Mia...
Godziny dłużyły się w nieskończoność i myślałam, że zaraz zwariuję. Co z tego, że przebywałam w luksusach godnych króla, bo inaczej nie mogę nazwać tego miejsca skoro musiałam mieć związane ręce i nogi, a ustami nie miałam jak się bronić. Georg siedział rozwalony na sofie wertując kanały sportowe, a Aron gdzieś z nikł. Nie powiem, podobał mi się taki układ zdarzeń, ale Georg był obrzydliwy. Wpychał w siebie tony chipsów, a przy tym prawie zalewał się śliną. Nie mogłam pojąć czemu Cassie z nim chodziła. Gdy po godzinie chłopak zasnął spróbowałam dostać się do swojej komórki, co jednak było kompletnie niemożliwe. Buzowała we mnie wściekłość, a strach znikł jakby nigdy się nie zjawił. Nagle przyszedł mi do głowy pomysł.
-Georg!-krzyknęłam wstając i doskakując do niego. Chłopak ani drgnął więc obróciłam się do niego tyłem i uderzyłam go ręką w brzuch. Nawet nie zareagował.- Spaślak...-powiedziałam sama do siebie po czym zawołałam Arona. On był jednak kiepskim rozwiązaniem, bo mógł nie puścić mnie samej. Po chwili chłopak stał koło mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.- Muszę do toalety.-powiedziałam.
- Okey... Ale idę z tobą.-powiedział jeszcze szerzej się szczerząc.
- Nie ma opcji! Umiem się podetrzeć!-powiedziałam mrużąc oczy i wyciągając do niego ręce. Chłopak tylko cicho westchnął i rozciął taśmę, po czym tę samą czynność powtórzył z stopami. Nagle czucie w rękach powróciło i krew zaczęła normalnie krążyć. Potrząsnęłam dłońmi by się rozluźnić. Po wędrówce długim korytarzem doszliśmy do drzwi. Spojrzałam na chłopaka badawczo po czym weszłam do środka. Cuchnęło tam niemiłosiernie, ale nie zwracałam na to uwagi. Teraz liczyło się tylko to, by znaleźć okno. W toalecie było strasznie ciemno i ku mojemu ogromnemu rozczarowaniu nie było tu okna ani nawet wentylacji. Do oczu po raz kolejny napłynęły mi łzy, ale zacisnęłam zęby by nie uronić ani jednej. Podeszłam do lustra w którym nic nie widziałam.
- Możesz zapalić światło?! Jak ja mam znaleźć tron?!-krzyknęła, a nagle w pomieszczeniu rozbłysło światło. Zakryłam oczy ręką, ale zaraz ją odsłoniłam. Pierwszy raz w życiu nie miałam bladej twarzy, a wypieki na policzkach. Oczy miałam jakieś inne... Jakby pociemniały i były... Może śmiesznie to zabrzmi ale dziki. Ochlapałam twarz wodą i wytarłam ręce w ręcznik. Jeszcze raz rozejrzałam się w koło i wyjęłam z kieszeni komórkę. Szybko napisałam sms o treści ,,Zabierzcie mnie stąd... Jestem gdzieś na powierzchni koło stolicy. Mia'' Wysłałam do pierwszego lepszego numeru w mojej książce telefonicznej jak się okazało do Zayna. Przeklnęła w myślach siebie i wściekła wyszłam z łazienki. Aron stał opary o ścianę, a oczy mu błyszczały. Nie wróżyło to dobrze.
-Mam na ciebie chrapkę...-powiedział przyciskając mnie do ściany. Byłam o włos od wybuchu, a nawet Aron czy Cass nie wiedzieli jak wtedy się zachowuję. Wpadam w kompletny szał. Biegam po danym pomieszczeniu bez opamiętania rzucając czym popadnie, a potrafię nawet zabić. Nie chciałam jednak tego. Aron jednak był moim przyjacielem, a ja nie wybaczyła bym tego sobie. Dopiero teraz. Stojąc twarzą w twarz z nim zrozumiałam, że straciłam go już wtedy gdy wyjechał. To ten uniwersytet go zmienił. Te jego imprezy i prostytutki. Myślał, że wszystko mi wolno. Nim się obejrzałam jego ręka wylądowała pod moją bluzką. Chciałam zniknąć. Zapaść się pod ziemię i już nigdy nie powstać. To było okropne uczucie. Jego zimna skóra dłoni wędrowała w górę i dół. a ja stałam oszołomiona w bezruchu. Nie chciałam go uderzyć. Nie potrafiłam. Bałam się.
- Aron... Proszę cię... Ja nie chcę...-wyszlochałam, ale on nie reagował. Nie mogłam, nie potrafiłam. Odepchnęłam go lekko od siebie, ale zaraz pożałowałam, bo dostałam w twarz. Osunęłam się po ziemi i skuliłam. Żałowałam, że już wcześniej nie popełniłam samobójstwa. Jednak Bóg był okrutny. Poddawał mnie coraz to trudniejszym próbą.
- Oczywiście, że chcesz, a nawet jeśli nie to gdy będzie po wszystkim podziękujesz mi.-powiedział i wziął mnie na ręce. Byłam osłabiona. Nie miałam już siły się opierać. Po prostu się poddałam. To miejsce było twierdzą nie do zdobycia.
Pół godziny później:
Siedziałam zapłakana na łóżku patrząc na śpiącego Arona. Moje ciało było całkiem nagie, a ja czułam się podle. Właśnie z nim straciłam coś czego nigdy nie odzyskam. Dziewictwo i moją godność, która została zakryta tą oto pościelą. Moje płacze jednak na nic się zdały. Przecież Aron był
zimny i schły. Moje uczucia, a zwłaszcza łzy nakręcały go. Wstałam i owijając się ręcznikiem powędrowałam do łazienki. Musiałam jak najszybciej zmyć z siebie tę jego część. Zmyć to co po nim pozostało.
Dziesięć minut później wychodziłam z kabiny, a napotykając wzrok Georga zadrżałam. Przyglądał mi się łapczywie i bez opamiętania. W jego przypadku nie wahała bym się dać mu porządnie w twarz. Wyminęłam go tylko i szybkim krokiem wbiegłam do sypialni. Założyłam na siebie moje brudne ciuchy i usiadłam w kącie pokoju, by znowu zalać się łzami. Wyjęłam z kieszeni bluzy moją żyletkę. Nosiłam ją zawsze przy sobie. Wiem... Byłam trochę dziwna, ale w tej chwili wydawała mi się ona jedynym ratunkiem dla mnie i mojego zbolałego ciała.
______________________
Od Chocolate997: Em... Wolałabym się nie wypowiadać na temat rozdział. Zły nie jest... Albo nie. Ocenę pozostawię wam.
-Georg!-krzyknęłam wstając i doskakując do niego. Chłopak ani drgnął więc obróciłam się do niego tyłem i uderzyłam go ręką w brzuch. Nawet nie zareagował.- Spaślak...-powiedziałam sama do siebie po czym zawołałam Arona. On był jednak kiepskim rozwiązaniem, bo mógł nie puścić mnie samej. Po chwili chłopak stał koło mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.- Muszę do toalety.-powiedziałam.
- Okey... Ale idę z tobą.-powiedział jeszcze szerzej się szczerząc.
- Nie ma opcji! Umiem się podetrzeć!-powiedziałam mrużąc oczy i wyciągając do niego ręce. Chłopak tylko cicho westchnął i rozciął taśmę, po czym tę samą czynność powtórzył z stopami. Nagle czucie w rękach powróciło i krew zaczęła normalnie krążyć. Potrząsnęłam dłońmi by się rozluźnić. Po wędrówce długim korytarzem doszliśmy do drzwi. Spojrzałam na chłopaka badawczo po czym weszłam do środka. Cuchnęło tam niemiłosiernie, ale nie zwracałam na to uwagi. Teraz liczyło się tylko to, by znaleźć okno. W toalecie było strasznie ciemno i ku mojemu ogromnemu rozczarowaniu nie było tu okna ani nawet wentylacji. Do oczu po raz kolejny napłynęły mi łzy, ale zacisnęłam zęby by nie uronić ani jednej. Podeszłam do lustra w którym nic nie widziałam.
- Możesz zapalić światło?! Jak ja mam znaleźć tron?!-krzyknęła, a nagle w pomieszczeniu rozbłysło światło. Zakryłam oczy ręką, ale zaraz ją odsłoniłam. Pierwszy raz w życiu nie miałam bladej twarzy, a wypieki na policzkach. Oczy miałam jakieś inne... Jakby pociemniały i były... Może śmiesznie to zabrzmi ale dziki. Ochlapałam twarz wodą i wytarłam ręce w ręcznik. Jeszcze raz rozejrzałam się w koło i wyjęłam z kieszeni komórkę. Szybko napisałam sms o treści ,,Zabierzcie mnie stąd... Jestem gdzieś na powierzchni koło stolicy. Mia'' Wysłałam do pierwszego lepszego numeru w mojej książce telefonicznej jak się okazało do Zayna. Przeklnęła w myślach siebie i wściekła wyszłam z łazienki. Aron stał opary o ścianę, a oczy mu błyszczały. Nie wróżyło to dobrze.
-Mam na ciebie chrapkę...-powiedział przyciskając mnie do ściany. Byłam o włos od wybuchu, a nawet Aron czy Cass nie wiedzieli jak wtedy się zachowuję. Wpadam w kompletny szał. Biegam po danym pomieszczeniu bez opamiętania rzucając czym popadnie, a potrafię nawet zabić. Nie chciałam jednak tego. Aron jednak był moim przyjacielem, a ja nie wybaczyła bym tego sobie. Dopiero teraz. Stojąc twarzą w twarz z nim zrozumiałam, że straciłam go już wtedy gdy wyjechał. To ten uniwersytet go zmienił. Te jego imprezy i prostytutki. Myślał, że wszystko mi wolno. Nim się obejrzałam jego ręka wylądowała pod moją bluzką. Chciałam zniknąć. Zapaść się pod ziemię i już nigdy nie powstać. To było okropne uczucie. Jego zimna skóra dłoni wędrowała w górę i dół. a ja stałam oszołomiona w bezruchu. Nie chciałam go uderzyć. Nie potrafiłam. Bałam się.
- Aron... Proszę cię... Ja nie chcę...-wyszlochałam, ale on nie reagował. Nie mogłam, nie potrafiłam. Odepchnęłam go lekko od siebie, ale zaraz pożałowałam, bo dostałam w twarz. Osunęłam się po ziemi i skuliłam. Żałowałam, że już wcześniej nie popełniłam samobójstwa. Jednak Bóg był okrutny. Poddawał mnie coraz to trudniejszym próbą.
- Oczywiście, że chcesz, a nawet jeśli nie to gdy będzie po wszystkim podziękujesz mi.-powiedział i wziął mnie na ręce. Byłam osłabiona. Nie miałam już siły się opierać. Po prostu się poddałam. To miejsce było twierdzą nie do zdobycia.
Pół godziny później:
Siedziałam zapłakana na łóżku patrząc na śpiącego Arona. Moje ciało było całkiem nagie, a ja czułam się podle. Właśnie z nim straciłam coś czego nigdy nie odzyskam. Dziewictwo i moją godność, która została zakryta tą oto pościelą. Moje płacze jednak na nic się zdały. Przecież Aron był
zimny i schły. Moje uczucia, a zwłaszcza łzy nakręcały go. Wstałam i owijając się ręcznikiem powędrowałam do łazienki. Musiałam jak najszybciej zmyć z siebie tę jego część. Zmyć to co po nim pozostało.
Dziesięć minut później wychodziłam z kabiny, a napotykając wzrok Georga zadrżałam. Przyglądał mi się łapczywie i bez opamiętania. W jego przypadku nie wahała bym się dać mu porządnie w twarz. Wyminęłam go tylko i szybkim krokiem wbiegłam do sypialni. Założyłam na siebie moje brudne ciuchy i usiadłam w kącie pokoju, by znowu zalać się łzami. Wyjęłam z kieszeni bluzy moją żyletkę. Nosiłam ją zawsze przy sobie. Wiem... Byłam trochę dziwna, ale w tej chwili wydawała mi się ona jedynym ratunkiem dla mnie i mojego zbolałego ciała.
______________________
Od Chocolate997: Em... Wolałabym się nie wypowiadać na temat rozdział. Zły nie jest... Albo nie. Ocenę pozostawię wam.