Cassie...
Mia była w fatalnym stanie. Praktycznie bez Zayna nie żyła. Podejrzewałam ją nawet o rozmyślaniach nad samobójstwem. Oliver opowiadał mi, że całe te tygodnie siedziała w pokoju, płakała i cięła się. A on nie potrafił jej pomóc, zatrzymać przed samookaleczeniem się. Pamiętam, że cały był roztrzęsiony mówiąc to. Widziałam, że podzielał cierpienie Mi, choć najprawdopodobniej nie wiedział skąd u dziewczyny pojawił się taki ból. Ale nie potrzebował tego wiedzieć, by ją pocieszać. Zastępował mnie przez te tygodnie za co byłam mu dozgonnie wdzięczna. Nie sadziłam, że z Mią może być tak źle.
Oliver stał się dla mnie jak brat. Był jeszcze bliższy niż Liam. Nie onieśmielał mnie już tak jak na początku, co było zasługą dwugodzinnej rozmowy z nim i Mią. Odważyłam się nawet wyciągnąć go z jej pokoju, gdy wspomniał o Zaynie. Ba, odważyłam się go opieprzyć o uwagę o nim.
Choć głównie wyciągnęłam go stamtąd, gdyż wpadłam na genialny pomysł.Oliver co prawda nie był do niego zbyt przekonany, ale i tak postawiłam na swoim.
- Halo? Zayn? - powiedziałam parę minut później do słuchawki. Po drugiej stronie usłyszałam zachrypnięty, aczkolwiek bardzo szczęśliwy głos chłopaka:
- Cassie?! Och, Cass jak dobrze cię słyszeć... - mówił.
- Tak, tak, wiem. Ciebie nieco mniej - odparłam zła, przypominając sobie wcześniejszą krzywdę. Przez chwile panowała cisza, która ostatecznie przerwał Zayn:
- Cassie, ja... Naprawdę nie chciałem.. Ale nie mogłem nic zrobić, Harry też nie chciał, musisz go zrozumieć...
- Zamknij się i słuchaj - warknęłam, wściekła o wzmiankę o Harrym. Chłopak posłusznie wykonał polecenie, a mój plan przyjął z ogromnym szczęściem. Obiecał mi, że będzie punktualnie w umówionym miejscu i nie przyprowadzi nikogo - a już zwłaszcza paparazzich.
Dwa dni później powoli sprowadzałam Mię ze schodów. Niewiarygodne jak ta dziewczyna się zapuściła! Ledwo chodziła. O ile ja dawałam sobie radę z rozłąkom z Harrym, ona bez Zayn niemalże umarłą. Może polegała to na wyrządzonych krzywdach. Nie wiem.
Minęło kilka minut nim doszłyśmy, tam gdzie chciałam. Przyznam, że okropnie się stresowałam. Bałam się, że zamiast pomóc, pogorszę tylko sprawę. Z drugiej jednak strony, wierzyłam, iż uda się Zaynowi i polegałam na nim.
Mia widząc chłopaka, nie chciała isć dalej. Musiałam ja siłą dowlec do Zayna. Gdy już dokonałam tego czynu [ co nie było takie trudne, ponieważ ja byłam dość silna, a Mia wręcz wychudzona ] natychmiast oddaliłam się od pary. Z dala słyszałam krzyki Mi pełen złości i spokojne odpowiedzi Zayna. Obejrzałam się by sprawdzić jak mu idzie i w tym samym momencie wpadłam na drzewo.
Zamrugałam zdezorientowana i minęła dość pokaźna chwila nim zrozumiałam, że nie wpadłam an drzewo tylko na... Harry`ego.
Zacisnęłam szczęki, próbując uwolnić się z uścisku chłopaka. Obiecałam sobie, że jak tylko to zrobię pójdę i przywalę Zaynowi. Ale tak porządnie. Żeby wił się z bólu. Ja mu pomogłam, w dodatku po tym jak bezczelnie mnie oszukał, a ten?!
Widząc, że próby wyrwania się nie wychodzą mi zbytnio [ przy każdym moim ruchu, Harry mocniej mnie ściskał] warknęłam, nie patrząc na chłopaka:
- Puszczaj mnie, natychmiast!
- Najpierw muszę ci coś wyjaśnić... Potem zrobisz, jak będziesz uważała! - powiedział spokojnie Loczek.
Zacisnęłam dłonie w pięści i uderzyłam go w twarz. Puścił, trzymając się jedną dłonią za twarz. Drugą opierał się o drzewo, patrząc na mnie zszokowany. Ja również byłam swoim zachowaniem zdziwiona. Prawdę mówiąc nigdy nie uderzyłam człowieka z pięści. Ręka dlatego bolała mnie okropnie.
- Daj mi spokój i spieprzaj do tej swojej suki! - wykrzyknęłam, próbując przejść obok niego. Od razu przeklęłam, że włożyłam buty na obcasie. Obejrzałam się jeszcze prędko do tyłu - całowali się. Mój plan się udał. Bomba. Zaynowi przyłożę przy najbliższej okazji.
Wyminęłam Harry`ego i już prawie wyszłam z lasu, gdy poczułam szarpnięcie. Cofnęłam się do tyłu, zahaczając nogą o korzeń. Z piskiem zwaliłam się na Harry`ego, który nie dość, ze zdziwiony objął mnie mocno w pasie, to po chwili przetoczył się tak, bym to ja była na dole. Sprytne. Nie miałam możliwości ucieczki. Zwłaszcza, że Loczek od razu sięgnął po moje ręce, bym nie próbowała znów zaatakować.
- Cholera - powiedziałam cicho, próbując się.. próbując się w ogóle poruszyć!
- Cassie... - wysapał Harry. - To nie tak. Nie tak jak myślisz.
- Och, a więc nie chodziłeś z Valerie, podczas momentu w którym próbowałeś mnie wykorzystać w łóżku? - spytałam. Poruszyłam nogą, która od razu została przygnieciona nogą Hazzy.
- Nie...Niezupełnie... To menadżer kazał udawać mi chłopaka Valerie! Ale to w tobie byłem i jestem zakochany! - warknął wręcz Harry.
Prychnęłam.
- Pewnie. - odparłam z kpiną. - Gdyby tak było to chociażbyś zerwał z Valerie, gdy wyjechałam! Ale nie, wy tworzyliście przepiękną, zakochaną w sobie na zabój parę. " Cassie to przeszłość. Byłem nią zauroczony, lecz moją prawdziwą miłością zawsze była Valerie" - zacytowałam ze złością.
Harry spojrzał na mnie zdziwiony.
-Nie sądziłem, że będziesz oglądała moje wywiady - powiedział.
- Mam dość uciążliwą babcię - wyjaśniłam, przewracając oczami. Zaraz jednak wykrzyknęłam z furią: - Zresztą co, myślałeś, że jak nie będę czytywała wywiadów o tobie i oglądała jakieś programy rozrywkowe o tobie, to możesz sobie opowiadać o mnie ile wlezie i obrażać mnie?! Żałosny jesteś...
Harry fuknął zły. Nie wiedziałam kto był bardziej wściekły - ja czy on.
- To wszystko przez menadżera! To on mi kazał to wszystko mówić, by wypromować zespół! - mówił. - Cassie, ja cię kocham!
To ostatnie zdanie wykrzyknął na cały głos.
- W takim razie zdecyduj: menadżer i zespół czy ja! - warknęłam i w tej chwili poczułam, jak ciężar Harry`ego schodzi z mojego ciała.
Ale to nie się podniósł.
To Oliver postawił go na nogi, pomagając mi tym samym uwolnić się od chłopaka.
_________________________
Od Boddie: Rozdział mi się podoba, mam nadzieję, że Wam też :D Nie wiedziałam jak skończyć, więc zapożyczyłam sobie Olivera :D
- Halo? Zayn? - powiedziałam parę minut później do słuchawki. Po drugiej stronie usłyszałam zachrypnięty, aczkolwiek bardzo szczęśliwy głos chłopaka:
- Cassie?! Och, Cass jak dobrze cię słyszeć... - mówił.
- Tak, tak, wiem. Ciebie nieco mniej - odparłam zła, przypominając sobie wcześniejszą krzywdę. Przez chwile panowała cisza, która ostatecznie przerwał Zayn:
- Cassie, ja... Naprawdę nie chciałem.. Ale nie mogłem nic zrobić, Harry też nie chciał, musisz go zrozumieć...
- Zamknij się i słuchaj - warknęłam, wściekła o wzmiankę o Harrym. Chłopak posłusznie wykonał polecenie, a mój plan przyjął z ogromnym szczęściem. Obiecał mi, że będzie punktualnie w umówionym miejscu i nie przyprowadzi nikogo - a już zwłaszcza paparazzich.
Dwa dni później powoli sprowadzałam Mię ze schodów. Niewiarygodne jak ta dziewczyna się zapuściła! Ledwo chodziła. O ile ja dawałam sobie radę z rozłąkom z Harrym, ona bez Zayn niemalże umarłą. Może polegała to na wyrządzonych krzywdach. Nie wiem.
Minęło kilka minut nim doszłyśmy, tam gdzie chciałam. Przyznam, że okropnie się stresowałam. Bałam się, że zamiast pomóc, pogorszę tylko sprawę. Z drugiej jednak strony, wierzyłam, iż uda się Zaynowi i polegałam na nim.
Mia widząc chłopaka, nie chciała isć dalej. Musiałam ja siłą dowlec do Zayna. Gdy już dokonałam tego czynu [ co nie było takie trudne, ponieważ ja byłam dość silna, a Mia wręcz wychudzona ] natychmiast oddaliłam się od pary. Z dala słyszałam krzyki Mi pełen złości i spokojne odpowiedzi Zayna. Obejrzałam się by sprawdzić jak mu idzie i w tym samym momencie wpadłam na drzewo.
Zamrugałam zdezorientowana i minęła dość pokaźna chwila nim zrozumiałam, że nie wpadłam an drzewo tylko na... Harry`ego.
Zacisnęłam szczęki, próbując uwolnić się z uścisku chłopaka. Obiecałam sobie, że jak tylko to zrobię pójdę i przywalę Zaynowi. Ale tak porządnie. Żeby wił się z bólu. Ja mu pomogłam, w dodatku po tym jak bezczelnie mnie oszukał, a ten?!
Widząc, że próby wyrwania się nie wychodzą mi zbytnio [ przy każdym moim ruchu, Harry mocniej mnie ściskał] warknęłam, nie patrząc na chłopaka:
- Puszczaj mnie, natychmiast!
- Najpierw muszę ci coś wyjaśnić... Potem zrobisz, jak będziesz uważała! - powiedział spokojnie Loczek.
Zacisnęłam dłonie w pięści i uderzyłam go w twarz. Puścił, trzymając się jedną dłonią za twarz. Drugą opierał się o drzewo, patrząc na mnie zszokowany. Ja również byłam swoim zachowaniem zdziwiona. Prawdę mówiąc nigdy nie uderzyłam człowieka z pięści. Ręka dlatego bolała mnie okropnie.
- Daj mi spokój i spieprzaj do tej swojej suki! - wykrzyknęłam, próbując przejść obok niego. Od razu przeklęłam, że włożyłam buty na obcasie. Obejrzałam się jeszcze prędko do tyłu - całowali się. Mój plan się udał. Bomba. Zaynowi przyłożę przy najbliższej okazji.
Wyminęłam Harry`ego i już prawie wyszłam z lasu, gdy poczułam szarpnięcie. Cofnęłam się do tyłu, zahaczając nogą o korzeń. Z piskiem zwaliłam się na Harry`ego, który nie dość, ze zdziwiony objął mnie mocno w pasie, to po chwili przetoczył się tak, bym to ja była na dole. Sprytne. Nie miałam możliwości ucieczki. Zwłaszcza, że Loczek od razu sięgnął po moje ręce, bym nie próbowała znów zaatakować.
- Cholera - powiedziałam cicho, próbując się.. próbując się w ogóle poruszyć!
- Cassie... - wysapał Harry. - To nie tak. Nie tak jak myślisz.
- Och, a więc nie chodziłeś z Valerie, podczas momentu w którym próbowałeś mnie wykorzystać w łóżku? - spytałam. Poruszyłam nogą, która od razu została przygnieciona nogą Hazzy.
- Nie...Niezupełnie... To menadżer kazał udawać mi chłopaka Valerie! Ale to w tobie byłem i jestem zakochany! - warknął wręcz Harry.
Prychnęłam.
- Pewnie. - odparłam z kpiną. - Gdyby tak było to chociażbyś zerwał z Valerie, gdy wyjechałam! Ale nie, wy tworzyliście przepiękną, zakochaną w sobie na zabój parę. " Cassie to przeszłość. Byłem nią zauroczony, lecz moją prawdziwą miłością zawsze była Valerie" - zacytowałam ze złością.
Harry spojrzał na mnie zdziwiony.
-Nie sądziłem, że będziesz oglądała moje wywiady - powiedział.
- Mam dość uciążliwą babcię - wyjaśniłam, przewracając oczami. Zaraz jednak wykrzyknęłam z furią: - Zresztą co, myślałeś, że jak nie będę czytywała wywiadów o tobie i oglądała jakieś programy rozrywkowe o tobie, to możesz sobie opowiadać o mnie ile wlezie i obrażać mnie?! Żałosny jesteś...
Harry fuknął zły. Nie wiedziałam kto był bardziej wściekły - ja czy on.
- To wszystko przez menadżera! To on mi kazał to wszystko mówić, by wypromować zespół! - mówił. - Cassie, ja cię kocham!
To ostatnie zdanie wykrzyknął na cały głos.
- W takim razie zdecyduj: menadżer i zespół czy ja! - warknęłam i w tej chwili poczułam, jak ciężar Harry`ego schodzi z mojego ciała.
Ale to nie się podniósł.
To Oliver postawił go na nogi, pomagając mi tym samym uwolnić się od chłopaka.
_________________________
Od Boddie: Rozdział mi się podoba, mam nadzieję, że Wam też :D Nie wiedziałam jak skończyć, więc zapożyczyłam sobie Olivera :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz