To jest za trudne. Za bardzo boli...-powiedziałam siadając do niego plecami i opierając się o jego ciało. Gdy byłam mała robiłam tak gdy tata nie miał dla mnie czasu lub mama nie pozwalała mi wejść do kuchni by zobaczyć tort.
-Wiem, ze łatwo jest mówić, a samemu robić, ale uczucia nie są łatwe. Musisz być silna i dążyć do tego co chcesz osiągnąć. Jak myślisz? Czemu wyjechałem?-wzruszyłam ramionami.-Bo chciałem osiągnąć szczyt swych możliwości. Jednak to nie było to czego pragnąłem. Tak na prawdę chciałem być tu z tobą i ojcem. Pomóc ci tak jak kiedyś i pocieszyć...
-Akurat teraz było mi to potrzebne.-powiedziałam bawiąc się dłońmi. Chłopak zignorował jednak moje słowa.
-Widzisz... Każdy podejmuje decyzje i uczy się na błędach. Ty też takie popełnisz i musisz umieć je naprawić.-powiedział całując mnie w głowę. Siedzieliśmy dłuższą chwilę w ciszy. Gdy chłopak podniósł się i wyciągnął do mnie rękę.- Czas na śniadanie.
***
                 Stałam oszołomiona tak przez dłuższą chwilę, wpatrując się w Loczka przytulającego do siebie Cass. Cieszyłam się razem z nimi lecz gdy Harry zaproponował zorganizowanie imprezy trochę posmutniałam. Nie wiem czy byłam na to gotowa i czy tego chciałam...
-Oj Mia... Będzie fajnie.-mówił rozentuzjazmowany nastolatek. Gdy chciałam usiąść na fotel Zayn przyciągnął mnie do siebie i posadził sobie na kolanach.
-Dobrze ci zrobi taka zabawa.-powiedział mocno mnie przytulając. W jego głosie nie czułam już takiej troski jak przed naszym rozstaniem. Wydawał mi się obojętny i nie czuły, ale chyba tylko ja tak uważałam, bo inni patrzeli na nas jak na najpiękniejszą parę w okolicy.
-Dobrze...-powiedziałam pod naciskiem przyjaciół i utkwiłam wzrok w Cassie. Dziewczyna chyba jako jedyna chyba zauważyła, że coś tu nie pasuje. Zayn mocniej mnie uściskał co spowodowało ból mojego rannego brzucha. Skrzywiłam się, ale nie wydobyłam z siebie żadnego dźwięku. Na chwilę zamarła niezręczna cisza i wiedziałam że wszyscy mi się przyglądają. Mieli mnie za wariatkę. Zbzikowaną dziewczynę, która widzi umarłych. Powoli zaczynałam tak sama siebie postrzegać. Nie miałam żadnych perspektyw i moje życie wydawało się powoli kończyć. Zayn rozluźnił uścisk i sadzając mnie na fotelu wstał.
-To trzeba załatwić jedzenie i alkohol.-powiedział zadowolony. Po chwili zaczął rozdzielać obowiązki. Ja i Cass miałyśmy zająć się dekoracjami, Lou i Niall[co było okropnym pomysłem] mieli jechać po jedzenie, Oliver po alkohol, a Harry i Zayn pozapraszać ludzi. Nigdzie nie mogłam jednak znaleźć Liama. Gdy chłopak się pojawił Zayn powiedział, że ma trochę tu ogarnąć i zająć się muzyką. Dalej nie byłam jakoś pozytywnie nastawiona do tego pomysłu, ale czekałam co się wydarzy.
___________________________
Od Chocolate997: Mi osobiście się nie podoba. Nie miałam na niego pomysłu i wena chyba mi się wykończyła chodź mam pomysł na kolejny. Znowu wprowadzę zamieszanie i będzie to już chyba moje ostatnie. Powoli dobiegamy do końca i muszę powiedzieć, że dużo rozdziałów jak dotąd jest,a to nie koniec.

sobota, 20 października 2012

[35] - Ty ją po prostu niszczysz od środka! Jesteś dla niej jak narkotyk, który powoli ją zabija, ale nie może skończyć, bo daje jej to za dużą przyjemność!

Cassie...
  Chodziłam w kółko po salonie, gryząc z nerwów wargę i bawiąc się swoimi palcami. Niedaleko, na kanapie leżała Mia, nieprzytomna, ale cała i zdrowa. W kuchni siedzieli Oliver i Zayn i o czymś rozmawiali. Ja zostałam wyproszona. 
  Powiem szczerze: znienawidziłam Zayna. Znienawidziłam siebie, że w ogóle mu pomogłam odzyskać Mię, choć tu usprawiedliwiałam siebie tym, że pomogłam nie jemu, lecz dziewczynie. Byłam na niego wściekła i najchętniej wyrzuciłabym go z domu. Przy małej pomocy Olivera, ale tam... 
  Wiedziałam jednak, że Mia nie wybaczyłaby mi tego później. jakoś więc musiałam znieść jego obecność. Choć przychodziło mi to z trudem.
  Źle się czułam karząc wybierać Harry`emu między mną a zespołem. Prawdę mówiąc nie wiem czy kazałam mu wybrać zespół czy przyjaźń. Chyba oba zawarte w jednym. Wstydziłam się tego. Wiedziałam jak ważni byli dla niego chłopcy i że nie opuściłby ich nigdy w potrzebie. Zachowałam się po prostu jak świnia, lecz byłam kierowana emocjami, a zwłaszcza wściekłością i bólem. Tak, prawdę mówiąc, chciałam by i on cierpiał tak jak ja, gdy dowiedziałam się o tym oszustwie. Wtedy. Teraz było mi to nawet obojętne. Nie chciałam go skrzywdzić, nie miałam takiego zamiaru. Byleby dał mi wreszcie spokój. Przysięgłam sobie zapomnieć. Tyle, że on nie dawał mi szans.
  Wreszcie zostałam zawołana do kuchni, w której na szczęście ujrzałam tylko Olivera - Zayn podobno ulotnił się do łazienki.
  - O czym rozmawialiście? - spytałam obojętnym tonem. Domyślałam się o czym, ale chciałam się upewnić.
  Oliver wzruszył ramionami i już otworzył usta by odpowiedzieć, gdy z salonu dobiegł nas krzyk. Krzyk Mi. 
  Natychmiast zerwałam się do biegu, wypuszczając z rąk kartonik z sokiem. Zaraz za mną w salonie zjawił Oliver. 
  - Mia! - wrzasnął Zayn i podał mi nóż. Cały zakrwawiony. Wzięłam go szybko i z przerażeniem stwierdziłam, że na brzuchu Mi widnieje kilka ran z których powoli sączyła się krew. Strach zastąpił gniew. 
  - Co ci odbiło?! - wykrzyknęłam.
  - Tu był Aron... - odpowiedziała cicho przyjaciółka. Myślałam, że zwariuje. - To ty rozerwałeś mi koszulkę? - spytała Zayna, ale ten tylko odparł, że był wtedy w łazience.
  Następne piętnaście minut spędziliśmy przekonując Mię, że Aron nie żyje i miała zwidy. Dziewczyna drżała w ramiona Zayna, który cały czas przytulał ją mocno do siebie. Wreszcie po pół godzinie, szatyn kazał się nam wszystkim rozejść. Przez kolejne pół godziny kłóciłam się z nim, dlaczego on może przebywać z Mią, a ja już muszę iść. Mia jakoś słabo próbowała nam przerwać tę kłótnie, aż wreszcie zasnęła. Do jej pokoju zaniósł ją Oliver, ponieważ ja z Zaynem całkowicie oddaliśmy się kłótni w której trochę go na powyzywałam. Ale on mnie też. 
  - Jesteś debilem! Takich jak ty powinno się leczyć! - wrzasnęłam już któryś raz z kolei.
  - Cassie, do cholery! Gdybyś nie była tak głupio uparta, wszystko by wyszło! - zawołał wściekły Zayn. - Chciałem dobrze! Chciałem pomóc!
  - Tylko, że coś nie wyszło! Mógłbyś się nie mieszać zawsze w nieswoje sprawy! - warknełam.
  - Ale za to ty masz do tego uprawnienia?!
  - Gdyby nie ja, najprawdopodobniej nigdy nie spotkałbyś już Mi! Siedziała przez ciebie cały czas w pokoju, płacząc i tnąc się! Ty w ogóle na nią nie zasługujesz! Nic tylko ją ranisz! To przez ciebie Mia jest w takim stanie, jakim jest! Ty ją po prostu niszczysz od środka! Jesteś dla niej jak narkotyk, który powoli ją zabija, ale nie może skończyć, bo daje jej to za dużą przyjemność! - wykrzyknęłam na cały głos. Zayn wpatrywał się we mnie zszokowany. W jego oczach dostrzegłam ogromny ból, gdy cofnął się pod ścianę. - Zayn, ja... Ja.. - zaczęłam dukać, zdając sobie sprawę, że przegięłam. Zraniłam go mocniej, niż on mnie.
  Szatyn odwrócił się do mnie tyłem, mówiąc cicho:
  - Wynoś się, Cassie.
  Przez chwilę stała w bezruchu, zaciskając usta. Przecież na tym mi zależało, prawda? Zranić go mocniej niż on mnie. Więc dlaczego teraz czułam tak okropny żal, ból i złość? Ale złość na siebie?
  Spuściłam głowę i odwróciłam się w stronę schodów. Dostrzegłam an nich Olivera, gapiącego się na nas z otwartymi ustami. Widział wszystko, przebiegło mi przez myśl. Ominęłam go, nie patrząc mu w twarz i wbiegłam do swojego [ tak nazywałam pokój gościnny, w którym przebywałam ] pokoju.
***
  Obudził mnie jakiś szelest za oknem. Zaświeciłam światło i zamrugałam porażona jasnym światłem. Gdy moje oczy przyzwyczaiły się już do jasności, na balkonie spostrzegła jakiś ruch. Wzięłam głęboki oddech przypominając sobie Greogra i to, jak wpuściłam go przez balkon do pokoju... Przez co niemalże wszystko potem zniszczyłam. 
  Podeszłam jednak ostrożnie do drzwi balkonowych i przylgnęłam do szyby. Widziałam w smudze światła padającej na taras, czyiś cień, nie potrafiłam mimo to zidentyfikować do kogo należał. Zmarszczyłam brwi, po czym wzięłam głęboki oddech uchylając delikatnie drzwi. Od razu otworzyły się szerzej, a do pokoju wszedł...
  - Harry - szepnęłam zdziwiona, nim chłopak zamknął mi usta pocałunkiem. 
____________________________
Od Boddie: Nawet mi się podoba. Początek niezbyt, ale potem już tak :D Mam nadzieję, że Wam też :P

wtorek, 16 października 2012

[34]-Mia on nie żyje. Widziałaś jak ginął. To wszystko przez to, że straciłaś dużo krwi.

Mia...
                           Stałam jak wryta wgapiając się w Olivera jak trzyma za chabety Harry'ego. Chłopak był naprawdę siły i chyba nawet Loczek nie dał by mu rady. Po chwili postawił go na ziemi i pomógł podnieść się dziewczynie.
-Wszystko gra?-spytał cały czas mierząc wzrokiem Hazze. Dziewczyna przytaknęła i otrzepała ciuchy. Wzięłam głęboki wdech i poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Spojrzałam na Zayna jeszcze bez większego entuzjazmu. Byłam na siebie wściekła. Właściwie nie wiedziałam, czy dobrze zrobiłam przebaczając mu.
-Kto ty?-spytał Loczek patrząc na mojego brata z wściekłością. Oliver był od Loczka o wiele wyższy więc Hazza miał mały problem by spojrzeć mu w oczy.
-A co cię to interesuje? To raczej poufne informacje.-powiedział ze złością. Nie lubiłam gdy stawał się zły. Był wtedy strasznie agresywny. Szybko, a raczej tak szybko na ile miałam sił podeszłam do niego i lekko odepchnęłam go od Harry' ego bo prawie by an niego wszedł.
- Wiesz. Skoro znasz moją dziewczynę to...-Cass głośno się zaśmiała przytulając się do Olivera.
-Ja? Twoją dziewczyną? Chyba raczej urocza Valerie. Nie odpowiedziałeś mi na moje pytanie.-powiedziała, a Harry odszedł zaciskając dłonie w pięści. Byłam zła, że tek wyszło. Nim zdążyłam zareagować Cass podeszła do Zayna chcąc go uderzyć, ale ten złapał ją za dłoń i spojrzał z politowaniem
-Uspokój się. Chciałem dobrze i myślałem, że mu się uda, ale jednak ty jesteś bardziej uparta niż myślałem.-oparłam się o brata czując jak kręci mi się w głowie. Moje zabandażowane nadgarstki nagle mocniej zaczęły krwawić, a ja poczułam jak odpływam.
-Jesteś skończonym kretynem!-wrzeszczała Cass, ale nie jestem tego pewna. Obraz powoli tracił kształty, a słowa zlewały się z sobą.
-Mia!-krzyknął Oliver biorąc mnie na ręce. Nie czułam już żadnych mięśni czy nerwów mogli by mnie dźgać, a ja i tak bym nic nie czuła.
-Mia!-krzyknął równo Zayn z Cass. Przeszedł mnie dreszcz i zasnęłam.
***
                  Obudziłam się u siebie w domu, co nie było dobrą nowiną. Chciałam wyjść na dwór! Iść na dyskotekę i się zabawić! Szybko się podniosłam i wstałam. W pokoju nikogo nie było. Nadal miałam zawroty w głowie i czułam się jak po niezłym kacu. Zmarszczyłam czoło i uśmiechnęłam się widząc... Arona?! Odskoczyłam wystraszona i krzyknęła. On jednak zbliżał się. Przecież to niemożliwe, by przeżył! Sama widziałam jak umierał wyznając mi miłość! Był coraz bliżej. 
-Mia...-usłyszałam zachrypnięty głos Arona i to jak rozrywa moją koszulkę. Jeszcze raz wrzasnęłam. -Mia!!-tym razem wrzeszczał ktoś inny. A mianowicie Zayn. Otworzyłam oczy i zobaczyłam na swoim brzuchu pełno skaleczeń. Krwawiłam... Lubiłam to uczucie.  Było inne od tych wszystkich. Podniosłam wzrok i ujrzałam mulata opatrującego mi rany. Ktoś wyjął mi coś z ręki. Spojrzałam na Cass w której oczach czaiło się przerażenie po czym przeniosłam wzrok na ostry nóż w jej ręce.
-Co ci odbiło?!-krzyczała. Znowu na mnie wrzeszczała. Ale martwiła się o mnie. Zachłysnęłam się powietrzem i zaczęłam kaszleć. 
-Tu był Aron...-powiedziałam patrząc na przyjaciół. Wiedziałam, że uznają mnie za wariatkę, ale tak było! Ja go widziałam! Stał przede mną i rozerwał mi koszulkę!- Ty rozerwałeś koszulkę?-spytałam Zayna, ale ten zaprzeczył.
-Gdy przybiegłem leżała na ziemi.-powiedział, a ja zamarłam. 
-Mia on nie żyje. Widziałaś jak ginął. To wszystko przez to, że straciłaś dużo krwi.-mówiła Cass uśmiechając się do mnie. Wiedziałam, że mi nie uwierzą... Nagle drzwi zamknęły się z hukiem, a ja podskoczyłam wystraszona. Nie musieli mi wierzyć. Ja wiedziałam, że ktoś tu był i jeśli nie był to Aron to ktoś kto go znał i mnie też. Siedziałam jeszcze długo na kanapie wpatrując się w miejsce gdzie przed momentem stał wysoki blondyn i nie śmiałam się ruszyć. Nawet gdy Zayn mnie przytulił. Za bardzo się bałam.
__________________
Od Chocolate997: Sama nie wiem czy chciałam żeby to był sen czy może jakieś zwidy... Nie miałam pomysłu na rozdział więc jest jaki jest.

piątek, 12 października 2012

[33] - " Cassie to przeszłość. Byłem nią zauroczony, lecz moją prawdziwą miłością zawsze była Valerie"

Cassie...
  Mia była w fatalnym stanie. Praktycznie bez Zayna nie żyła. Podejrzewałam ją nawet o rozmyślaniach nad samobójstwem. Oliver opowiadał mi, że całe te tygodnie siedziała w pokoju, płakała i cięła się. A on nie potrafił jej pomóc, zatrzymać przed samookaleczeniem się. Pamiętam, że cały był roztrzęsiony mówiąc to. Widziałam, że podzielał cierpienie Mi, choć najprawdopodobniej nie wiedział skąd u dziewczyny pojawił się taki ból. Ale nie potrzebował tego wiedzieć, by ją pocieszać. Zastępował mnie przez te tygodnie za co byłam mu dozgonnie wdzięczna. Nie sadziłam, że z Mią może być tak źle. 
  Oliver stał się dla mnie jak brat. Był jeszcze bliższy niż Liam. Nie onieśmielał mnie już tak jak na początku, co było zasługą dwugodzinnej rozmowy z nim i Mią. Odważyłam się nawet wyciągnąć go z jej pokoju, gdy wspomniał o Zaynie. Ba, odważyłam się go opieprzyć o uwagę o nim. 
  Choć głównie wyciągnęłam go stamtąd, gdyż wpadłam na genialny pomysł.Oliver co prawda nie był do niego zbyt przekonany, ale i tak postawiłam na swoim.
  - Halo? Zayn? - powiedziałam parę minut później do słuchawki. Po drugiej stronie usłyszałam zachrypnięty, aczkolwiek bardzo szczęśliwy głos chłopaka:
  - Cassie?! Och, Cass jak dobrze cię słyszeć... - mówił.
  - Tak, tak, wiem. Ciebie nieco mniej - odparłam zła, przypominając sobie wcześniejszą krzywdę. Przez chwile panowała cisza, która ostatecznie przerwał Zayn:
  - Cassie, ja... Naprawdę nie chciałem.. Ale nie mogłem nic zrobić, Harry też nie chciał, musisz go zrozumieć...
  - Zamknij się i słuchaj - warknęłam, wściekła o wzmiankę o Harrym. Chłopak posłusznie wykonał polecenie, a mój plan przyjął z ogromnym szczęściem. Obiecał mi, że będzie punktualnie w umówionym miejscu i nie przyprowadzi nikogo - a już zwłaszcza paparazzich.
  Dwa dni później powoli sprowadzałam Mię ze schodów. Niewiarygodne jak ta dziewczyna się zapuściła! Ledwo chodziła. O ile ja dawałam sobie radę z rozłąkom z Harrym, ona bez Zayn niemalże umarłą. Może polegała to na wyrządzonych krzywdach. Nie wiem.
  Minęło kilka minut nim doszłyśmy, tam gdzie chciałam. Przyznam, że okropnie się stresowałam. Bałam się, że zamiast pomóc, pogorszę tylko sprawę.   Z drugiej jednak strony, wierzyłam, iż uda się Zaynowi i polegałam na nim.
  Mia widząc chłopaka, nie chciała isć dalej. Musiałam ja siłą dowlec do Zayna. Gdy już dokonałam tego czynu [ co nie było takie trudne, ponieważ ja byłam dość silna, a Mia wręcz wychudzona ] natychmiast oddaliłam się od pary. Z dala słyszałam krzyki Mi pełen złości i spokojne odpowiedzi Zayna. Obejrzałam się by sprawdzić jak mu idzie i w tym samym momencie wpadłam na drzewo.
  Zamrugałam zdezorientowana i minęła dość pokaźna chwila nim zrozumiałam, że nie wpadłam an drzewo tylko na... Harry`ego.
  Zacisnęłam szczęki, próbując uwolnić się z uścisku chłopaka. Obiecałam sobie, że jak tylko to zrobię pójdę i przywalę Zaynowi. Ale tak porządnie. Żeby wił się z bólu. Ja mu pomogłam, w dodatku po tym jak bezczelnie mnie oszukał, a ten?!
  Widząc, że próby wyrwania się nie wychodzą mi zbytnio [ przy każdym moim ruchu, Harry mocniej mnie ściskał] warknęłam, nie patrząc na chłopaka:
  - Puszczaj mnie, natychmiast!
  - Najpierw muszę ci coś wyjaśnić... Potem zrobisz, jak będziesz uważała! - powiedział spokojnie Loczek.
  Zacisnęłam dłonie w pięści i uderzyłam go w twarz. Puścił, trzymając się jedną dłonią za twarz. Drugą opierał się o drzewo, patrząc na mnie zszokowany. Ja również byłam swoim zachowaniem zdziwiona. Prawdę mówiąc nigdy nie uderzyłam człowieka z pięści. Ręka dlatego bolała mnie okropnie.
  - Daj mi spokój i spieprzaj do tej swojej suki! - wykrzyknęłam, próbując przejść obok niego. Od razu przeklęłam, że włożyłam buty na obcasie. Obejrzałam się jeszcze prędko do tyłu - całowali się. Mój plan się udał. Bomba. Zaynowi przyłożę przy najbliższej okazji.
  Wyminęłam Harry`ego i już prawie wyszłam z lasu, gdy poczułam szarpnięcie. Cofnęłam się do tyłu, zahaczając nogą o korzeń. Z piskiem zwaliłam się na Harry`ego, który nie dość, ze zdziwiony objął mnie mocno w pasie, to po chwili przetoczył się tak, bym to ja była na dole. Sprytne. Nie miałam możliwości ucieczki. Zwłaszcza, że Loczek od razu sięgnął po moje ręce, bym nie próbowała znów zaatakować.
  - Cholera - powiedziałam cicho, próbując się.. próbując się w ogóle poruszyć!
  - Cassie... - wysapał Harry. - To nie tak. Nie tak jak myślisz.
  - Och, a więc nie chodziłeś z Valerie, podczas momentu w którym próbowałeś mnie wykorzystać w łóżku? - spytałam. Poruszyłam nogą, która od razu została przygnieciona nogą Hazzy.
  - Nie...Niezupełnie... To menadżer kazał udawać mi chłopaka Valerie! Ale to w tobie byłem i jestem zakochany! - warknął wręcz Harry.
  Prychnęłam.
  - Pewnie. - odparłam z kpiną. - Gdyby tak było to chociażbyś zerwał z Valerie, gdy wyjechałam! Ale nie, wy tworzyliście przepiękną, zakochaną w sobie na zabój parę.  " Cassie to przeszłość. Byłem nią zauroczony, lecz moją prawdziwą miłością zawsze była Valerie" - zacytowałam ze złością.
  Harry spojrzał na mnie zdziwiony.
  -Nie sądziłem, że będziesz oglądała moje wywiady - powiedział.
  - Mam dość uciążliwą babcię - wyjaśniłam, przewracając oczami. Zaraz jednak wykrzyknęłam z furią: - Zresztą co, myślałeś, że jak nie będę czytywała wywiadów o tobie i oglądała jakieś programy rozrywkowe o tobie, to możesz sobie opowiadać o mnie ile wlezie i obrażać mnie?! Żałosny jesteś...
  Harry fuknął zły. Nie wiedziałam kto był bardziej wściekły - ja czy on.
  - To wszystko przez menadżera! To on mi kazał to wszystko mówić, by wypromować zespół! - mówił. - Cassie, ja cię kocham!
  To ostatnie zdanie wykrzyknął na cały głos.
  - W takim razie zdecyduj: menadżer i zespół czy ja! - warknęłam i w tej chwili poczułam, jak ciężar Harry`ego schodzi z mojego ciała.
  Ale to nie się podniósł.
  To Oliver postawił go na nogi, pomagając mi tym samym uwolnić się od chłopaka.
_________________________
Od Boddie:  Rozdział mi się podoba, mam nadzieję, że Wam też :D Nie wiedziałam jak skończyć, więc zapożyczyłam sobie Olivera :D



czwartek, 4 października 2012

[32]-Istniejesz! Dla tysiąca fanek! Dla menadżera! Dla mnie! Istniejesz, a ja przez ciebie po raz kolejny cierpię!

Mia...
                               Przez te kilka tygodni nie wychodziłam, nie jadłam prawie nic, a piłam niewiele. Trudno było mi się na czymś skupić. Już nikt nie trzymał mnie przy życiu, ale postanowiłam czekać do ostatniej chwili. Nadal liczyłam, że... Nie, nie miałam co liczyć. Zresztą sama nie pozwalałam mu do siebie dotrzeć. Wszystkie sms od niego usuwałam nie czytając, a gdy dzwonił nie odbierałam. Moją jedyną przyjaciółką była żyletka i Cassie, która dzwoniła do mnie codziennie. Udawałam przed nią, że wszystko jest w porządku, ale tak na prawdę po każdej rozmowie z nią płakałam. Brakowało mi jej, a Jego... Nie mogłam przeboleć. Nie wiedziałam nawet jak poszedł im X Factor. Czasem dzwonił Lou, ale nie rozmawialiśmy o One Direction. Unikaliśmy tego tematu jak ognia. Ktoś zapukał do drzwi i wszedł do środka. Zwinęłam się jeszcze bardziej zakrywając się kołdrą gdy do środka weszła Cassie. Uśmiechała się... Była szczęśliwa... Tak przynajmniej wyglądała na pierwszy rzut oka. Nie miałam siły wstać. Nie miałam siły ruszyć się by ją przytulić.
-Mia...-powiedziała cicho podchodząc bliżej. Nie miałam odwagi otworzyć ust.- Jejku...-powiedziała siadając koło mnie i mocno przytulając. Nie płakałam już od dawna. Łzy wyschły i zostało po nich tylko wewnętrzne cierpienie.- Powiedz coś... Proszę cię...-powiedziała, ale ja ani drgnęłam. 
-Cassie...-nagle coś we mnie drgnęło. Wróciło to uczucie, które pojawiło się naszego pierwszego spotkania. To, że komuś na mnie zależy. Odwzajemniłam uścisk i zaszlochałam bo na nic innego nie było mnie stać. Rozmawiałyśmy godzinami, a przynajmniej mi się tak zdawało. Ja nie miałam co opowiadać. Dopiero po dłuższym czasie dziewczyna dostrzegła moje zakrwawione nadgarstki.
- Czemu ciągle to robisz?!-krzyknęła na mnie. 
-Dla mnie nie ma miejsca na tym świecie. Może tam będę szczęśliwsza...-powiedziałam gdy do pokoju wszedł Oliver. Siedział chwilę z nami przyglądając się Cass z uśmiechem. On jako jeden z niewielu przejmował się moim losem. Nie chciał mnie do niczego zmuszać, ale pomagał jak tylko mógł.
-Jak się poznałyście?-spytał, a my zaczęłyśmy rozmawiać. Nagle zapał do życia mi wrócił. Może nie do końca, ale jednak w małym stopniu.- Mia ostatnio był tu niejaki Zayn. Pytał o ciebie...- moja twarz znowu przybrała kamienny wygląd. To imię nie było wymawiane przeze mnie przez tak długo. Już zapomniałam jak brzmiało i jakie było piękne. Cass spojrzała na mnie smutno po czym wstała i żegnając się wyszła ciągnąc za sobą Olivera. Miałam nadzieję, że się polubią. 
***
       Dwa dni później:
          Powoli zeszłam po schodach patrząc uważnie pod nogi. Bolały mnie okropnie, a mięśnie zastygły. Czułam się jakby wracała do rzeczywistości po całych latach. Cassie pomagała mi powoli zejść. Wiedziała jakie to dla mnie trudne- otworzyć się. Nie wiedziałam co planuje i nie chciałam.  Wyszłyśmy na zewnątrz, a ja wzięłam głęboki wdech. Nagle siły mi wróciły i zechciałam tańczyć. Cassie prowadziła mnie w nieznane miejsce, chodź wydawało mi się jakbym chodziła tą drogą często. Nagle ją poznałam. Prowadziła do lasku w którym całe dnie przesiadywałam jeszcze niedawno. Momentalnie zatrzymałam się widząc przed sobą wysokiego szatyna o brązowych oczach. Lekko się uśmiechał, a włosy miał w kompletnym nieładzie co było w jego przypadku rzadkie. Zrobił krok w moją stronę a ja odskoczyłam. Nie wiedziałam jak się zachować. Bałam się go. Bałam. Nie chciałam go znać. tle czasu walczyłam ze wspomnieniami. Po co? Po to by teraz wróciły? Po to bym znowu widziała jego twarz każdej nocy? Na każdym ciele? 
-Czemu to zrobiłaś?-spytałam gdy ta pchnęła mnie na chłopaka i odsunęła w tył. Obejrzałam się i zobaczyłam jak dość daleko od nas stoi Loczek. Tych włosów nie da się zapomnieć. Dziewczyna nie zauważając go ruszyła w tamtą stronę. Gdy tylko przypomniałam sobie co się ze mną dzieje wyrwałam się Z...Zaynowi.
-Mia...-powiedział zbolałym głosem. Jakby ktoś wbijał mu sztylet w serce.
-Zostaw mnie...-powiedziałam cicho i oddaliłam się. Tym razem nie mogłam mu wybaczyć.
- Ja jej nie pocałowałem...-powiedział, a ja krzyknęłam z bólu. Tak z bólu. Każde jego słowo raniło mnie prosto w serce, a zwłaszcza takie jak kocham, pocałunek czy miłość. Nie mogłam znieść jego głosu.
-Nie! Nie chcę cię słuchać!-wrzasnęłam i poczułam jak Cass i Harry nam się przyglądają. Opadłam na ziemię nie czując nóg.
-Mia. Proszę wybacz mi.-mówił spokojnie kucając i patrząc mi w oczy. Nagle w gardle stanęła mi gula i nie mogłam nic powiedzieć.- Ja cię kocham i tylko ciebie! To ona mnie pocałowała!- przesunęłam się rękoma pod drzewo i oparłam o nie. Znowu płakałam. Łzy znów powróciły z zdwojoną siłą, a cierpienie narastało.
-Nie Zayn... Nie potrafię! Czy ty wiesz jak ja się czułam?! Wstydziłeś się mnie! To ja robiłam ci kłopoty! Musiałeś mnie ratować, a potem ledwo co udało ci się wystąpić... Simon mnie za to obwiniał...-powiedziałam cicho łkając.
- Musisz! Ja bez ciebie nie istnieję!-szybko mu przerwałam.
-Istniejesz! Dla tysiąca fanek! Dla menadżera! Dla mnie! Istniejesz, a ja przez ciebie po raz kolejny cierpię!- Zayn szybko usadowił się naprzeciwko mnie i nie chcąc bym powiedziała kolejne słowo pocałował mnie. Pierw delikatnie, a potem bardziej namiętnie i łapczywie. Nie mogłam oddychać. Zabierało mi dech w piersiach. Dopiero po dłuższej chwili odwzajemniłam pocałunek. Nie chciałam mu wybaczyć, ale tak musiało być! Nasze losy były połączone w jeden!
___________
Od Chocolate997:  Pisany pod wielkim natchnieniem! Miałam ten pomysł już dawno o czym nikt nie wie;D Hah... Wyszło jak wyszło, ale chyba dobrze.