Mia...
Zatrzepotałam powiekami chcąc przyzwyczaić się do światła, które było okropnie jasne. Uchyliłam lekko oczy, a widząc przed sobą twarz Arona krzyknęłam. Nie wiem czemu. Było to dla mnie odruchowe.Chłopak nachylił się nade mną , ale nim zdążyłam obrócić głowę ten wrócił do pionu i złapał się za swoje klejnoty.
-Jeszcze jeden taki numer to będziesz leczona na tym oddziale.-powiedział jak to miał w zwyczaju. Uwielbiał się kłócić i przekomarzać z kim popadnie, ale chyba pierwszy raz w jego głosie udało mi się słyszeć powagę. Oparłam się na łokciach i spojrzałam na Cassie.
-Cassie?!- przez chwilę pomyślałam, że zrobili mi operację strun głosowych, które wydawały o wiele głośniejsze dźwięki. Odkaszlnęłam i ścisnęłam mocniej jej dłoń.- Jak ty się tu znalazłaś?-spytałam zaskoczona. To, że byłam w szpitalu to żadna nowość. Szpital był moim drugim, a właściwie trzecim domem. Zaraz po lesie i tym w którym nocowałam. Spędzałam w nim mnóstwo czasu, a to dlatego, że już od małego byłam strasznie niezdarna.
-Chyba raczej co TY tutaj robisz. Kto cię tak urządził?-spytała nie zwracając w ogóle uwagi na Arona. Tak bardzo starałam się nie spojrzeć w jego stronę, ale mój wzrok sam tam powędrował.-Ty?! Ty sukinsynie! Ty... Pierwszy raz w życiu brak mi słów!-krzyczała na całe pomieszczenie opadłam na łóżko ukrywając twarz w dłoniach. Cass była coraz bliżej Arona i nie wątpiłam, że jeśli mu coś zrobi odda jej dwa razy mocniej. Jednak nim jej dłoń zdążyła uderzyć chłopaka ten ją uprzedził i zacisnął swoją na jej nadgarstku.
-Nie przemęczaj się.-powiedział z uśmiechem i wykręcił jej rękę tak, że dziewczyna zwiła się z bólu.
-Aron?!-wrzasnęłam próbując się podnieść.-Zostaw ją! Zayn!-wrzasnęłam, ale zaraz ugryzłam się w język i poprawiłam.- Harry!- do pomieszczenia od razu wbiegł Harry pierw się do mnie uśmiechając a potem odciągając Cass od Arona.
-Pogięło cię orangutanie?! Mogłeś jej zrobić krzywdę!-krzyknął Hazza i posadził Cass na krześle. Aron tylko wykręcił oczyma i podszedł do łóżka. Po chwili zobaczyłam jak Cass biegnie gdzieś, a za nią wystraszony Harry. Chciało mi się strasznie śmiać, ale obecność Arona nieco mnie krępowała.
-Jak się czujesz?-spytał chłopak łapiąc moją dłoń. Wiedziałam, że nie opłaca się wyrywać. Blondyn był atakującym w drużynie futbolowej i jednocześnie jej kapitanem. Trenował chyba wszystkie możliwe sporty toteż był silny. Mimo to wyślizgnęłam swoją dłoń.
-Bywało lepiej.-powiedziałam blado się uśmiechając , gdy do pomieszczenia wpadła Cass za nią Harry, a na końcu Zayn. Momentalnie podniosłam się co przyprawiło mnie o ból nogi. Skrzywiłam się co chyba wszyscy zauważyli bo Cass od razu do mnie podbiegła i pomogła się położyć.- Czego tu chcesz?-spytałam oschle Zayna. Te oczy dalej mnie hipnotyzowały. Miał je podkrążone i czerwone, ale to im nie ubliżało.
-To on?-spytał Cass nie zwracając na mnie większej uwagi. Dziewczyna tylko przytaknęła i złapała mnie za rękę. Tylko na chwilę na nią spojrzałam, gdy usłyszałam huk. Odruchowo spojrzałam w stronę chłopaków i zobaczyłam leżącego na ziemi Arona.
-Zayn?! Co ty... Pogięło cię doszczętnie?!-krzyknęła próbując wstać. Aron szybko się podniósł i zacisnął dłonie w pięści. Podszedł bliżej chłopaka i zmierzył go wzrokiem. Z jego wargi kapała krew, którą szybko wytarł. Byli podobnego wzrostu, co pozwalało im spojrzeć sobie bez przeszkód w oczy. Modliłam się w duchu by nie oddał, bo to by wszczynało bójkę. W szpitalu?! Kto to widział?! Ja nie!
-Jeszcze raz mnie uderzysz, a nie ręczę za siebie skurwielu...-wymamrotał i lekko pchnął Zayna.
- Grozić to możesz swoim kolego z dzielnicy.My tu jesteśmy dobrze wychowani.- to co mówił, a robił Zayn wykluczało się nawzajem. Aron cicho się zaśmiał i wymijając podszedł do mnie. Znowu się nachylił. Obróciłam głowę w bok co sprawiło, że pocałował mnie w czoło. Pogłaskał mnie i wyszedł klepiąc Zayna po plecach. Widziałam jak się gotuje w środku. Po chwili poprosił wszystkich by wyszli. Harry zrobił to od razu, ale Cass miała pewne opory. Coś szepnęła Zaynowi na ucho, a ten tylko się uśmiechnął.
-Dzięki...-powiedział i biorąc krzesełko stojące w kącie podszedł z nim bliżej po czym na nim usiadł. Gdy chciał ując moją dłoń szybko ją odsunęłam i odwróciłam głowę w przeciwną stronę.- Mia... To moja wina. Ja to wiem. Gdybym na tym wywiadzie zareagował nie było by ciebie na tej ulicy tylko u nas w domu. Nie leżała byś teraz w szpitalu z złamaną nogą i zbitą ręką. Dalej byś miała do mnie zaufanie, a Sam znikła by z naszego życia, ale wszystko potoczyło się inaczej.-jego monolog wydawał się nie kończyć. Leżałam w milczeniu tyłem do niego, płacząc i cicho szlochając. Patrzałam się w ścianę biorąc głęboki wdechy by nie wybuchnąć płaczem. Nagle szatyn umilkł i dało się słyszeć ciche pobrzękiwanie strun. Po chwili słowa piosenki, którą od razu rozpoznałam. ,,Let Me Love You''. Tak brzmiał jej tytuł. Jeszcze bardziej się rozpłakałam i obróciłam głowę w stronę chłopaka. Jego kojący głos był teraz głęboki i przepiękny. Każde słowo wymawiał wyłącznie do mnie. Gdy tylko spotkałam jego wzrok poczułam, że tonę w tych ciemnych tęczówkach. Piosenka się powoli kończyła, a ja chciałam by trwała wiecznie. Niby przyrzekłam sobie, że nigdy więcej się nie zakocham, ale przecież to stało się już dawno temu. Już wtedy kiedy pierwszy raz spotkaliśmy się na imprezie. Gdy tańczyliśmy w rytm piosenki. Już wtedy wiedziałam, że to ten jedyny. Czułam jak przez szklaną szybę patrzą się nasi wszyscy przyjaciele. Zayn skończył grać i uniósł lekko mój podbródek ku górze. Przesiadł się na łóżko i zbliżył jeszcze bardziej. Swoimi dłońmi głaskał moje policzki, a jego oczy wpatrywały się w moje. Nim się zorientowałam nasze usta złączyły się w pocałunku, a moje ręce mimo bólu wplotły się w włosy chłopaka. Jego usta były ciepłe i delikatne, a każdy ich ruch kojacy dla obolałych mięśni. Nigdy nie czułam czegoś tak pięknego. Nawet pocałunki z Aronem nie mogły się z tym równać. Może dlatego, ze to była szczeniacka miłość, a może dlatego, że Zayn był wyjątkowy? Nie mogliśmy się od siebie oderwać i sobą nacieszyć. Dopiero Lou przerwał nam wbiegając do pokoju i krzycząc. ,,Nowożeńcy!'' Wybuchłam głośnym śmiechem i łapiąc się szyi Zayn podniosłam się do pozycji siedzącej. Z jego pomocą też oparłam się o ścianę. Po chwili w pomieszczeniu byli już wszyscy, a ja zapomniałam o problemach z wczoraj.
Kilka dni później:
Wszystko układało się po mojej myśli. Właśnie wychodziłam z szpitala, wszystkie z chorzenia zagoiły się, moje serce było uleczone, a Harry i Cass spędzali więcej czasu razem. Czasem nawet wydawało mi się, że nie umieją się rozstać. Dziewczyna wybaczyła mu. Nie wiem dokładnie co, ale chyba poszło o mnie. Zayn namawia mnie bym podała Arona do sądu i by poniósł karę, ale ja tak nie potrafię. On jest moim przyjacielem tak samo jak i Zayn. Tak... Dalej jest tylko przyjacielem. Może ten pocałunek miał mi coś powiedzieć, ale chyba go nie zrozumiałam. Ciemnooki nie pojawił się później w szpitalu ani razu. Najgorszą jednak wiadomością i dla mnie i dla Cass była nowina, że za dwa dni wyjeżdżają do domów jurorów. Oczywiście życzyłam im jak najlepiej, ale wiedziałam, że czekają mnie nie przespane noce z tęsknoty. Przeszłam przez szklane drzwi i uśmiechnęłam się sama do siebie. Niall objadał się ciastkami i ciągnął moją torbę. Dosłownie ciągnął, bo inaczej tego nazwać nie mogę. Cass czekała podobno na mnie w aucie co okazało się prawdą. A Zayn... Nie przyjechał. Bałam się o niego. Chłopcy starali się pomijać jego temat, a ja nie naciskałam. Wsiadłam do auta i przytuliłam Cass.
-Nareszcie wracasz do domu co?-powiedziała opierając się o siedzenie. Przytaknęłam tylko i uśmiechnęłam się. Postanowiłam wyrzucić z siebie wszystkie troski i żyć tym co najlepsze.
Po około dwudziestu minutach jazdy podjechaliśmy pod dom chłopaków. Niall powiedział, że rozmawiał z moim ojcem i mogę u nich nocować tak jak obiecali. Byłam trochę zaskoczona, że mój kochany tatuś się na to zgodził, ale w końcu ja go wcale nie interesowałam. Wysiadłam z auta razem z Cass i ruszyłam przed siebie gdy usłyszałam jak ktoś mnie woła. Obróciłam się i zobaczyłam stojącego za bramą Arona. Nie miałam pojęcia co on tu robił. Przyjaciółka już chciała dać mu w zęby, ale jakoś udało mi się ją powstrzymać.
-Idźcie. Zaraz do was przyjdę.-powiedziałam i podeszłam do Arona. Chłopak mocno mnie przytulił i zakręcił w koło własnej osi.
-Dopiero teraz widzę cię w pełnej krasie.-powiedział opuszczając mnie na ziemię. Blado się uśmiechnęłam i oparłam o płot.
-Może mi powiesz co ty tu robisz? Nie powinieneś być we Włoszech?-spytałam odgarniając włosy z twarzy. Chłopak jeszcze szerzej się uśmiechnął, a je nie miałam pojęcia o co mu chodzi.
- Kiedy kończysz osiemnastkę?-spytał, a ja się zastanowiłam.- Za tydzień.-powiedział cicho się śmiejąc. Przytaknęłam wertując mój wewnętrzny kalendarz.- Wyjedziesz ze mną do Włoch tak jak mieliśmy w planach. Pamiętasz? Będziemy studiować razem... Bawić się. Będzie świetnie!-krzyknął i oparł ręce koło mojej głowy.
-Ale Aron ja...-nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć on mi przerwał. Położył mi palec na ustach i zaczął bawić się moimi włosami.
-Wiem... Ale teraz znowu możemy być razem. Już zawsze tak jak chcieliśmy przed rokiem.-powiedział, a mi zachciało się płakać. Znowu! Ja jestem jakaś chora! Cały czas płaczę. Gdy chciał mnie pocałować rzuciłam mu się na szyję i przytuliłam. Nie miałam pojęcia co do niego czuję. Przez ten rok tak wiele się zmieniło... Wszystko było inaczej. Pożegnałam się z nim i z łzami w oczach weszłam do domu, napotykając spojrzenie Cassie, a za nią stała Sam z swoim zadowolonym uśmieszkiem na twarzy.
____________
Od Chocolate997: Na ten rozdział miałam wiele pomysłów. Nie wiedziałam tylko w którym momencie skończyć pisać. Końcówka znowu trochę zamieszała no i oczywiście Sam znowu wkracza;)
UWAGA! Chciałam tylko powiedzieć, że razem z Chocolate997 [ Akwamaryn ] prowadzę nowego bloga - http://pod-wieza-elffla.blogspot.com/ Zapraszamy :)
Kilka dni później:
Wszystko układało się po mojej myśli. Właśnie wychodziłam z szpitala, wszystkie z chorzenia zagoiły się, moje serce było uleczone, a Harry i Cass spędzali więcej czasu razem. Czasem nawet wydawało mi się, że nie umieją się rozstać. Dziewczyna wybaczyła mu. Nie wiem dokładnie co, ale chyba poszło o mnie. Zayn namawia mnie bym podała Arona do sądu i by poniósł karę, ale ja tak nie potrafię. On jest moim przyjacielem tak samo jak i Zayn. Tak... Dalej jest tylko przyjacielem. Może ten pocałunek miał mi coś powiedzieć, ale chyba go nie zrozumiałam. Ciemnooki nie pojawił się później w szpitalu ani razu. Najgorszą jednak wiadomością i dla mnie i dla Cass była nowina, że za dwa dni wyjeżdżają do domów jurorów. Oczywiście życzyłam im jak najlepiej, ale wiedziałam, że czekają mnie nie przespane noce z tęsknoty. Przeszłam przez szklane drzwi i uśmiechnęłam się sama do siebie. Niall objadał się ciastkami i ciągnął moją torbę. Dosłownie ciągnął, bo inaczej tego nazwać nie mogę. Cass czekała podobno na mnie w aucie co okazało się prawdą. A Zayn... Nie przyjechał. Bałam się o niego. Chłopcy starali się pomijać jego temat, a ja nie naciskałam. Wsiadłam do auta i przytuliłam Cass.
-Nareszcie wracasz do domu co?-powiedziała opierając się o siedzenie. Przytaknęłam tylko i uśmiechnęłam się. Postanowiłam wyrzucić z siebie wszystkie troski i żyć tym co najlepsze.
Po około dwudziestu minutach jazdy podjechaliśmy pod dom chłopaków. Niall powiedział, że rozmawiał z moim ojcem i mogę u nich nocować tak jak obiecali. Byłam trochę zaskoczona, że mój kochany tatuś się na to zgodził, ale w końcu ja go wcale nie interesowałam. Wysiadłam z auta razem z Cass i ruszyłam przed siebie gdy usłyszałam jak ktoś mnie woła. Obróciłam się i zobaczyłam stojącego za bramą Arona. Nie miałam pojęcia co on tu robił. Przyjaciółka już chciała dać mu w zęby, ale jakoś udało mi się ją powstrzymać.
-Idźcie. Zaraz do was przyjdę.-powiedziałam i podeszłam do Arona. Chłopak mocno mnie przytulił i zakręcił w koło własnej osi.
-Dopiero teraz widzę cię w pełnej krasie.-powiedział opuszczając mnie na ziemię. Blado się uśmiechnęłam i oparłam o płot.
-Może mi powiesz co ty tu robisz? Nie powinieneś być we Włoszech?-spytałam odgarniając włosy z twarzy. Chłopak jeszcze szerzej się uśmiechnął, a je nie miałam pojęcia o co mu chodzi.
- Kiedy kończysz osiemnastkę?-spytał, a ja się zastanowiłam.- Za tydzień.-powiedział cicho się śmiejąc. Przytaknęłam wertując mój wewnętrzny kalendarz.- Wyjedziesz ze mną do Włoch tak jak mieliśmy w planach. Pamiętasz? Będziemy studiować razem... Bawić się. Będzie świetnie!-krzyknął i oparł ręce koło mojej głowy.
-Ale Aron ja...-nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć on mi przerwał. Położył mi palec na ustach i zaczął bawić się moimi włosami.
-Wiem... Ale teraz znowu możemy być razem. Już zawsze tak jak chcieliśmy przed rokiem.-powiedział, a mi zachciało się płakać. Znowu! Ja jestem jakaś chora! Cały czas płaczę. Gdy chciał mnie pocałować rzuciłam mu się na szyję i przytuliłam. Nie miałam pojęcia co do niego czuję. Przez ten rok tak wiele się zmieniło... Wszystko było inaczej. Pożegnałam się z nim i z łzami w oczach weszłam do domu, napotykając spojrzenie Cassie, a za nią stała Sam z swoim zadowolonym uśmieszkiem na twarzy.
____________
Od Chocolate997: Na ten rozdział miałam wiele pomysłów. Nie wiedziałam tylko w którym momencie skończyć pisać. Końcówka znowu trochę zamieszała no i oczywiście Sam znowu wkracza;)
UWAGA! Chciałam tylko powiedzieć, że razem z Chocolate997 [ Akwamaryn ] prowadzę nowego bloga - http://pod-wieza-elffla.blogspot.com/ Zapraszamy :)