Mia...
Przez te kilka tygodni nie wychodziłam, nie jadłam prawie nic, a piłam niewiele. Trudno było mi się na czymś skupić. Już nikt nie trzymał mnie przy życiu, ale postanowiłam czekać do ostatniej chwili. Nadal liczyłam, że... Nie, nie miałam co liczyć. Zresztą sama nie pozwalałam mu do siebie dotrzeć. Wszystkie sms od niego usuwałam nie czytając, a gdy dzwonił nie odbierałam. Moją jedyną przyjaciółką była żyletka i Cassie, która dzwoniła do mnie codziennie. Udawałam przed nią, że wszystko jest w porządku, ale tak na prawdę po każdej rozmowie z nią płakałam. Brakowało mi jej, a Jego... Nie mogłam przeboleć. Nie wiedziałam nawet jak poszedł im X Factor. Czasem dzwonił Lou, ale nie rozmawialiśmy o One Direction. Unikaliśmy tego tematu jak ognia. Ktoś zapukał do drzwi i wszedł do środka. Zwinęłam się jeszcze bardziej zakrywając się kołdrą gdy do środka weszła Cassie. Uśmiechała się... Była szczęśliwa... Tak przynajmniej wyglądała na pierwszy rzut oka. Nie miałam siły wstać. Nie miałam siły ruszyć się by ją przytulić.
-Mia...-powiedziała cicho podchodząc bliżej. Nie miałam odwagi otworzyć ust.- Jejku...-powiedziała siadając koło mnie i mocno przytulając. Nie płakałam już od dawna. Łzy wyschły i zostało po nich tylko wewnętrzne cierpienie.- Powiedz coś... Proszę cię...-powiedziała, ale ja ani drgnęłam.
-Cassie...-nagle coś we mnie drgnęło. Wróciło to uczucie, które pojawiło się naszego pierwszego spotkania. To, że komuś na mnie zależy. Odwzajemniłam uścisk i zaszlochałam bo na nic innego nie było mnie stać. Rozmawiałyśmy godzinami, a przynajmniej mi się tak zdawało. Ja nie miałam co opowiadać. Dopiero po dłuższym czasie dziewczyna dostrzegła moje zakrwawione nadgarstki.
- Czemu ciągle to robisz?!-krzyknęła na mnie.
-Dla mnie nie ma miejsca na tym świecie. Może tam będę szczęśliwsza...-powiedziałam gdy do pokoju wszedł Oliver. Siedział chwilę z nami przyglądając się Cass z uśmiechem. On jako jeden z niewielu przejmował się moim losem. Nie chciał mnie do niczego zmuszać, ale pomagał jak tylko mógł.
-Jak się poznałyście?-spytał, a my zaczęłyśmy rozmawiać. Nagle zapał do życia mi wrócił. Może nie do końca, ale jednak w małym stopniu.- Mia ostatnio był tu niejaki Zayn. Pytał o ciebie...- moja twarz znowu przybrała kamienny wygląd. To imię nie było wymawiane przeze mnie przez tak długo. Już zapomniałam jak brzmiało i jakie było piękne. Cass spojrzała na mnie smutno po czym wstała i żegnając się wyszła ciągnąc za sobą Olivera. Miałam nadzieję, że się polubią.
***
Dwa dni później:
Powoli zeszłam po schodach patrząc uważnie pod nogi. Bolały mnie okropnie, a mięśnie zastygły. Czułam się jakby wracała do rzeczywistości po całych latach. Cassie pomagała mi powoli zejść. Wiedziała jakie to dla mnie trudne- otworzyć się. Nie wiedziałam co planuje i nie chciałam. Wyszłyśmy na zewnątrz, a ja wzięłam głęboki wdech. Nagle siły mi wróciły i zechciałam tańczyć. Cassie prowadziła mnie w nieznane miejsce, chodź wydawało mi się jakbym chodziła tą drogą często. Nagle ją poznałam. Prowadziła do lasku w którym całe dnie przesiadywałam jeszcze niedawno. Momentalnie zatrzymałam się widząc przed sobą wysokiego szatyna o brązowych oczach. Lekko się uśmiechał, a włosy miał w kompletnym nieładzie co było w jego przypadku rzadkie. Zrobił krok w moją stronę a ja odskoczyłam. Nie wiedziałam jak się zachować. Bałam się go. Bałam. Nie chciałam go znać. tle czasu walczyłam ze wspomnieniami. Po co? Po to by teraz wróciły? Po to bym znowu widziała jego twarz każdej nocy? Na każdym ciele?
-Czemu to zrobiłaś?-spytałam gdy ta pchnęła mnie na chłopaka i odsunęła w tył. Obejrzałam się i zobaczyłam jak dość daleko od nas stoi Loczek. Tych włosów nie da się zapomnieć. Dziewczyna nie zauważając go ruszyła w tamtą stronę. Gdy tylko przypomniałam sobie co się ze mną dzieje wyrwałam się Z...Zaynowi.
-Mia...-powiedział zbolałym głosem. Jakby ktoś wbijał mu sztylet w serce.
-Zostaw mnie...-powiedziałam cicho i oddaliłam się. Tym razem nie mogłam mu wybaczyć.
- Ja jej nie pocałowałem...-powiedział, a ja krzyknęłam z bólu. Tak z bólu. Każde jego słowo raniło mnie prosto w serce, a zwłaszcza takie jak kocham, pocałunek czy miłość. Nie mogłam znieść jego głosu.
-Nie! Nie chcę cię słuchać!-wrzasnęłam i poczułam jak Cass i Harry nam się przyglądają. Opadłam na ziemię nie czując nóg.
-Mia. Proszę wybacz mi.-mówił spokojnie kucając i patrząc mi w oczy. Nagle w gardle stanęła mi gula i nie mogłam nic powiedzieć.- Ja cię kocham i tylko ciebie! To ona mnie pocałowała!- przesunęłam się rękoma pod drzewo i oparłam o nie. Znowu płakałam. Łzy znów powróciły z zdwojoną siłą, a cierpienie narastało.
-Nie Zayn... Nie potrafię! Czy ty wiesz jak ja się czułam?! Wstydziłeś się mnie! To ja robiłam ci kłopoty! Musiałeś mnie ratować, a potem ledwo co udało ci się wystąpić... Simon mnie za to obwiniał...-powiedziałam cicho łkając.
- Musisz! Ja bez ciebie nie istnieję!-szybko mu przerwałam.
-Istniejesz! Dla tysiąca fanek! Dla menadżera! Dla mnie! Istniejesz, a ja przez ciebie po raz kolejny cierpię!- Zayn szybko usadowił się naprzeciwko mnie i nie chcąc bym powiedziała kolejne słowo pocałował mnie. Pierw delikatnie, a potem bardziej namiętnie i łapczywie. Nie mogłam oddychać. Zabierało mi dech w piersiach. Dopiero po dłuższej chwili odwzajemniłam pocałunek. Nie chciałam mu wybaczyć, ale tak musiało być! Nasze losy były połączone w jeden!
___________
Od Chocolate997: Pisany pod wielkim natchnieniem! Miałam ten pomysł już dawno o czym nikt nie wie;D Hah... Wyszło jak wyszło, ale chyba dobrze.
Od Chocolate997: Pisany pod wielkim natchnieniem! Miałam ten pomysł już dawno o czym nikt nie wie;D Hah... Wyszło jak wyszło, ale chyba dobrze.
Wyszło bardzo, bardzo dobrze :)
OdpowiedzUsuńFantastycznie !
OdpowiedzUsuńJest idealny !
Tak się cieszę ,że w końcu zaczyna się układać ! :D