wtorek, 28 sierpnia 2012

[22]- Oczywiście, że chcesz, a nawet jeśli nie to gdy będzie po wszystkim podziękujesz mi.

 Mia...
                     Godziny dłużyły się w nieskończoność i myślałam, że zaraz zwariuję. Co z tego, że przebywałam w luksusach godnych króla, bo inaczej nie mogę nazwać tego miejsca skoro musiałam mieć związane ręce i nogi, a ustami nie miałam jak się bronić. Georg siedział rozwalony na sofie wertując kanały sportowe, a Aron gdzieś z nikł.  Nie powiem, podobał mi się taki układ zdarzeń, ale Georg był obrzydliwy. Wpychał w siebie tony chipsów, a przy tym prawie zalewał się śliną. Nie mogłam pojąć czemu Cassie z nim chodziła. Gdy po godzinie chłopak zasnął spróbowałam dostać się do swojej komórki, co jednak było kompletnie niemożliwe. Buzowała we mnie wściekłość, a strach znikł jakby nigdy się nie zjawił. Nagle przyszedł mi do głowy pomysł.
-Georg!-krzyknęłam wstając i doskakując do niego. Chłopak ani drgnął więc obróciłam się do niego tyłem i uderzyłam go ręką w brzuch. Nawet nie zareagował.- Spaślak...-powiedziałam sama do siebie po czym zawołałam Arona. On był jednak kiepskim rozwiązaniem, bo mógł nie puścić mnie samej. Po chwili chłopak stał koło mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.- Muszę do toalety.-powiedziałam.
- Okey... Ale idę z tobą.-powiedział jeszcze szerzej się szczerząc.
- Nie ma opcji! Umiem się podetrzeć!-powiedziałam mrużąc oczy i wyciągając do niego ręce. Chłopak tylko cicho westchnął i rozciął taśmę, po czym tę samą czynność powtórzył z stopami. Nagle czucie w rękach powróciło i krew zaczęła normalnie krążyć. Potrząsnęłam dłońmi by się rozluźnić. Po wędrówce długim korytarzem doszliśmy do drzwi. Spojrzałam na chłopaka badawczo po czym weszłam do środka. Cuchnęło tam niemiłosiernie, ale nie zwracałam na to uwagi. Teraz liczyło się tylko to, by znaleźć okno. W toalecie było strasznie ciemno i ku mojemu ogromnemu rozczarowaniu nie było tu okna ani nawet wentylacji. Do oczu po raz kolejny napłynęły mi łzy, ale zacisnęłam zęby by nie uronić ani jednej. Podeszłam do lustra w którym nic nie widziałam.
- Możesz zapalić światło?! Jak ja mam znaleźć tron?!-krzyknęła, a nagle w pomieszczeniu rozbłysło światło. Zakryłam oczy ręką, ale zaraz ją odsłoniłam. Pierwszy raz w życiu nie miałam bladej twarzy, a wypieki na policzkach. Oczy miałam jakieś inne... Jakby pociemniały i były... Może śmiesznie to zabrzmi ale dziki. Ochlapałam twarz wodą i wytarłam ręce w ręcznik. Jeszcze raz rozejrzałam się w koło i wyjęłam z kieszeni komórkę. Szybko napisałam sms o treści ,,Zabierzcie mnie stąd... Jestem gdzieś na powierzchni koło stolicy. Mia'' Wysłałam do pierwszego lepszego numeru w mojej książce telefonicznej jak się okazało do Zayna. Przeklnęła w myślach siebie i wściekła wyszłam z łazienki. Aron stał opary o ścianę, a oczy mu błyszczały. Nie wróżyło to dobrze.
-Mam na ciebie chrapkę...-powiedział przyciskając mnie do ściany. Byłam o włos od wybuchu, a nawet Aron czy Cass nie wiedzieli jak wtedy się zachowuję. Wpadam w kompletny szał. Biegam po danym pomieszczeniu bez opamiętania rzucając czym popadnie, a potrafię nawet zabić. Nie chciałam jednak tego. Aron jednak był moim przyjacielem, a ja nie wybaczyła bym tego sobie. Dopiero teraz. Stojąc twarzą w twarz z nim zrozumiałam, że straciłam go już wtedy gdy wyjechał. To ten uniwersytet go zmienił. Te jego imprezy i prostytutki. Myślał, że wszystko mi wolno. Nim się obejrzałam jego ręka wylądowała pod moją bluzką. Chciałam zniknąć. Zapaść się pod ziemię i już nigdy nie powstać. To było okropne uczucie. Jego zimna skóra dłoni wędrowała w górę i dół. a ja stałam oszołomiona w bezruchu. Nie chciałam go uderzyć. Nie potrafiłam. Bałam się.
- Aron... Proszę cię... Ja nie chcę...-wyszlochałam, ale on nie reagował. Nie mogłam, nie potrafiłam. Odepchnęłam go lekko od siebie, ale zaraz pożałowałam, bo dostałam w twarz. Osunęłam się po ziemi i skuliłam. Żałowałam, że już wcześniej nie popełniłam samobójstwa. Jednak Bóg był okrutny. Poddawał mnie coraz to trudniejszym próbą.
- Oczywiście, że chcesz, a nawet jeśli nie to gdy będzie po wszystkim  podziękujesz mi.-powiedział i wziął mnie na ręce. Byłam osłabiona. Nie miałam już siły się opierać. Po prostu się poddałam. To miejsce było twierdzą nie do zdobycia.

Pół godziny później:
                         Siedziałam zapłakana na łóżku patrząc na śpiącego Arona. Moje ciało było całkiem nagie, a ja czułam się podle. Właśnie z nim straciłam coś czego nigdy nie odzyskam. Dziewictwo i moją godność, która została zakryta tą oto pościelą. Moje płacze jednak na nic się zdały. Przecież Aron był
zimny i schły. Moje uczucia, a zwłaszcza łzy nakręcały go. Wstałam i owijając się ręcznikiem powędrowałam do łazienki. Musiałam jak najszybciej zmyć z siebie tę jego część. Zmyć to co po nim pozostało.
   Dziesięć minut później wychodziłam z kabiny, a napotykając wzrok Georga zadrżałam. Przyglądał mi się łapczywie i bez opamiętania. W jego przypadku nie wahała bym się dać mu porządnie w twarz. Wyminęłam go tylko i szybkim krokiem wbiegłam do sypialni. Założyłam na siebie moje brudne ciuchy i usiadłam w kącie pokoju, by znowu zalać się łzami. Wyjęłam z kieszeni bluzy moją żyletkę. Nosiłam ją zawsze przy sobie. Wiem... Byłam trochę dziwna, ale w tej chwili wydawała mi się ona jedynym ratunkiem dla mnie i mojego zbolałego ciała.
______________________
Od Chocolate997: Em... Wolałabym się nie wypowiadać na temat rozdział. Zły nie jest... Albo nie. Ocenę pozostawię wam.

piątek, 24 sierpnia 2012

[21] - Mia została porwana, proszę pana... Przez Arona..

Cassie...
  Chodziłam w kółko po salonie, nie wiedząc co zrobić. Chłopcy byli już po występie, po programie, bawili się na After Party, jednak Liam odebrał telefon i obiecał przyjeżdżać jak najszybciej. Co i tak miało zabrać przynajmniej godzinę, gdyż mimo wszystko jest to dość pokaźny kawał drogi. Liam kazał mi się uspokoić i spokojnie na nich czekać. Tyle, że jak ja do cholery miałam być spokojna?! Te debile porwały moją przyjaciółkę, porwali Mię! Nie mogłam tak bezczynnie siedzieć, musiałam coś zrobić. Tylko co? Wyśledzić ich? Niby jak? Węchem? 
  Zatrzymałam się i zamknęłam oczy, myśląc. Musi być jakiś sposób, musi!
  Chłopców z tego sposobu wykluczam - nie mam po co do nich wydzwaniać, a i tak przyjadą za jakąś godzinę. O ile nie będzie korków, ale nie sądzę by o wpół do 11 były.
  Moja mama? A cóż ona może? Nawet nie wie kto to Mia. Zresztą nie zamierzam jej martwić. 
  Myśl Cassie, myśl! 
  Valerie, Sami? One najprawdopodobniej odstawiły by taniec radości, nim w ogóle się zmartwiły
  A może..
  Nie, to głupie. Mia sama mi opowiadała, że dla ojca jest praktycznie nikim. Ale i tak powinien się dowiedzieć. Mimo wszystko to jej ojciec. Zresztą to on ją wkopał w to wszystko. On wyraził zgodę na to by ją zabrali. Ciekawe tylko czy wiedział, że siłą. 
  Około pół godziny później...
  Kopniakiem otworzyłam drzwi, chowając kluczyki od auta do kieszenie. Pożyczyłam się od chłopaków, mam nadzieję, ze się nie zdenerwują. Zostawiłam im kartkę, by gdy dotarli do domu, wiedzieli, gdzie mnie szukać.  Nie zamykając drzwi weszłam do mieszkania i krzyknęłam na cały głos: 
  - Panie Colton!! - Usłyszałam na górze jakiś hałas, lecz nikt się nie pojawił. Wrzasnęłam głośniej: - PANIE COLTON! 
  Tym razem na piętrze dosłyszałam czyjeś kroki, a po chwili na schodach pojawił się cień. Szczęśliwa - myślałam, że nikogo nie zastałam - pobiegłam w tamtym kierunku. Zobaczyłam ojca Mi i uśmiechnęłam się lekko. Zaraz jednak odskoczyłam w tył, widząc wymierzony we mnie pistolet. Po chwili rozległ się strzał, a ja upadłam na ziemię, trzymając się na ramię. Nie mogłam nabrać powietrza, już nie tyle z bólu, ile z zszokowania. 
  - Pan we mnie strzelił! - wykrzyknęłam, gdy udało mi się opanować oddech. - Dlaczego pan to zrobił?!
  Facet stał przez chwilę z wytrzeszczonymi oczami. Poruszał ustami, lecz nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. Przez jego ramię wyglądała Palma, blada jak papier i płytko oddychająca.Z rany krew ciekła mi strumieniem, a mi głowa zaczęła się już kiwać na boki.
  - Ja... O Boże, ja cię przepraszam... Ja... ja się wystraszyłem, ze to złodziej, albo... - Pan Colton klęknął przy mnie, trzymając mnie za głowę. Wzdrygnął się powiedziawszy ostatnie zdanie. 
  Ostatnie co zapamiętałam to słowa wydobywające się z moich ust i reakcje mężczyzny. Zdziwienie i zszokowanie, zmieszane z ciągłym strachem. 
  - Mia została porwana, proszę pana... Przez Arona.. - wydukałam i odleciałam w niebyt. 
  Kilka godzin później...
  Odchyliłam delikatnie powieki i zaatakowana jasnym światłem natychmiast je zamknęłam. Ramię okropnie mnie piekło, tak jakby ręka mi się paliła, a ten ogień przechodził na całe ciało. Zwłaszcza głowę. Ciężko mi się oddychało, lecz poruszanie się nie sprawiało mi problemu. Otworzyłam powieki, czując na na czole czyjeś usta, a po chwili przy uchu szept:
  - Spokojnie, Cassie... Jestem tutaj... 
  Zamrugałam powiekami, by przyzwyczaić się do światła. Przez chwilę wpatrywałam się z otwartymi oczyma w najpiękniejszą twarz, jaką widziałam. W twarz anioła. 
  A konkretnie Harry`ego.
  Zielone oczy spoglądały na mnie z czułością i miłością, a usta uśmiechały szeroko. Był blady, bardzo blady. Brązowe loki miał w nieładzie, każdy lok stał w inną stronę.Pod oczami widniały fioletowe kręgi, spowodowane zmęczeniem.
  Odwzajemniłam uśmiech, chcąc coś powiedzieć. Za nim jednak z moich ust wydobył się dźwięk, wszystkie wspomnienia wróciły. Wizyta Georga, jego pocałunek, kłótnia z Harrym, wyznanie Hazzy... Moja depresja, postanowienie naprawy i...
  Wyprostowałam się jak struna, w oczach zebrały mi się łzy.
  ...Porwanie Mi.
  Poczułam jak drży mi broda, a po policzkach płynie słony płyn. Harry przytulił mnie mocno i pocałował w głowę. Odsunęłam go od siebie i wstałam. Dopiero teraz zauważyłam, że w pokoju jest także Liam i Niall - blondyn nie mając pod ręką jedzenia, gryzł paznokcie. Liam schował twarz w dłoniach, coś tam szemrając do siebie.
  - Cassie, proszę usiądź... - usłyszałam Harry`ego, lecz nie zareagowałam.
  - Gdzie ona jest?! - szepnęłam na tyle głośno, by każdy usłyszał.
  Liam spojrzał mi w oczy. Była w nich rozpacz i ból, tak wielki, że zachciało mi się jeszcze bardziej płakać.
  Nie wiedzieli. Nawet się nie domyślali. Dotknęłam dłonią miejsca z którego wydobywał się ból. Zabandażowane. Gdy "spałam' musieli mnie opatrzyć. Ciekawe, kto to zrobił: pan Colton, czy chłopcy?
  Chwila.. Pan Colton?
  Wróciło do mnie jeszcze jedno wspomnienie. Nie należało ono do dzisiejszego dnia, ani nawet do okresu mojej depresji.
  . Kiedyś, kiedy byliśmy w Wesołym Miasteczku, Niall zaplątał się gdzieś przy fast-foodach. Szukaliśmy go godzinami i dopiero Mia przyprowadziła chłopaka całego i zdrowego. Pamiętam ten strach i zdenerwowanie, kiedy mijały minuty, a my nadal nie wiedzieliśmy gdzie jest. Jeszcze większe, kiedy okazało się, że i Mia się zgubiła. Rozdzieliliśmy się na grupki: ja i Harry, Zayn i Liam.
  Po piętnastu minutach Mia i Niall odnaleźli się - blondyn zajadał hamburgera i nawet nie  wiedział, że był przez tę godzinę czy półtorej "zaginionym". Wyjaśnił nam, że po prostu czekał w kolejce do każdego możliwego fast fooda, tak, że po kilku zaczęło go czyścić. Mia odnalazła go przy stoisku z watą cukrową. Potem dziewczyna wyjaśniła mi, że istnieje coś takiego jak nadajnik w telefonie. Powiedziała, że ma to od ojca, który zaś posiada go odkąd Mia była malutka i często znikała.
  Zmrużyłam oczy w geście triumfu i pobiegłam pędem do kuchni. Tak jak się spodziewałam siedział tam ojciec, a przy nim łaził zdenerwowany Zayn. Ręce mu się trzęsły i miał jeszcze większe wory pod oczami niż Harry. Podbiegłam do mężczyzna i wychrypiałam:
  - Proszę natychmiast oddać mi swoją komórkę. - Napotkawszy jego wzrok dodałam: - Chyba wiem gdzie jest Mia.
________________________
  Od Boddie:  Rozdział mi się nie podoba. To chyba najgorszy jaki do tej pory napisałam, ale nie mam też na niego zbyt szczególnej weny. Mam nadzieję, że przynajmniej Wam się spodoba ;)

wtorek, 21 sierpnia 2012

[20]-Skarbie... Obydwoje wiemy, że mnie kochasz. A ja ciebie. Georg zapakuj walizkę do auta.

Mia...
                       Spojrzałam na smutną twarz Cass i zrozumiałam, że nie jestem tu sama. Ona naprawdę cierpiała i było to wręcz namacalne. Przytuliłam się do niej mocniej gdy zaczął mówić Zayn. Nie chciałam tego słuchać. Wmawiałam sobie, że go nie kocham, że to Aron jest teraz ważny, ale nie umiałam.
   -Myślę, że... Gdyby nie one nie było by nas tutaj. Są nam bardzo bliskie zwłaszcza niektórym z nas. Chcielibyśmy by już zawsze były z nami. Takich przyjaciół szukać z świecą...-nim zdążył mówić dalej szybko wyłączyłam telewizor i wstałam.
  -Dość! Cass! Ja mam tego dość! Całe noce nie śpię, całe dnie próbuję czymś się zająć by nie myśleć o nich! Ja tak nie chcę... Ja chcę go przytulić... Powiedzieć, że mu wybaczam, ale nie umiem.-znowu się popłakałam. Cass nie płakała. Ale to chyba przez te nocne szlochy. Często słyszałam ją przez ścianę. Też płakałam, ale ciszej. Jej łzy już skończyły się, a ja nie mogłam znaleźć końca. Miałam wrażenie, że one nie znikną puki nie przestanę kochać tego łajdaka. Już nawet bałam się powiedzieć jego imię, bo zanosiłam się jeszcze większym szlochem. Przyjaciółka patrzyła na mnie szklanymi oczyma. Włosy miała w nieładzie, a usta wyschnięte i pogryzione. Znowu usiadłam koło dziewczyny i się w nią wtuliłam. Opadłyśmy razem na łóżko i wtulone w siebie płakałyśmy. Mijały sekundy, minuty, godziny... aż w końcu Cass wstałam i blado się uśmiechnęła.
   -Musimy to naprawić. Nie wiem jak... Znaczy... Ja muszę. W twoim przypadku odpowiedzialność spada na Zayna.-powiedziała chodząc w kółko. Ja nie byłam takiego zdania. Wydawało mi się, że to wszystko moja wina. Nagle rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Ruszyłam by otworzyć, ale Cassie mnie wyprzedziła. Otworzyła drzwi i wykrzywiła twarz w grymasie.- Czego tu szukasz?-spytała wysokiego blondyna. To był George. bałam się jak cholera, a jak zza niego wyszedł Aron myślałam, ze mnie rozniesie.- Przepraszam. Czego szukacie.-powiedziała dziewczyna. 
   - My do Mii.-powiedział Aron i wymijając chłopaka ruszył w moją stronę. Odsunęłam się o krok i wpadłam na ścianę. Plecy zaczęły mnie piec i nie miałam pojęcia do zrobić.
   - Aron ja nigdzie nie jadę. Ja cię już nie kocham.-powiedziałam spuszczając wzrok. Myślałam, że go to zaboli, ale on tylko wybuchł śmiechem. Wyjrzałam mu przez ramię i zobaczyłam jak Cass stoi oniemiała na środku salonu. Georg gdzieś znikł, a po chwili wrócił z moją walizką.
   -Skarbie... Obydwoje wiemy, że mnie kochasz. A ja ciebie. Georg zapakuj walizkę do auta.-powiedział zimnym głosem Aron. Szybko mu się wymknęłam i pobiegłam na górę. Ten chłopak chyba zwariował. Gdy byłam na schodach pociągnął mnie za nogi tak, że zjechałam na sam dół. Czułam na ciele pełno siniaków i zadrapań. - Po co uciekasz? I tak pojedziesz. Tatuś wyraził zgodę.-powiedział z uśmiechem, a gdy chciałam się wyrwać uderzył mnie twarz. On... Mój przyjaciel, który był mi najbliższy na świecie... W tamtej chwili marzyłam by zginąć wtedy po potrąceniu przez niego.
   - Co się z tobą stało?!-krzyknęłam z łzami w oczach. Dostrzegłam tylko jak Cass do kogoś dzwoni, a potem Aron przerzucił mnie sobie przez ramię. Cassie siedziała schowana za sofą, a gdy skończyła rozmawiać jak się okazało z Liamem było już za późno. Zostałam wrzucona do czarnego BMW należącego do Arona i zakneblowana. To już nie była wycieczka do Włoch to było porwanie!  Jeszcze zanim zamknął drzwi uderzyłam go z buta w twarz, a potem nie wiem co się ze mną działo. Chyba mi coś wstrzyknęli bo pierwszy raz od wyjazdu chłopaków spałam jak niemowlę.
***
                       Obudził mnie głos Arona. Chłopak trzymał moja głowę na swoich kolanach i bawił się moimi włosami. Usta miałam od kneblowane i chyba nawet wiem po co. Aron był niewyżyty seksualnie i wiedziałam to od dawna. Wiedziałam, że w końcu pocałunki śpiącego ciała mu nie starczą. Strach nie dawał mi spokoju. Nabrałam w usta śliny i widząc jak chce mnie pocałować splunęłam mu prosto w twarz.
   -Natychmiast mnie wypuść ty... Ty! Ty... Ah! Skurwielu!-wrzasnęła, a auto zatrzymało się gwałtownie co sprawiło, że zleciałam z siedzeń na ziemię. Nie mogłam ruszyć rękoma ani nogami, ale i tak się wierzgałam.
   -Grzeczniej proszę. Zaraz będziemy na miejscu.- czyżbym spała aż tak długo, że zdążyliśmy dojechać do Włoch? Chłopak widząc moją minę powiedział.- Nie jedziemy do Włoch. Hah... Jedziemy gdzieś, gdzie będziesz tylko moja.-powiedział i nim zdążyłam nabrać śliny namiętnie mnie pocałował.
_________________________
Od Chocolate997: Znowu wprowadzam zamieszanie. Jak ja to uwielbiam! Hah... Jeszcze można by kogoś załatwić i będę w swoim żywiole;D

piątek, 17 sierpnia 2012

[19] - To koniec, Cassie. Koniec wyprzedził początek. Byłem głupi, to... To wszystko to totalne nieporozumienie.

Cassie...
  Złapałam Harry`ego dopiero przy bramie i pewnym szarpnięciem odwróciłam w swoją stronę. Z oczami pełnymi łez zaczęłam mówić szybko i bez większego sensu. Bałam się, że Loczek wyrwie się mi i nie będę miała już szansy wyjaśnić mu tego wszystkiego.
  - Harry, to nie tak!George on... I ja głupia otworzyłam mu... Byliśmy razem, ale... No i on.. Ale to nie tak!... Harry, uwierz mi... ja go nie kocham!... Bo to on... Ja nie chciałam... Nawet nie wiem dlaczego go wpusciłam... Bo on... A ja... Ja go, znaczy on mnie... I.. I...
  I tu wybuchłam niekontrolowanym płaczem. W Harrym chyba coś pękło, bo przytulił mnie mocno i pocałował w czubek głowy. Zaraz jednak puścił i odsunął się ode mnie o krok. 
  - To koniec, Cassie. Koniec wyprzedził początek. Byłem głupi, to... To wszystko to totalne nieporozumienie. - Spuścił głowę i przez chwilę panowała cisz, przerywana tylko moim szlochem. Gdy znów spojrzał mi w oczy, ujrzałam w nich łzy, a zarazem gniew i oburzenie. - Ale mogłaś mi powiedzieć, że nic do mnie nie czujesz. Że kochasz kogoś innego. Nie dawałbym sobie wtedy nadziei i może nie zakochałbym się w tobie wtedy tak bardzo. Tak, Cassie, kocham cie przeraźliwie mocno i...- Z jego oczu spadły pierwsze łzy. -..i myślałem nawet, że odwzajemnisz moje uczucia. A ty się tak po prostu mną bawiłaś. - umilkł, lecz za nim zdążyłam coś powiedzieć, zaczął ponownie: - A najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja nie mogę przestać o tobie myśleć. Liczysz się dla mnie tylko ty.. Ja...Ja jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułam. Takiej chęci bycia przy kimś, opiekować się nim, troszczyć o niego. Już nawet sposób w jaki oddychasz, jest dla mnie ciekawszy niż... niż jakikolwiek filmy, koncert, mecz, cokolwiek wymienisz... Podoba mi się w tobie absolutnie wszystko, pokochałem każdą część twojego ciała. Charakteru... A ty.. A ty tak po prostu mnie oszukałaś, by zapewnić sobie jakąś rozrywkę, by mieć... Sam nawet nie wiem, satysfakcję? - Harry spojrzał mi prosto w oczy. - Mam dość Cass. Mam już dość wszystkiego. Tych twoich głupich gierek i humorków. Żegnaj. 
  Po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł przez bramę, wsiadając do swojego volvo. Patrzyłam za nim jeszcze przez kilka minut, a łzy płynęły mi z oczu strumieniami. Kręciłam głową, jakby miała coś to dać, a z moich ust wydobył się cichy szept:
  - Harry... Kocham cię...
Dwie godziny później...
  Leżałam w łóżku Liama, cała przykryta kołdrą i płakałam w poduszkę, już nie wiem którą godzinę. Od razu jak weszłyśmy z Mią do domu i zobaczyłam Valerie mówiącą: " Jak tam u Georga?", rozkleiłam się na całość. Już nawet się jej nie odgryzłam, tylko nie patrząc na nikogo wpadłam do pokoju Liama i wskoczyłam do łóżka. od tego czasu nie robię nic innego, tylko leżę i płaczę. Nie mam na nic sił. Ani ochoty. W głowie cały czas dźwięczą mi słowa Harry`ego " Ale mogłaś mi powiedzieć, że nic do mnie nie czujesz. Że kochasz kogoś innego. Nie dawałbym sobie wtedy nadziei i może nie zakochałbym się w tobie wtedy tak bardzo." i "Mam dość Cass. Mam już dość wszystkiego. Tych twoich głupich gierek i humorków. Żegnaj. ". 
  - Harry.. - wychrypiałam w poduszkę. - Kocham cię tak bardzo mocno... Istniejesz dla mnie tylko ty...
  Dwa dni później...
  Chłopcy już wyjechali. Razem z Mią zostałyśmy w ich domu, by robić tak proste czynności jak np. podlewanie roślin czy karmienie ryb. Moja mama wyraziła zgodę, bym tam "zamieszkała" na czas nieokreślony, o ile będę ją odwiedzać. Nie wiem jak z tatą Mii. 
  Praktycznie nie rozmawiałyśmy. ja cały czas leżałam w łóżku, becząc jak nigdy, a Mia... Powiem szczerze, że nawet nie wiem co robiła. Zachowywałam się okropnie egoistycznie. Wiedziałam, że Mia cierpi, ale wolałam ukryć się pod pościelą i wypłakiwać własny ból. A tak naprawdę powinnyśmy się  chyba nim "podzielić". Chodzi mi o to, by porozmawiać. Ale ja się kryłam w pokoju Liama, a Mia o ile mi wiadomo kręciła się po pustym mieszkaniu. Ja schodziłam tylko by zjeść, załatwić swoje potrzeby i tyle. To Mia gotowała, prała, podlewała... A ja nic. Zachowywałam się względem niej okropnie, ale nie miałam sił by to naprawić.
  Zeszłam do kuchni  by wziąć szklankę wody [ mało jadłam, dużo piłam ] i przy okazji skorzystać z toalety. Łzy chyba się mi już skończyły, ale i tak znajdowałam się w rozsypce. Schodząc ze schodów usłyszałam głos Liama i [ sama nie wiem czego się spodziewałam ] od razu wbiegłam wręcz do salonu. Sama nie wiem czy liczyłam na to, że zobaczę go siedzącego w fotelu i uśmiechającego się do mnie wesoło... Nie wiem. Byłam do niego bardzo przywiązana, traktowałam go jak brata. Zawsze umiał mnie pocieszyć i rozweselić. Wiedział czego w danym momencie oczekuje. Znał mnie jak nikt inny. 
  Zobaczyłam Liama. Uśmiechniętego, lecz z podkrążonymi oczami, które smutno patrzyły na świat. Zobaczyłam ich wszystkich. Harry`ego też. Coś mnie ukuło w serce, ale zapas łez wykończył się mi.  Czułam jakby cały świat rozwalił się jeszcze bardziej. Malutkie kawałeczki, mojego małego wszechświata - Harry - stłukły się na drobniejsze kawałki. 
  Występowali w X Factorze. Właśnie był ten króciutki filmik, którym ci co dostali się dalej, opowiadają o sobie itd. Przeniosłam wzrok z ekranu na Mię, siedząca na kanapie i ściskającą poduszkę. Zawsze jak pojawiał się Zayn, z jej oczu kapały łzy. Podeszłam do niej i siadając obok, przytuliłam ją do siebie. Dziewczyna rozszlochała się na dobre, kiedy reporter zapytał chłopców o nas - mnie i Mię. 
  - To są nasze dobre przyjaciółki, pomogły nam dostać się tutaj. Trzymają za nas kciuki i wspierają we wszystkim - powiedział Liam. 
  - Harry, fotoreporterzy zrobili wam z Cassie pewne zdjęcia... - zaczęła reporterka, a na ekranie pojawiły się fotografie, kiedy Harry zabrał mnie na taras i pocieszał - wtedy, gdy zaatakowałam Sam. 
   - Między nami nic nie ma. Nie było i nie będzie - odpowiedział lodowatym głosem chłopak. 
______________________________
Od Boddie:  Smętny ;P Nie wiem czy tylko tu nie za bardzo na słodziłam xD A jak Wam się podoba? Mi nawet, nawet ;P

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

[18]- Każdy popełnia błędy. Te mniejsze i te większe, ale trzeba umieć wybaczać. I obie strony muszą tego chcieć.-wzięłam głęboki wdech.- Harry jest inteligentny. Wybaczy ci, bo cię na prawdę kocha.

Mia...
                   Tego było za wiele. Jakim prawem on mnie oczerniał?! Nie miałam już nawet siły powiedzieć, by dał mi spokój. Zacisnęłam dłonie w pięści i patrzałam jak Harry zbiega po schodach, by po chwili wybiec na zewnątrz. Chyba tylko ja to zauważyłam no i Cass, która wybiegła za nim. No ale wróćmy do Zayna i mnie. Sam niby to prosiła go by przestał i nie wszczynał awantury, a tak na pardę liczyła, że wyrzuci mnie za drzwi. Nie było jednak takiej opcji. Już ja mu dam popalić i jej też. Zostały mi dwa dni by nacieszyć się chłopakami.
    -Jeszcze raz oczernisz mnie o coś takiego... To nie będzie tak milutko.- już chciał mi przerwać, ale mu nie dałam.- Teraz ja mówię! Gdybyś tej dziwki nie zaprosił tu nie było by tego zamieszania. Już nie pamiętasz co mówiłeś w szpitalu?! Że gdyby nie ten wywiad wszystko było by okey. Sam znikła by z naszego życia, a teraz co?! Zapraszasz ją jak nigdy nic na nocowanie! Wiesz co?! Aron jest moim przyjacielem! I nie wiem czy wiesz, ale za tydzień kończę osiemnastkę. On był tu tylko po to by zabrać mnie do Włoch! Wyjechać!-krzyczałam mu prosto w twarz, a z każdym moim słowem jego usta układały się w coraz to większą podkówkę.- Nie chciałam wyjeżdżać ze względu na ciebie! A teraz nie mam żadnych oporów! Chcę się od ciebie uwolnić i mieć spokój! Bo wszystko co mówisz! Te piękne słówka to tylko tak na prawdę puste słowa!- nim odeszłam zatrzymałam się jeszcze i dałam Zaynowi w twarz. W tamtym momencie liczyło się tylko to by cierpiał! Tak jak ja cierpiałam albo i gorzej!
   -Nie chcę cię znać...-powiedziałam już drżącym głosem przechodząc obok niego i wyszłam na dwór. Cass siedziała na schodach i... płakała... Pierwszy raz widziałam jak płacze. Usiadłam koło niej i przytuliłam ją. Po chwili i po moim policzku spłynęła łza cierpienia i rozpaczy. Zastanawiałam się jak teraz wygląda twarz Zayna.  On nie umiał okazywać uczuć. Tak słyszałam od chłopaków, ale przecież tam w szpitalu... O dziwo przeżyłam swoje najpiękniejsze chwile w życiu. One już nigdy się nie powtórzą.
   - Cass spokojnie. Oni nie są nas warci. Ani Harry ani Zayn. Nie rozumieją nas. Zasługujemy na kogoś lepszego.-pocałowałam ja w czubek głowy i uniosłam jej twarz do góry.
   - To ja tym razem postąpiłam źle. Ja go straciłam. Ja...-mamrotała sama do siebie ukazując mi swoją zapłakaną twarz. Otarłam łzy spływające po jej policzkach i lekko się uśmiechnęłam.
   - Każdy popełnia błędy. Te mniejsze i te większe, ale trzeba umieć wybaczać. I obie strony muszą tego chcieć.-wzięłam głęboki wdech.- Harry jest inteligentny. Wybaczy ci, bo cię na prawdę kocha.-powiedziałam patrząc w niebieskie oczy nastolatki. Nie mogłam jej teraz zostawić. nie mogłam wyjechać do Włocha. Nie mogłam być taką egoistką!
   - A Zayn? On też cię kocha...-powiedziała ocierając moje łzy. Uśmiechnęłam się do siebie.- A ty go. Mia... To widać i nie ukryjesz tego. Nawet Sami nie zniszczy was. Jesteście dla siebie stworzeni.-zagryzłam dolną wargę.
   - On wybrał Sam... Po raz drugi. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.- nagle mnie olśniło. Nie mogłam wyjechać z Aronem. Właśnie wtedy weszła bym dwa razy do tej samej rzeki, a Zayn... Z nim nigdy nie byłam i chyba nie będę.- Za dwa dni wyjeżdżają. Spędźmy ten wieczór i noc w przyjemnej atmosferze. Dla Nialla, Lou i Liama.-powiedziałam wstając i wyciągając do niej rękę.
_____________________________
Od Chocolate997: Trochę taki smentny ten rozdział i jedna akcja, ale mi się podoba. Dużo tu uczuć i przemyśleń. Aż trudno było mi wybrać właściwe zdanie na tytuł;)

piątek, 10 sierpnia 2012

[17] - Ty się lepiej idź zajmij swoją Valerie, bo za chwilę może potrzebować pomocy!

Cassie...
  Oszołomiona spoglądałam to na Mię to na Zayna. Skąd Zayn wytrzasnął te podejrzenia? Mia i Araon? Niby kiedy oni się obściskiwali? To przecież nie mogło być prawdą... Spojrzałam zszokowana na przyjaciółkę, domagając się wyjaśnień. Mia jednak nie patrzyła ani na mnie ani na Zayna. Wpatrywała się nienawistnym wzrokiem w stojącą w kącie Sami. I wszystko stało się jasne. Zmrużyłam oczy, robiąc krok w jej kierunku, zaraz jednak poczułam szarpnięcie i ktoś wywlókł mnie do kuchni. Obróciłam się wściekła w stronę Harry`ego. 
  - Możesz mi wyjaśnić kto to był? - zapytał wypranym z emocji głosem Hazza. 
  - Nie, nie mogę! - warknęłam. Już skierowałam się w stronę drzwi, gdy Loczek zatrzymał mnie, przyciągając do siebie. 
  - Cassie... - zaczął, ale natychmiast się mu wyrwałam i powiedziałam z naciskiem:
  - Między nami nic nie jest. A wiesz co? Ty się lepiej idź zajmij swoją Valerie, bo za chwilę może potrzebować pomocy! 
  Nim Harry zdążył odpowiedzieć, byłam już przy schodach, a stamtąd wbiegłam do pokoju Liama. Zatrzasnęłam drzwi, opierając się o nie. Przez chwilę stałam tam, z zamkniętymi oczami. Dopiero dźwięk przychodzącego sms wyrwał mnie z zamyślenia. Nie patrząc na wyświetlacz, odczytałam wiadomość:
 " Otwórz balkon" 
  Automatycznie spojrzałam na ścianę przede mną. Ale nie było tam balkonu. Owszem okno jest, ale balkon nie. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na nadawcę. 
  George. 
  Szlag mnie zaraz trafi. Schowałam komórkę do kieszeni po poszłam w poszukiwaniu pokoju z balkonem. 
  I znalazłam. Pokój  Valerie  z balkonem. A do drzwi balkonowych dobijał się nie kto inny jak blondyn. Val miała słuchawki w uszach i poprawiała makijaż, więc ledwo mnie zauważyła.A jak już zauważyła, ja dawno mocowałam się z drzwiami, które jak na złość nie chciały się otworzyć. Chciałam go wpuścić, by następnie wywalić przez balustradkę.
  Nim Valerie zdążyła zareagować, George stał już w pokoju, uśmiechając do niej szeroko. Pstryknęłam mu palcami przed oczami, by na mnie spojrzał. Gdy to uczynił, uśmiech natychmiast spełzł z jego twarzy. 
  - Co to była za akcja, tam na dole?! - spytał ze złością. 
  Zamiast odpowiedzieć, zapytałam z równą wściekłością: 
  - Co ty tu do cholery robisz?! 
  - To ty mi powiedz! Wyszłaś sobie z tej imprezy z jakimś pięcioma mężczyznami, zostawiając mnie samego! - Prychnęłam, lecz on ciągnął dalej.- Pojęcia nie miałam gdzie się włóczysz, aż nagle widzę cię w telewizji - w dodatku  w objęciach jakiegoś faceta! A teraz znajduję cię w mieszkaniu z tymi facetami!
  - Błagam! Po pierwsze wcale nie zostawiłam cię samego, tylko w objęciach jakiejś taniej dziwki! A teraz co, znudziła ci się w łóżko to przyszyłeś do mnie?! Żałosny jesteś!
   - Byłem  pijany! 
   - Ale do pięciu potrafiłeś doliczyć, prawda?! Ach, i jakbym nie wyraziła się wystarczająco jasno: zrywam z tobą! - wrzasnęłam. George zmrużył oczy i już otworzył usta, by coś odpowiedzieć, gdy usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi, a po chwili do pokoju wszedł Harry. Najpierw zatrzymał się zdziwiony, następnie poczerwieniał na twarzy. 
  - Cass?! - wykrzyknął wściekły, po czym zmierzył Georga nienawistnym spojrzeniem. 
  A blondyn uśmiechnął się tylko słodko do niego, by potem pocałować mnie namiętnie w usta. 
  Zszokowana nie zareagowałam, dopiero po kilku sekundach zaczęłam go od siebie odpychać. Udało mi się to, jednak po dłuższej chwili. A wtedy było już za późno. Harry`ego zbiegał już po schodach. Zdążyłam jeszcze tylko dać Georgowi w twarz, nim pobiegłam za nim. 
___________________________
Od Boddie:  Średnio mi się rozdział podoba. Praktycznie wcale :P Troszkę Georg namieszał... A Wam jak się podoba??

niedziela, 5 sierpnia 2012

[16]- Już wiem czemu nie chciałaś pozywać Arona! W końcu obściskiwanie się z nim w więzieniu to nie to samo!

Mia...
                     Usłyszałam dzwonek do drzwi, a po chwili Liama jak woła Cassie. Najzwyczajniej w świecie to zignorowałam. Miałam teraz inne zmartwienia. Aron chciał mnie zabrać do Włocha, a ja nie miałam pojęcia co mam zrobić. Ukryłam twarz w poduszce Zayna i wzięłam głęboki oddech. Te perfumy wyczuwałam na kilometr i poszła bym za nimi na koniec świata.  Nagle ktoś wszedł do do pokoju, a ja nie miałam nawet siły podnieść wzroku. Gdy rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu spojrzałam na wyświetlacz, a moim oczom ukazało się imię Aron. Jednym ruchem rzuciłam telefonem o ścianę i usłyszałam pomruk. Nagle ktoś mnie przytulił i położył obok mnie. Odsunęłam od siebie poduszkę i zobaczyłam Zayna. Otarłam szybko łzy, ale nie umiałam powstrzymać kolejnych. To po prostu mnie przerastało. Już myślałam, że wszystko jest dobrze, a tu znowu się sypało i waliło. Wtuliłam się w tors Zayn i mocno przytuliłam w pasie. Będzie mi go tak bardzo brakowało. Tej jego bliskości i czułości. Jego ręka głaskała mnie po głowie, a usta całowały moje czoło. Wpiłam paznokcie w jego koszulkę i zaszlochałam.
-Spokojnie. Już wszystko dobrze. Jestem przy tobie.-wyszeptał mi do ucha i jeszcze mocniej przytulił, Prawie się dusiłam, ale nie przeszkadzało mi to. W jego ramionach mogłam się dusić wiecznie. Kochałam go tak bardzo. I to właśnie za to, że nie pytał co się stało. Umiałam mu wybaczyć najgorsze przewinienie. Właśnie tak na mnie działał. jedno jego głębokie spojrzenie, jedna piosenka i byłam cała jego.
   -Chodźmy na dół...-powiedziałam schrypniętym głosem i odsunęłam się od niego. Chłopak wstał po czym pomógł mi to zrobić. Zeszliśmy powoli po schodach. Próbowałam udawać, że wszystko jest okey, ale to nie było takie proste. W holu stała Cassie z przerażeniem na twarzy, a na przeciwko niej stał przystojny blondyn o niebieskich oczach i szerokich ramionach. Widząc mnie lekko się uśmiechnął, a ja niechętnie odwzajemniałam uśmiech. Miał śnieżnobiałe zęby i piękny, ale to piękny uśmiech. 
  -Kto to?-spytałam Zayna, a ten wzruszył tylko ramionami i stanął koło Cassie.
  -Jestem Georg.-powiedział chłopak przyglądając mi się dokładnie. Jeden gest starczył bym go znienawidziła. A mianowicie oblizał się. Zrobiłam krok w tył. Już ktoś kiedyś właśnie tak się zachował w stosunku do mnie. Nie miałam z tą osobą miłych wspomnień.-Chłopak Cassie.-powiedział  wyciągając do mnie dłoń.  Zayn widząc mój strach odepchnął jego rękę.
  -Masz chłopaka?-spytałam zaskoczona Cassie, a ta pokiwała przecząco głową.
  -Nie! Już od ponad tygodnia nie mam chłopaka. Wynoś się!-wysyczała i otworzyła mu drzwi. Nagle do pomieszczenia wszedł Harry. Spojrzał  na chłopaka i poczerwieniał na twarzy. 
  -Co się dzieje?-spytał, a ja schowałam się za Zayna czując na sobie wzrok chłopaka. Nie podobał mi się. Już teraz nie. 
  -Ten uprzejmy pan nie chce wyjść. Chyba musimy sami go wyrzucić.-powiedział Zayn stając bliżej chłopaka i mierząc go wzrokiem. Georg cicho się zaśmiał i wyjrzał przez ramie Zayna pierw na Cass, którą spiorunował wzrokiem, a potem na mnie i znowu się oblizał. Zachciało mi się wymiotować. Czy on robił to celowo? Niestety chłopcy musieli użyć siły, by się pozbyć nieproszonego goście, ale na szczęście już po pięciu minutach nie było go na ich posesji. 
  -Kot to był?-spytał Harry, Cass ale ta tylko go wyminęła. Chyba, a raczej na pewno znowu się posprzeczali. Po chwili do pomieszczenia weszła Sam i głupio się uśmiechając poprosiła Zayna na stronę. Nie podobał mi się ten pomysł, ale co ja mogłam poradzić? Może z pół minuty później stałam sama na środku korytarza. Weszłam do salonu gdzie znajdowała się pozostała trójka chłopców. Gdy tylko mnie zobaczyli wstali i ustąpili mi miejsca. Byli bardzo uprzejmi, ale wcześniej tak się nie zachowywali. Gdy chciałam już usiąść oni wrócili na swoje miejsca, a Louis wziął mnie za kolana. Nie ma on ich za wygodnych. Strasznie kościste. Niestety pozostawało mi tylko to lub podłoga. No i może jeszcze miska z popcornem Nialla. Po chwili do pokoju weszła Valerie. Nie widziałam jej jeszcze dziś, toteż ten widok mnie zaskoczył. Wiedziałam już o co pokłóciły się nasze gołąbeczki.
  -O ludzie... Co za żenada...-powiedział widząc mnie.- Plebs też zaprosili? Oh...-usiadła na kolanach Liamowi, który od razu ją zrzucił. Cicho się zaśmiałam na widok Val leżącej na ziemi, ale już chwilę potem nie było mi do śmiechu. Do pokoju wbiegł Zayn z wściekłym wyrazem twarzy.
-Czy ty sądzisz, że ja jestem taki głupi?!-krzyczał na mnie. Oniemiała podniosłam się i wyjrzałam mu przez ramię. Sam stała z tyłu z triumfalnym wyrazem twarz. Po chwili do pokoju wszedł Harry i Cass. - Już wiem czemu nie chciałaś pozywać Arona! W końcu obściskiwanie się z nim w więzieniu to nie to samo!- Cass stała oszołomiona zresztą jak cała reszta paczki.
-O czym ty do mnie mówisz?!
_______________
Od Chocolate997: Oh... Udało się! Napisałam! Powiem szczerze, że idzie nam nieźle. Coraz więcej akcji i dzieje się dużo.

środa, 1 sierpnia 2012

[15] - George?

Cassie...
  Weszłam do domu Nialla, ciągnąć za sobą moją torbę. To miały był ostatnie 2 dni spędzone z chłopcami, nim wyjadą do domu jurorskich. Podzielałam ich szczęście, w końcu sama wpadłam na pomysł by wzięli udział w programie, aczkolwiek zdawałam sobie sprawę jak strasznie będzie mi ich brakować... Nialla za jego ciągły głód i talent do wyczyszczania lodówek. Louisa za jego niepowtarzalny dowcip i spontaniczność. Liama za jego spryt i bystrość... I to, że zawsze jest przy mnie, gdy tego potrzebuje. Zayna za "vas hapennin" i tę zwariowaną naturę. I klatę. 
  No i oczywiście Harry`ego. 
  Za brązowymi lokami, którymi uwielbiam się bawić. Za  zielonymi tęczówkami, w których zawsze tonę. Za uśmiechem, pod którym miękną mi kolana. I te dołeczki.... 
  Za wszystkim. Za jego bliskością, troską... Dowcipem, żywym usposobieniem...
  Za nim całym. Niby będziemy się kontaktować przez , twittera, skype, komórkę...Ale to nie to samo, co go dotknąć, przytulić... Pocałować.
  Tyle się ostatnio zmieniło. Po jego dłuuugich przeprosinach, wybaczyłam mu tą małą "zdradę". Od tego czasu spotykamy się codziennie.. Przytulamy, całujemy. Ale nie jesteśmy parą. Nie taką oficjalną. Ale to zamierzam zmienić podczas tych dwóch dni... Przynajmniej się postaram. 
  Zatrzasnęłam za sobą drzwi i ściągnęłam z siebie płaszcz, a następnie buty. Walizkę  zostawiłam w holu - niby to tylko dwa dni, ale i tak napakowałam tam mnóstwo rzecz. Nie dałabym rady wynieść tego na schody. W podskokach weszłam do kuchni, krzycząc: 
  - Witajcie, królo... Sam?! - wrzasnęłam na cały dom. 
  Dziewczyna odwróciła się od okna, uśmiechając słodko. Fioletowe włosy spięła w koka, a siniaki najprawdopodobniej ukryła pod makijażem. Nie wytyczyła mi sprawy. Podejrzewam, że to sprawka Harry`ego i Zayna, ale oboje milczą na ten temat. Dla mnie ważne jest, że mnie nie pozwała. W duchu okropnie byłam chłopcom wdzięczna. Ciekawiło mnie co obiecali temu plastikowi.
  - Cześć, Cassie - powiedziała słodziutko Sami, trzepocząc sztucznymi rzęsami. 
  Zacisnęłam dłonie w pięści i wrzasnęłam głośniej niż przedtem:
  - HARRY! 
  Chłopak pojawił się prawie natychmiast, przytulając mnie  mocno. Zdawał się nie dostrzegać stojącej przy oknie Samanthy. 
  Odepchnęłam go od razu od siebie i wskazałam palcem dziewczynę. 
  - Co.Ona.Tu. Robi?! - wychrypiałam. 
  Harry posłał mi przepraszający uśmiech. 
  - Widzisz, mimo wszystko to przyjaciółka Zayna i...
  - Ona śpi na wycieraczce! Ewentualnie w budzie. 
  Hazza westchnął i złapał mnie za ramiona, patrząc mi w oczy. 
  - Cassie, ona śpi w pokoju gościnnym. Zostaje tu. Razem z wami. 
  Zacisnęłam usta w wąską kreskę i warknełam:
  - A czy Zayn pamięta co ona zrobiła Mii? 
  - Cassie, naucz się wybaczać. 
  - Czy ty sobie ze mnie kpisz?! - wykrzyknęłam, strzepując sobie z ramion jego dłonie. 
  Harry tylko westchnął. 
   - Złotko...
   - Nawet tak do mnie nie mów! - wrzasnęłam. Zaraz jednak wzięłam głęboki oddech i spytałam: - A Valerie? 
   Loczek zawahał się. Po chwili posłał mi przepraszający uśmiech. 
  Tego już było za dużo. Powstrzymałam się by go nie uderzyć, następnie wyszłam na hol, zabierając do ręki moją walizkę. Sami wyszła za mną, uśmiechając się złośliwie. Nagle drzwi frontowe otworzyły się i wbiegła przez nie zapłakana Mia. Nie patrząc na nas, wdrapała się po schodach na górę, a po chwili usłyszałam trzaskanie drzwiami. Wyjrzałam na zewnątrz  i ujrzałam stojącego w bramie Araona. Jakimś cudem do niego nie wyszłam, tylko pokazałam środkowy palec i nogą zatrzasnęłam drzwi. 
  Walizkę poczęłam taszczyć po schodach, lecz nie szło mi to zbyt dobrze. Po kilku minutach zaliczony miałam jeden schodek. Pozostało 12. Westchnęłam opierając się o torbę, zaraz jednak wyprostowałam się słysząc za sobą pogodny głos Liama. 
  - Pomóc? - zapytał i nie czekając na odpowiedź, złapał za uchwyt u walizki i zaczął wnosić ją na górę. 
  - Dzięki - uśmiechnęłam się.Po chwili wahania zapytałam: - Liam, ile u was jest pokoi gościnnych? 
  Chłopak zastanowił się przez moment, po czym odpowiedział: 
  - Dwa. A co? 
  Pokręciłam głową. Dwa. Dwa dla Sam i Valerie. Ja najpewniej miałam spać u Harry`ego razem z nim, a Mia u Zayna. Tyle, że ja nie miałam najmniejszej ochoty widzieć teraz Loczka. 
  - Liam...- zaczęłam nie pewnie. - Czy mogłabym przenocować u ciebie? 
  Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony, stawiając walizkę na ostatnim schodku. 
  - Pokłóciłaś się z Harrym? - zapytał. A raczej stwierdził. Kiwnęłam głową, po czym wybuchłam: 
  - Zaprosił tu Valiet! Po tym wszystkim co zrobiła, zaprosił ją tu! A Zayn Sami! 
  Liam przez chwilę nie odpowiadał, przypatrując mi się w zastanowieniu. Następnie pokiwał głową i rzekł:
  - Prawe drzwi na lewo.
  Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością, złapałam za walizkę i ruszyłam w stronę wskazanego pokoju. Nie minęła kilka minut, a zabrzmiał dzwonek do drzwi. Po chwili głos Liama wezwał mnie na dół. Prędko zbiegłam ze schodów i otworzyłam drzwi, uśmiechając się miło. W następnej chwili uśmiech zszedł z moich ust, a zastąpił go grymas złości.
  - George?
_________________________
Od Boddie: Nawet mi się podoba. Nawet ;P Ciekawe czy ktoś pamięta Geroge - pojawił się już, choć tylko w malutki fragmencie. :P Jak się Wam podoba??
UWAGA: Razem z Akwamaryn prowadzimy nowy blog, na który serdecznie zapraszamy:  http://paranormalni-ba.blogspot.com/