wtorek, 1 maja 2012

[4]Może jeszcze zajmiesz garderobę i gabinet mamy?!

Mia...
                   Weszłam do salonu i myślałam że się uduszę widząc w nim Sam i Valerie. Nie mogłam ich wyprosić. Byłam zbyt dobrze wychowana, a byłam pewna, że przyszły z chłopakami. Niall już objadał się ciastem, które specjalnie rano piekłam. Louis siedział z boku i przyglądał się swojemu brzuchowi. Wyglądał przezabawnie. Harry całował się z swoją dziewczyną, a Liam... Miał na kolanach Cass! Natomiast Sam siedziała koło Zayna, który aktualnie przeglądał gazetę mojego ojca.
-Cześć.-powiedziałam uśmiechając się do wszystkich. Nie zwracając na Sam i Valerie większej uwagi spojrzałam na Nialla. Patrzał na mnie z rozdziawionymi ustami, a po brodzie leciało mu ciasto.- Niall zamknij usta.-powiedział rozbawiona siadając na fotelu.
-Cześć.-powiedzieli równo chłopcy, a Sam z piorunowała mnie wzrokiem. Wyglądała jakby miała mnie pożreć.
-Chcecie zjeść obiad czy może raczej...-nim zdążyłam dokończyć ktoś wszedł do domu. Obróciłam się i ujrzałam Pamelę. Myślałam, że mnie szlag trafi kiedy weszła do salonu i przyjrzała się mi.
-Ojciec wie o twojej imprezce kochanie?-powiedziała z fałszywym uśmieszkiem, a ja zacisnęłam dłonie w pięści.
-Po tej waszej upojnej nocy ledwo co dziś kontaktował. A ty czego tu szukasz?-spytałam krzyżując ręce na piersi. O dziwo chłopcy siedzieli cicho. Słyszałam tylko jak chichoczą. Musiałam naprawdę wyglądać strasznie, a Pam... ona zawsze wygląda strasznie.
-Przyszłam do siebie.-powiedziała, a aj wytrzeszczyłam oczy widząc jak dwóch facetów wnosi jej walizki.
-Co?! Wprowadzasz się?!-wrzasnęłam wściekle.- Może jeszcze zajmiesz garderobę i gabinet mamy?!-krzyknęłam gdy poczuła jak ktoś mnie przytrzymuje. Zacisnęłam dłonie w pięści, a ta wredna zołza tylko się uśmiechnęła. Poczułam jak do oczy napływają mi łzy.- Nie ważne... Możesz dać mi spokój?-spytałam nie licząc na odpowiedź. I się nie myliłam. Pamela bez większych tłumaczeń udała się na górę. Obróciłam się w stronę przyjaciół i spojrzałam na Louisa, który mnie przytulał. Może chciał mnie pocieszyć, a może po prostu przytulić.
-To co? Jemy?-spytał Niall, a ja cicho się zaśmiałam.
-Jemy...-powiedziałam idąc w stronę kuchni. 
***
Dwie godziny później:
                       Mieliśmy godzinę szesnastą, a ja miałam dość. Chciałam rozmówić się z Pamelą, ale nie chciałam też żegnać się z przyjaciółmi. Oglądaliśmy jakiś film, który wybrała Cass spośród sterty płyt mego ojca i objadaliśmy się popcornem. Cass próbowała nawiązać jakąkolwiek konfrontację z Harrym denerwując tym samym Valerie.
-Może zagramy w butelkę?-rzucił nagle Harry opierając się o kanapę. Wzruszyłam ramionami bez większego entuzjazmu, ale widząc proszący wzrok Cass uśmiechnęłam się. Przyniosłam szybko butelkę wody i wręczyłam ją Zaynowi.Chłopak zakręcił i wypadło na Nialla. Aż się bałam ich wyzwań. Chciałam by dom przetrwał w całości do ich wyjścia, a bałam się, że to niemożliwe.
-Hm... Niall... Idź do Pameli i...- już na samym wstępie pomysł mi się nie podobał. Samo imię mówiło mi, że to nie wypali.- I powiedz jej, że zapraszamy ją do nas.-powiedział, a ja spojrzałam na niego wściekle. Gdy chłopak to dostrzegł dodał.- Oczywiście powiedz jej potem, że to żart bo to stara krowa i nie pasuje tutaj.- wykręciłam oczami i się uśmiechnęłam. Niall ruszył na górę, a my za nim. Wszedł do pokoju, a cała nasza reszta ukryła się w moim pokoju nasłuchując jego słów. Mało co było słychać, ale i tak wiedzieliśmy, że nasz łakomczuch nie polegnie. Gdy Niall wyszedł z pokoju zostawił otwarte drzwi. Oczywiście wszyscy pogratulowali mu i zeszli na dół. Szłam na samym końcu, a kiedy zobaczyłam jak Pam wyjmuje z szafy rzeczy mojej mamy zachciało mi się płakać. Nikt przez te lata nie ważył się tknąć jej rzeczy, a ta zdzira robiła to bez większych oporów. Poczułam jak po policzku spływa mi pojedyncza łza, a potem całkiem się rozkleiłam.  Weszłam do łazienki nie chcąc pokazywać się im w takim stanie. Nie wiem ile czasu minęło nim ktoś zapukał do drzwi. Po ciepłym głosie poznałam, że to Zayn. Podkuliłam kolana i zsunęłam się po ścianie na ziemię. Drzwi nie były zamknięte więc chłopak nie miał problemów z dostaniem się d środka. Widząc mnie w takim stanie w jakim byłam przykucnął przede mną i nie pytając o nic przytulił mnie.
-Ciii... Proszę nie płacz... Spokojnie...-mówił kojącym głosem gdy do łazienki wpadła Sam.
-Zayn musimy pogadać. Chodzi o sprawy służbowe. Myślę, że nasza sierotka da sobie radę sama otrzeć łzy.-powiedziała zacięcie, a ja wbiłam się paznokciami  w koszulę chłopaka.
-To konieczne?-spytał gdy do łazienki wpadła cała reszta. Było tu całkowite przepełnienie.
_____________
Od Chocolate997:  Myślę, że wyszedł niezły. Mi osobiście się podoba nie wiem jak wam. Trochę się dzieje i mam nadzieję, że Boddie dobrze to dalej pociągnie.

2 komentarze:

  1. Rozdział jest fantastyczny ! :D
    Świetnie ukazałaś wszystkie uczucia :)
    Naprawdę , naprawdę piękny rozdział :)
    Dodawaj następny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem jak się dostałam na tego bloga, ale naprawdę nie żałuję! Świetny blog:) Bardzo przyjemnie się czyta i z pewnością będę wpadać regularnie:)
    Zapraszam do mnie w wolnej chwili;)

    OdpowiedzUsuń