wtorek, 16 października 2012

[34]-Mia on nie żyje. Widziałaś jak ginął. To wszystko przez to, że straciłaś dużo krwi.

Mia...
                           Stałam jak wryta wgapiając się w Olivera jak trzyma za chabety Harry'ego. Chłopak był naprawdę siły i chyba nawet Loczek nie dał by mu rady. Po chwili postawił go na ziemi i pomógł podnieść się dziewczynie.
-Wszystko gra?-spytał cały czas mierząc wzrokiem Hazze. Dziewczyna przytaknęła i otrzepała ciuchy. Wzięłam głęboki wdech i poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Spojrzałam na Zayna jeszcze bez większego entuzjazmu. Byłam na siebie wściekła. Właściwie nie wiedziałam, czy dobrze zrobiłam przebaczając mu.
-Kto ty?-spytał Loczek patrząc na mojego brata z wściekłością. Oliver był od Loczka o wiele wyższy więc Hazza miał mały problem by spojrzeć mu w oczy.
-A co cię to interesuje? To raczej poufne informacje.-powiedział ze złością. Nie lubiłam gdy stawał się zły. Był wtedy strasznie agresywny. Szybko, a raczej tak szybko na ile miałam sił podeszłam do niego i lekko odepchnęłam go od Harry' ego bo prawie by an niego wszedł.
- Wiesz. Skoro znasz moją dziewczynę to...-Cass głośno się zaśmiała przytulając się do Olivera.
-Ja? Twoją dziewczyną? Chyba raczej urocza Valerie. Nie odpowiedziałeś mi na moje pytanie.-powiedziała, a Harry odszedł zaciskając dłonie w pięści. Byłam zła, że tek wyszło. Nim zdążyłam zareagować Cass podeszła do Zayna chcąc go uderzyć, ale ten złapał ją za dłoń i spojrzał z politowaniem
-Uspokój się. Chciałem dobrze i myślałem, że mu się uda, ale jednak ty jesteś bardziej uparta niż myślałem.-oparłam się o brata czując jak kręci mi się w głowie. Moje zabandażowane nadgarstki nagle mocniej zaczęły krwawić, a ja poczułam jak odpływam.
-Jesteś skończonym kretynem!-wrzeszczała Cass, ale nie jestem tego pewna. Obraz powoli tracił kształty, a słowa zlewały się z sobą.
-Mia!-krzyknął Oliver biorąc mnie na ręce. Nie czułam już żadnych mięśni czy nerwów mogli by mnie dźgać, a ja i tak bym nic nie czuła.
-Mia!-krzyknął równo Zayn z Cass. Przeszedł mnie dreszcz i zasnęłam.
***
                  Obudziłam się u siebie w domu, co nie było dobrą nowiną. Chciałam wyjść na dwór! Iść na dyskotekę i się zabawić! Szybko się podniosłam i wstałam. W pokoju nikogo nie było. Nadal miałam zawroty w głowie i czułam się jak po niezłym kacu. Zmarszczyłam czoło i uśmiechnęłam się widząc... Arona?! Odskoczyłam wystraszona i krzyknęła. On jednak zbliżał się. Przecież to niemożliwe, by przeżył! Sama widziałam jak umierał wyznając mi miłość! Był coraz bliżej. 
-Mia...-usłyszałam zachrypnięty głos Arona i to jak rozrywa moją koszulkę. Jeszcze raz wrzasnęłam. -Mia!!-tym razem wrzeszczał ktoś inny. A mianowicie Zayn. Otworzyłam oczy i zobaczyłam na swoim brzuchu pełno skaleczeń. Krwawiłam... Lubiłam to uczucie.  Było inne od tych wszystkich. Podniosłam wzrok i ujrzałam mulata opatrującego mi rany. Ktoś wyjął mi coś z ręki. Spojrzałam na Cass w której oczach czaiło się przerażenie po czym przeniosłam wzrok na ostry nóż w jej ręce.
-Co ci odbiło?!-krzyczała. Znowu na mnie wrzeszczała. Ale martwiła się o mnie. Zachłysnęłam się powietrzem i zaczęłam kaszleć. 
-Tu był Aron...-powiedziałam patrząc na przyjaciół. Wiedziałam, że uznają mnie za wariatkę, ale tak było! Ja go widziałam! Stał przede mną i rozerwał mi koszulkę!- Ty rozerwałeś koszulkę?-spytałam Zayna, ale ten zaprzeczył.
-Gdy przybiegłem leżała na ziemi.-powiedział, a ja zamarłam. 
-Mia on nie żyje. Widziałaś jak ginął. To wszystko przez to, że straciłaś dużo krwi.-mówiła Cass uśmiechając się do mnie. Wiedziałam, że mi nie uwierzą... Nagle drzwi zamknęły się z hukiem, a ja podskoczyłam wystraszona. Nie musieli mi wierzyć. Ja wiedziałam, że ktoś tu był i jeśli nie był to Aron to ktoś kto go znał i mnie też. Siedziałam jeszcze długo na kanapie wpatrując się w miejsce gdzie przed momentem stał wysoki blondyn i nie śmiałam się ruszyć. Nawet gdy Zayn mnie przytulił. Za bardzo się bałam.
__________________
Od Chocolate997: Sama nie wiem czy chciałam żeby to był sen czy może jakieś zwidy... Nie miałam pomysłu na rozdział więc jest jaki jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz